wtorek, 10 września 2013

Ks. B. Maściuch zamiast bł. Jozafata Kocyłowskiego?

Przemyscy aktywiści "Wspólnoty Samorządowej Doliny Sanu" ujawnili wreszcie, jakiego to innego duchownego greckokatolickiego chcieliby mieć jako patrona ulicy w Przemyślu, zamiast bł. Jozafata Kocyłowskiego, biskupa i męczennika: ks. Bazylego Maściucha, zmarłego w 1936 r. administratora apostolskiego Łemkowszczyzny:

http://zapalowski.eu/index.php?option=com_content&view=article&id=2131%3Anowy-patