piątek, 12 listopada 2021

Ukraiński Kościół Greckokatolicki w Polsce wobec zagadnień językowo-narodowościowych: wybór źródeł (2011-2021)

SŁAWA ISUSU CHRYSTU!

 

Swego czasu zapowiedziałem był na Facebooku opublikowanie antologii publicznych wypowiedzi hierarchii UKGK w RP na temat spraw narodowościowo-językowych w kontekście greckokatolickiego życia kościelnego w Polsce. Dziś spełniam tę obietnicę. Wszystkie pięć zamieszczonych poniżej tekstów źródłowych są autorstwa jednego z biskupów, arcypasterza eparchii wrocławsko-gdańskiej (1999-2020) i wrocławsko-koszalińskiej  (od 2020), JE Włodzimierza Juszczaka. Nie jest to z mej strony jakiś przejaw dyskryminacji innych hierarchów – po prostu tylko Władyka Włodzimierz, o ile wiem, ma w dorobku aż tyle wypowiedzi tej rangi i objętości. Nie znaczy to, by należałoby je z tej racji dezawuować, traktując jako prezentację prywatnych poglądów; primo – po części przypominają one i bronią zasad uniwersalnych, wyrastających z wiary i praktyki Kościoła Chrystusowego, secundo – pierwsza z enuncjacji jest wręcz formalnie wyrazem wspólnego stanowiska całego Episkopatu UKGK w RP (z roku 2011).

Dzisiaj, w piątek 12 listopada 2021, w Przemyślu toczyć się będą obrady zainaugurowanego wczoraj uroczyście pierwszego posiedzenia Synodu Metropolitalnego, zrzeszającego biskupów Metropolii Przemysko-Warszawskiej. Publikując tę antologię właśnie dziś, pragnę uczcić owo wydarzenie, do którego, jako publicysta i uczestnik życia cerkiewnego, na miarę możliwości starałem się przyczynić. Jednocześnie osobom zainteresowanym poruszaną poniżej tematyką pragnę dać zebrany w jedno i łatwo dostępny (także w aspekcie językowym) wybór źródeł.

Skoro zaś już mowa o aspekcie językowym – teksty nr 1, 3, 4 i 5 są moimi tłumaczeniami z języka ukraińskiego. Wszystkie prawa zastrzeżone – all rights reserved – omnia iura vindicata.

 

 

ŹRÓDŁO NR 1. Obszerne fragmenty artykułu ”Zakołot” u Cerkwi? („Bunt” w Kościele?), opublikowanego w miesięczniku „Błahowist” nr 5/2011, napisanego w porozumieniu z JE Ks. Metropolitą Janem Martyniakiem, a będącego odpowiedzią na szereg wypowiedzi opublikowanych w tygodniku ukraińskim „Nasze Słowo” w pierwszych miesiącach 2011 r.

 

„(…) I. Autorzy piszący w „Naszym Słowie” podkreślają, że Kościół greckokatolicki w Polsce, szczególnie po 1947 r., był tym Kościołem, który w najcięższych czasach wspierał świadomość ukraińską naszego narodu, jego język i tradycje. Dzięki niestrudzonej pracy przedwojennych i powojennych pokoleń kapłanów greckokatolickich udało się przynajmniej po części przeciwstawić procesom polonizacyjnym, które, zdaniem wykonawców akcji „Wisła”, miały w ciągu dwudziestu lat pochłonąć w całości Ukraińców, rozproszonych w różnych zakątkach Polski północnej i zachodniej.

Do tego miejsca w pełni zgadzam się z redaktorami i piszącymi do „Naszego Słowa”. Nasz Kościół greckokatolicki zawsze był z narodem. Narodowi temu przepowiadał Słowo Boże w języku ojczystym i wspierał jego świadomość narodową bez względu na zagrożenia, które w różnych czasach pojawiały się z różnych kierunków. Kto chociaż trochę zna historię UKGK, ten dobrze zdaje sobie sprawę, jak wielkie zasługi miał i nadal ma Kościół greckokatolicki w zachowaniu ukraińskości.

Jednakże, czytając materiały zamieszczone na stronicach „Naszego Słowa”, nie sposób pozbyć się wrażenia, że Kościół jest w nich ujmowany głównie w kategoriach instytucji, której zadaniem jest zachowanie języka ojczystego i ukraińskości w szerokim tego słowa znaczeniu. Mówi się o Kościele ukraińskim – zapominając, że Kościół jest przede wszystkim Chrystusowy. Nasze, ukraińskie, podejście do Kościoła często bywa wyłącznie instrumentalnym: Kościół potrzebny jest dlatego, że pomaga zachować ukraińskość. Taki obraz Kościoła daleki jest od prawdy. Głównym zadaniem Kościoła jest głoszenie Słowa Bożego narodowi i jego uświęcanie. Jeśli by Kościół tego nie robił, utraciłby sens swego istnienia i to nawet gdyby czynił wysiłki dla zachowania ukraińskości.

Rzecz jasna, Kościół działa w konkretnych realiach geograficznych i społecznych. W szczególności nasz Kościół głosił i głosi Słowo Boże narodowi, który swą historią, językiem i tradycjami sięga czasów Rusi Kijowskiej. Narodowi temu przepowiadał Ewangelię na ziemiach ojczystych, a także wszędzie tam, gdzie naród ten rozrzucił po świecie los. Tak jest do dzisiaj. Głosząc Dobrą Nowinę, Kościół używa języka tegoż narodu, pielęgnuje jego zwyczaje i tradycje. Na każdej płaszczyźnie wspiera tożsamość tegoż narodu, nauczając szacunku do wszystkiego, co jest mu bliskie, drogie i rodzime. Jednak warto raz jeszcze przypomnieć, że głównym zadaniem Kościoła jest przepowiadanie Słowa Bożego i prowadzenie ludu Bożego ku zbawieniu. Pielęgnowanie ukraińskości z całym jej bogactwem – to działalność Kościoła, która prowadzona jest na innej, równoległej płaszczyźnie. Jest ona potrzebna. Nasz Kościół nigdy z niej nie rezygnował i nie rezygnuje dziś. Ale nieporozumieniem jest sprowadzanie działalności Kościoła wyłącznie do tego aspektu.

Kościół pracuje z różnymi pokoleniami naszych wiernych. Szczególną uwagę zwraca na najmłodszych, których naucza katechizmu i przygotowuje do Sakramentów Świętych. Niestety, młode pokolenie coraz częściej nie wynosi z domu znajomości języka ojczystego. Staramy się czynić wszystko, co możliwe, by głoszenie katechizmu dla tych dzieci, które prowadzimy w języku ojczystym, było zrozumiałe. Ale żądanie, by Kościół wziął na siebie obowiązek nauczania dzieci i młodzieży języka ojczystego, jest kolejnym nieporozumieniem. Chociaż w praktyce nasz Kościół niekiedy misję tę prowadzi, jednakże nauka języka ojczystego jest zadaniem organizacji świeckich we współpracy z rodzicami dzieci. Jednak nawet organizacje świeckie przy współpracy nauczycieli  i działaczy nie będą w stanie niczego zdziałać, jeśli młode pokolenie nie wyniesie z domu rodzinnego znajomości ojczystego języka, świadomości swego pochodzenia i miłości do wszystkiego, co ojczyste.    

 

II. Druga moja uwaga dotyczy języka naszego Kościoła. Do lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia codziennym językiem liturgicznym naszego Kościoła był język starosłowiański (!). Ukraiński używany był jedynie w czytaniach i kazaniach.  W końcu lat osiemdziesiątych nasz Kościół przeszedł w całości na język ukraiński. Język starosłowiański pozostaje jednak nadal oficjalnym językiem liturgicznym naszego Kościoła. Języka ukraińskiego, jako żywego, używamy w naszej Liturgii za zgodą Synodu Biskupów UKGK, korzystając z przekładów [tekstów] liturgicznych zatwierdzonych przez Władzę Kościelną.

Należy jednak wiedzieć, że nie wszędzie w Ukraińskim Kościele Greckokatolickim używany jest wyłącznie język ukraiński. Już od dawna języka angielskiego w Liturgii i przepowiadaniu używa nasz Kościół w USA, Kanadzie, a od 2 lat również w Australii. Portugalskiego używa nasz Kościół w Brazylii, a hiszpańskiego w Argentynie. Język rosyjski jest używany przez nasz Kościół w Rosji i Kazachstanie. Zakres wykorzystania innych języków w życiu liturgicznym naszego Kościoła jest zróżnicowany. Niekiedy dotyczy to tylko kazania, głoszonego w całości lub w części w języku miejscowym, w innych przypadkach – to pojedyncze części Służby Bożej, a niekiedy zarówno Liturgia, jak też i kazanie są w języku miejscowym, nie ukraińskim. Często zdarza się również i tak, że oprócz Liturgii w języku ukraińskim celebrowana jest także druga Boska Liturgia, w całości w języku danego kraju.

Przyczyną takiego stanu rzeczy są przede wszystkim procesy asymilacyjne. Emigracja ukraińska do Ameryki Północnej i Południowej ma już ponad sto lat. Potomkowie pierwszych emigrantów w ogromnym stopniu zatracili znajomość języka ojczystego, lecz nie utracili swego poczucia jedności z Kościołem ukraińskim i z Ukrainą. Świadomość swego pochodzenia pomaga im zachować Kościół; paradoksalnie, nawet wtedy, gdy zwraca się do nich w życiu liturgicznym w języku kraju osiedlenia.

Możemy ową praktykę oceniać różnie, lecz wymusiło ją życie. Nasz Kościół w diasporze stawał i staje wobec wyboru: czy odprawiać i przepowiadać wyłącznie po ukraińsku, stale tracąc z powodu asymilacji kolejne pokolenia wiernych – czy też wyjść na spotkanie wiernym z językiem miejscowym, dając im możliwość zachowania swej świadomości kościelnej i narodowej, chociażby i bez znajomości języka ojczystego?

W Polsce mamy szczególne uprzedzenie emocjonalne wobec używania języka polskiego w życiu liturgicznym. Nasze emocje wypływają z wzajemnej ciężkiej historii polsko-ukraińskiej (!). Każdego, kto utracił znajomość języka ojczystego, gotowi jesteśmy nazywać perekinczykiem. Paradoksalnie, prędzej jesteśmy gotowi pogodzić się z tym, by nasze dzieci i wnuki poszły do kościoła łacińskiego i tam modliły się po polsku, niż z tym, byśmy mieli dopuścić do używania w naszym Kościele języka polskiego.

(…)

 

III. Trzecim punktem, który chciałbym poruszyć w tym materiale, jest kwestia przynależności narodowej naszych wiernych.

Przeważnie ujmujemy to tak, że do naszego Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego przynależą jedynie Ukraińcy z różnych regionów Ukrainy i z diaspory. W praktyce jednak sytuacja nie wygląda aż tak jednoznacznie. Rozpatrując chociażby jedynie naszą rzeczywistość w Polsce, nie sposób nie zauważyć, że wśród naszych wiernych przeważającą większość stanowią Ukraińcy. Ale jednocześnie mamy również sporą grupę wiernych, korzenie których wywodzą się z Łemkowszczyzny i spośród których część nie uważa się za należących do narodu ukraińskiego. To ich prawo, które my, niezależnie od naszych poglądów, mamy obowiązek uszanować.

Często marginalizujemy również ilość wiernych naszego Kościoła, którzy są Polakami. Dla obiektywnego obserwatora rzeczywistość znowu może się okazać bogatszą, niż nasze o niej wyobrażenia. Warto wspomnieć, że tylko w ubiegłym 2010 roku w samej tylko eparchii wrocławsko-gdańskiej zawarto 30 mieszanych, rzymskokatolicko-greckokatolickich (innymi słowy: polsko-ukraińskich) małżeństw. To 2/3 wszystkich zawartych w tejże eparchii małżeństw. W przeliczeniu na osoby, to już 60 osób, do których dojdą jeszcze i dzieci. Razem to [będzie] już ok. 150 osób. I są to dane zaledwie z jednego roku. Na tle ogólnej liczby naszych wiernych – to już znaczna ilość. A zjawisko małżeństw mieszanych nie jest u nas nowym. Podobnie wygląda sytuacja także i w archieparchii [przemysko-warszawskiej]. Przekonany jestem, że ogromna większość tych rodzin w życiu codziennym komunikuje się po polsku. Zatem kim oni są: „naszymi” czy „nie-naszymi”? Mamy im zwiastować Dobrą Nowinę o zbawieniu czy nie? W jakim języku mamy to czynić?

Jeśli wspomniane pary postanowiły brać ślub w naszym Kościele, to należy przyjąć, że mają dobrą wolę i otwartość do szacunku wzajemnego, również i w dziedzinie przynależności narodowej i kościelnej. Nie można zmarnować okazji do włączenia owych mieszanych rodzin w życie naszego Kościoła i narodu.

Warto byłoby również postawić pytanie o przynależność narodową licznych spolonizowanych potomków wysiedleńców z akcji „Wisła”. Uważają się już oni przeważnie za Polaków. Zdarza się jednak, że niektórzy z nich szukają drogi do Kościoła swych dziadków i rodziców. Jak wówczas winniśmy się do nich ustosunkować? Czy mamy im postawić warunek jak najszybszego powrotu do ukraińskości z językiem i całym jej bogactwem?

Rozmawiałem z osobami, które wywodzą się z polsko-ukraińskich rodzin mieszanych. Pytałem ich, jak się w naszym Kościele czują i czego odeń oczekują. Okazało się, że większość z nich nie żąda działań rewolucyjnych. Przeważnie akceptują oni naszą tradycję liturgiczną i język. Nie słyszałem o tym, by żądali oni dla siebie celebracji i kazań w języku polskim. Najczęściej korzystają z dwujęzycznych liturgikonów, by lepiej rozumieć teksty liturgiczne. Nie mogą być oni jednak traktowani w naszym Kościele jak powietrze, czy w najlepszym wypadku jako obcy. Oni istnieją, jest ich coraz więcej, często przyjęli oni oficjalnie nasz obrządek i stali się pełnoprawnymi członkami naszego Kościoła. Należy pamiętać również, że dokonana przez nich zmiana przynależności kościelnej nie ma żadnego wpływu na ich narodowość, tzn. nie pociąga za sobą zmiany przynależności narodowej.

Kwestia przynależności narodowej wiernych naszego Kościoła jest zróżnicowana również w innych krajach Zachodu i Wschodu. Prawdą jest, że większość naszych wiernych to Ukraińcy. Mamy jednak również przedstawicieli wielu innych narodowości. Osobiście spotykałem już grekokatolików Argentyńczyków, Brazylijczyków, Amerykanów, Kanadyjczyków, Niemców, a także ludzi o czarnej i żółtej barwie skóry. Gdy dwa miesiące temu byłem w Kijowie na uroczystościach intronizacji Głowy naszego Kościoła, spotkałem zakonnicę greckokatolicką, która była… Kirgizką. Kościół nasz w istocie jest ogólnoświatowy, ponieważ działa na prawie wszystkich kontynentach. Jednocześnie jest ukraińskim, ponieważ większość jego wiernych jest pochodzenia ukraińskiego. Nie możemy jednak zapominać, że ukraińskim jest [przede wszystkim] dlatego, że bierze swój początek z Chrztu Włodzimierzowego w rzece Dniepr w Kijowie, oraz że jest otwartym dla członków innych narodów. (…)”

 

Oryginał ukraiński:

https://www.cerkiew.net.pl/wp-content/uploads/2019/09/artykul_010.pdf

 

 

ŹRÓDŁO NR 2. Wywiad z Ks. Biskupem Włodzimierzem Juszczakiem, zamieszczony w nr 2/2010 półrocznika „Grekokatolicy.pl” (s. 3-7, cytowany fragment: s. 6-7)

 

 

O Kościele greckokatolickim w Polsce. Z ks. Biskupem Włodzimierzem Juszczakiem, Zwierzchnikiem Greckokatolickiej Eparchii Wrocławsko-Gdańskiej – rozmawia Ireneusz Kondrów

 

„(…)

IK: Jaką politykę duszpasterską powinni prowadzić grekokatolicy w Polsce, aby nie tylko przetrwać przez następnych 30 lat, ale przede wszystkim, aby być prężnym wyznaniem? Czy nie powinniśmy pomyśleć o duszpasterstwie w społeczeństwie polskim? Nasze niewielkie wspólnoty parafialne stanowią pewną alternatywę dla wielotysięcznych (anonimowych) wspólnot rzymskokatolickich.

Bp WJ: Po sąsiedzku we Wrocławiu mamy cerkiew prawosławną, w której od wielu lat odprawia się nabożeństwa w języku polskim. Jesteśmy w dobrych relacjach z proboszczem tej parafii i widzimy, że nie ma tam tłumów, ani gdy chodzi o prawosławnych, ani też gdy chodzi o katolików. Myślę, że u nas nie chodzi o to, by prowadzić jakąś akcję misyjną wśród rzymokatolików. Zawsze byli tacy łacinnicy, którzy przychodzili do naszych cerkwi ze względu na piękno liturgii i będą nadal przychodzić. Na pewno nigdy nie będą to jednak wielkie rzesze ludzi. Natomiast bezsprzecznie z czasem będziemy mieć problem: jak przemawiać do naszych ludzi, w jakim języku do nich mówić? Pośród naszych wiernych wiele osób młodych i w wieku średnim nie używa na co dzień języka ukraińskiego, co powoduje, że przestaje być on dla nich zrozumiały. Dlatego z czasem, może okazać się, że liturgia w języku ukraińskim będzie dla nich niezrozumiała. Stanie kiedyś przed nami pytanie, w jaki sposób dotrzeć do tych ludzi? Czy nie wyjść do nich z językiem polskim, aby mogli w tej wspólnocie z której wyszli, gdzie są ich korzenie, normalnie funkcjonować, czyli być świadomymi uczestnikami nabożeństw i życia Kościoła? Myślę, że będziemy musieli odpowiedzieć sobie na pytania: jak przemawiać do tych ludzi, jak ich ewangelizować? Uważam, że ten problem stanie przed nami szybciej i bardziej wyraziście jak prowadzenie misji pośród rzymskich katolików, tym bardziej, że rzymokatolicy mają duże wielotysięczne parafie, ale mają też i małe wspólnoty, gdzie mogą odnaleźć bliższy kontakt z duszpasterzem i Kościołem łacińskim.

IK: Miałem na myśli nie tyle misje w Kościele rzymskokatolickim, co zagospodarowanie pokolenia Polaków, które nie jest zawiązane z Kościołem rzymskokatolickim. Przecież są już rodziny polskie, które nie chrzczą swych dzieci, twierdząc, że ich dzieci same zdecydują o swej wierze i religijności. Uważam, że obecna sekularyzacja społeczności polskiej jest dla kościołów mniejszościowych: greckokatolickiego, ewangelickiego, prawosławnego itp. wielką szansą. Nie miałem na myśli prozelityzmu, ale misje pośród osób obojętnych wyznaniowo. Mam również pytanie dotyczące, jak ks. Biskup wspomniał, grekokatolików, którzy zatracają swą tożsamość ukraińską, jak i również rodzin mieszanych. Czy dla wspominanych osób nie powinniśmy w dużych miastach (wspólnotach) już dzisiaj organizować liturgii z elementami w języku polskim np. homilia, ewangelia, litanie? Nie mam na myśli głównych liturgii, ale może wieczorne liturgie, gdzie przychodzi niewiele osób.

Bp WJ: Uważam, że na dzień dzisiejszy z przyczyn emocjonalnych, byłoby to trudne do wprowadzenia. Jak będzie w przyszłości, nie wiem. Gdy chodzi o małżeństwa mieszane, to jest to dla nas rzeczywiście wielkie wyzwanie. W przyszłym roku będziemy próbowali zorganizować rekolekcje dla rodzin mieszanych. Na ostatnim zebraniu księży zostali oddelegowani duchowni do zorganizowania owego przedsięwzięcia. Rekolekcje będą prowadzone w języku polskim, aby pokazać otwartość naszego Kościoła i troskę o wszystkich naszych wiernych. Jest to bardzo ważna kwestia w życiu Kościoła, gdyż około 50% zawieranych małżeństw jest mieszanych narodowo i wyznaniowo.

IK: Gdy jesteśmy przy temacie małżeństw mieszanych i Polaków, którzy stanowią część naszego Kościoła, chcę zapytać, co ks. Biskup sądzi o napisaniu listu pasterskiego np. raz w roku w języku polskim do naszych grekokatolików Polaków? Odwołuję się tu do przykładu metropolity Szeptyckiego, który napisał list do Polaków grekokatolików, a także do faktu, że część jego listów pasterskich była tłumaczona na język polski.

Bp WJ: List Szeptyckiego do Polaków grekokatolików był skierowany do wspólnot, które były zdominowane przez polskojęzycznych grekokatolików. Obecnie w obu naszych eparchiach nie mamy takich wspólnot, które byłyby zdominowane przez wiernych pochodzenia polskiego. To, co dzisiaj robimy, to tłumaczymy nasze listy pasterskie na język polski i zamieszczamy na naszych stronach internetowych. Oczywiście nie są to listy wyłącznie do Polaków.

IK: Myślę jednak, że jeden list do Polaków w roku byłby swego rodzaju edukacją grekokatolików Ukraińców, żeby mieli większą świadomość, że w ich wspólnotach są Polacy, którzy porzucili swą rodzinną tradycję na rzecz naszej. Byłby to też przejaw troski biskupów greckokatolickich o niewielką pod względem ilościowym wspólnotę Polaków, która w niedalekiej przyszłości może być znacząca ze względu na liczbę zawieranych małżeństw ukraińsko-polskich.

Bp WJ: Uważam, że nie jest to zły pomysł. Rzeczywiście trzeba się zastanowić, czy nie warto byłoby go wprowadzić w życie. (…)”

 

Oryginał:

https://grekokatolicy.pl/aktualnosci/o-kosciele-greckokatolickim-w-polsce/

 

 

ŹRÓDŁO NR 3. Referat Ks. Biskupa Włodzimierza Juszczaka na I sesji Zgromadzenia Eparchii Wrocławsko-Koszalińskiej (12 grudnia 2020) – Kim jesteśmy? (Chto my je?).

 

„(…) W ówczesnych czasach nasz Kościół w Polsce stanowił swego rodzaju jednolity monolit (!). Tworzyli go przede wszystkim i niemal w całości wysiedleńcy i potomkowie wysiedleńców z akcji „Wisła”. Wszyscy czuli się jednym, wyrzuconym ze swych ziem narodem i jednym Kościołem, będącym jednak świadomym swego pochodzenia z Chrztu Włodzimierzowego.

 

Dopiero czasy późniejsze, bliższe do naszej dzisiejszej pamięci, zaczęły wprowadzać różne nowe elementy, które tworzą dzisiejszą mozaikę naszego Kościoła. On sam nadal pozostaje Kościołem, który wyrósł na Chrzcie Włodzimierzowym i, przyjąwszy Unię Brzeską, pozostaje w pełnej komunii z Następcą św. Piotra, Apostołem (!) Rzymu. Jednakże nasz Kościół w Polsce, z powodu nowych okoliczności, stał się nieco innym, niż był przed wysiedleniem w 1947 r. Czasy obecne stawiają przed nim nowe wyzwania, z którymi przyjdzie nam się - zapewne w najbliższych czasach - zmierzyć. Wymienię przynajmniej niektóre z nich:

1) Nowa, w ostatnich latach, emigracja naszych wiernych z Ukrainy. Nowo przybyłych do Polski obywateli ukraińskich mamy dziś kilka razy więcej, niż potomków wysiedleńców z akcji „Wisła”. Emigranci z Ukrainy, głównie w większych miastach, stanowią dziś znaczną część wiernych naszych parafii. Czas pandemii pokazał, że

2) Znaczna część naszych miejscowych rodzin, głównie z pokolenia średniego i młodszego, których korzenie wywodzą się z akcji „Wisła”, lecz także i część nowo przybyłych do Polski rodzin z Ukrainy posługuje się na co dzień językiem polskim. Język ojczysty albo znają, albo tylko rozumieją, ale w życiu codziennym nie posługują się nim. Do cerkwi przychodzą, jako do wspólnoty, do której tradycyjnie należą oni sami i ich bliscy.

Pojawia się pytanie o przynależność w przyszłości tego pokolenia do naszego Kościoła, który używa innego języka, niż codzienny język jego członków. Kościół nasz zawsze mówiła i mówi do swych wiernych w ich języku ojczystym. Co jednak czynić, gdy dotychczasowy język ojczysty naszych wiernych przestaje takim być? Nie chcemy, jako Kościół, i nie mamy zamiaru zmieniać naszego języka w cerkwi i Liturgii. Chcę jasno oświadczyć, że takiego zamiaru nie mamy. Praktycznym jednak zagadnieniem na przyszłość pozostaje: jak zwracać się do członków naszego Kościoła, gdy zatracą oni znajomość swego języka ojczystego? Można oczywiście powiedzieć: „a niech sobie idą”. Są to jednak przecież synowie i córki naszego narodu i naszego Kościoła. To dzieci Chrztu Włodzimierzowego, które są częścią naszego narodu i naszego Kościoła, za które jesteśmy odpowiedzialni i którym Kościół nasz jest zobowiązany głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu, w zgodzie z tradycją bizantyjską.

3) Ponad połowa nowych par małżeńskich, które przychodzą z prośbą o pobłogosławienie ich nowych rodzin, to tzw. małżeństwa mieszane: polsko-ukraińskie, czy też greckokatolicko-łacińskie. Chcą oni wziąć ślub w naszym Kościele, a także chcą żyć w tradycji liturgicznej naszego Kościoła. Otwartą pozostaje kwestia, czy jesteśmy gotowi przyjąć ich i uznawać ich odmienność, czy mamy dla nich propozycję praktycznego włączenia w życie naszego Kościoła?

Myśli wyrażone powyżej chcę zostawić do przemyślenia dla Delegatów naszego Zgromadzenia Eparchialnego, a także dla wszystkich wiernych naszego Kościoła. Są one i będą bardzo aktualne dla naszego Kościoła w najbliższej perspektywie. Przypomnę je krótko raz jeszcze:

1) Jak nie zagubić naszych wiernych, którzy przybyli do Polski z Ukrainy?

2) Jak mówić do naszego narodu, gdy naród ten zatraci swój język ojczysty?

3) Jak włączyć do życia naszego Kościoła małżeństwa mieszane, które chcą żyć tradycją naszego Kościoła?”

 

Oryginał ukraiński:

Chto my je?, „Kałendar Błahowista 2021”, s. 76-78 (publikacji w internecie brak).

 

 

ŹRÓDŁO NR 4. Rezolucje I sesji Zgromadzenia Eparchii Wrocławsko-Koszalińskiej, zatwierdzone i ogłoszone przez Ks. Biskupa Włodzimierza Juszczaka 1 marca 2021 r. (wybór)

 

       „I. KIM JESTEŚMY?

 

1. UKGK jest unikalnym Kościołem, za wierność któremu oddawali swe życie liczni męczennicy. Kiedy chcemy nadal być unikalnym Kościołem tradycji kijowskiej, rzeczą niezbędna jest praca nad świadomością naszych wiernych i kształtowanie pełnowartościowych, świadomych członków Kościoła powszechnego. Świadomość kościelna wiernych winna być oparta na znajomości historii Kościoła kijowskiego, jego niepowtarzalnej drogi [dziejowej] oraz źródeł chrześcijaństwa kijowskiego, a nie tylko na zewnętrznych aspektach obrządku wschodniego.

2. W procesie budowy różnych struktur naszego Kościoła, rozproszonych po całym świecie, ukazujących globalizm Kościoła, nie można zatracić całego  wielowiekowego dorobku, który wbrew różnym złożonym wydarzeniom dopomógł nam zachować wiarę, świadomość kościelną itd. Dlatego też jakiekolwiek zmiany w różnych obszarach życia kościelnego przeprowadzać należy z należytym uprzednim przemyśleniem, próbując przewidzieć skutki.

3. Należy prowadzić prace badawcze i zgłębiać chrześcijaństwo kijowskie Chrztu św. Włodzimierza, Kościół kijowski i cywilizację kijowską w ogóle.

4. Należy objaśniać ludowi Bożemu, że główną misją Kościoła jest głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu i życiu wiecznym w Chrystusie.

5. Należy pomagać wiernym naszego Kościoła odkrywać na nowo piękno i znaczenie swego obrządku.

6. Niezbędne jest wyjaśnianie wiernym, co oznacza być chrześcijaninem wschodnim w jedności wiary z Następcą św. Piotra i pomaganie im w świadomym praktykowaniu swej wiary zgodnie z własną tradycją kościelną.

7. Biorąc pod uwagę dzisiejsze procesy emigracyjne, postawić należy silny akcent na pracę duszpasterską z emigrantami z Ukrainy oraz z małżeństwami „mieszanymi” – rekolekcje, spotkania.

8. Małżeństwa mieszane i małżeństwa nowo przybyłych, głównie z Ukrainy, wiernych naszego, traktować należy jak swoich i włączać w aktywne życie wspólnot parafialnych.

9. Warto podkreślać potrzebę pielęgnowania praktycznej znajomości i używania języka ojczystego w rodzinach, bo od tego zależeć będzie, czy w przyszłości będzie on również żywym i zrozumiałym językiem naszych wiernych i naszego Kościoła.

10. Dopóki język ojczysty będzie językiem naszych rodzin, dotąd też język ukraiński powinien być językiem używanym w celebracjach liturgicznych w naszych cerkwiach. Gdy będą tego wymagać okoliczności duszpasterskie, można dopuścić również używanie języka polskiego.

11. W posłudze duszpasterskiej trzeba brać pod uwagę fakt, że w naszych parafiach jest coraz więcej wiernych, którzy nie mają praktycznej znajomości języka ojczystego oraz wiernych pochodzących z rodzin mieszanych lub czysto polskich, których językiem ojczystym i językiem używanym na co dzień jest język polski.

12. Należy zlecić Metropolitalnej Komisji Katechetycznej rozpoczęcie pracy nad przygotowaniem własnych podręczników do nauczania katechizmu dzieci i młodzieży.

13. W dziedzinie zachowania języka ojczystego i tradycji rodzicielskich należy współpracować z miejscowymi organizacjami społecznymi, z zachowaniem własnej autonomii i specyfiki, pamiętając przy tym również, że pierwszorzędnym zadaniem Kościoła jest głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu. (…)”   

 

Oryginał ukraiński:

https://www.cerkiew.net.pl/wp-content/uploads/2021/03/2021.03.01-Soborowi-postulaty-Eparchia-Wroc%C5%82awsko-Koszali%C5%84ska-pdf.pdf

 

 

ŹRÓDŁO NR 5. Homilia Ks. Biskupa Włodzimierza Juszczaka wygłoszona w katedrze wrocławskiej w Niedzielę o Samarytance – 30 maja 2021 r.

 

„(…) Odnosząc się do dzisiejszego przekazu Ewangelii, możemy powiedzieć, że również nasza wspólnota eparchialna jest także różnorodną. Dzisiaj tworzą ją ludzie różni. Początek jej dali wysiedleńcy z akcji „Wisła”, wypędzeni w 1947 r. z ziem ojczystych, czyli z ziem południowo-wschodnich Polski współczesnej. Część południową naszej obecnej eparchii tworzyli przede wszystkim wysiedleńcy z Łemkowszczyzny. Północne dekanaty naszej eparchii to wysiedleni z Przemyskiego, Nadsania, Jarosławszczyzny, Lubaczowszczyzny, Hrubieszowszczyzny. Wszyscy, których nie wywieziono w latach 1944-46 na Ukrainę Radziecką, znaleźli się na zachodzie i północy Polski powojennej, przywiezieni tutaj w towarowych, bydlęcych wagonach.    

 

Niedawno, bo od początku tego stulecia, a w większej liczbie dopiero po 2013 r., czyli po Rewolucji Godności, zaczęli przyjeżdżać do Polski do pracy, nauki lub po prostu w poszukiwaniach lepszego życia liczni obywatele Ukrainy. Obecnie ich liczba, głównie w największych miastach, przewyższa liczbę naszej ludności miejscowej. Przykładem takiej sytuacji jest m.in. Wrocław. Dzisiaj, na tej Boskiej Liturgii jest bez wątpienia więcej nowo przybyłych obywateli ukraińskich, niż miejscowych [Ukraińców], przesiedleńców z akcji „Wisła” i ich potomków. Nowo przybyli są również zróżnicowani. Jedni przyjechali z Ukrainy zachodniej, inni przybyli ze wschodniej. Jedni mówią po ukraińsku, inni po rosyjsku. Jedni chodzą do Kościoła greckokatolickiego, inni do prawosławnego. Jeszcze inni nie chodzą do żadnego.

 

W ostatnich latach zauważamy, że Kościół nasz jest jeszcze bardziej zróżnicowany. Małżeństwa mieszane, czyli polsko-ukraińskie, greckokatolicko-rzymskokatolickie, które w ostatnich latach stanowią przeważającą większość [zawieranych związków małżeńskich], skutkują tym, że w naszych cerkwiach mamy również niemałą liczbę wiernych narodowości polskiej. Niektórzy [z nich] przychodzą modlić się z nami z sympatii, albo dlatego, że podoba się im wschodnia tradycja naszego Kościoła z całym jej bogactwem duchowym. Inni oficjalnie przyjmują obrządek greckokatolicki. Mamy również dziś młode pokolenie potomków [przesiedleńców z ] akcji „Wisła”, które w ogromnym stopniu posługuje się, również w życiu osobistym, wyłącznie językiem polskim. 

Tak w praktyce wygląda nasza codzienność. Jednym to na pewno się nie podoba, innym może nieco mniej. Jednak dzisiaj nasza eparchia, której 25-lecie istnienia [właśnie] mija, jednoczy nas wszystkich w jedną wspólnotę kościelną. Nie ma wielkiego znaczenia, czy ktoś jest w tej wspólnocie od samego początku, czyli od 1996 r., czy jeszcze dawniej, bo od 1947 r., czy też przyłączył się do niej w ostatnich latach. Nie ma znaczenia, czy korzenie czyjeś sięgają akcji „Wisła”, czy też przybył on z Ukrainy wschodniej. Wszystkich nas jednoczy Chrystus, który przychodzi powiedzieć nam, że dla wszystkich nas jest On Zbawicielem, Który przyszedł, by zbawić każdego/każdą z nas. Stoi On ponad naszymi ludzkimi podziałami i chce, byśmy także i my uczyli się od Niego takiej postawy. (...)

 

Oryginał ukraiński:

https://www.cerkiew.net.pl/zycie-eparchii/%D0%BF%D1%80%D0%BE%D0%BF%D0%BE%D0%B2%D1%96%D0%B4%D1%8C-%D0%B2%D0%BB%D0%B0%D0%B4%D0%B8%D0%BA%D0%B8-%D0%B2%D0%BE%D0%BB%D0%BE%D0%B4%D0%B8%D0%BC%D0%B8%D1%80%D0%B0-%D1%8E%D1%89%D0%B0%D0%BA%D0%B0-%D0%BD-20/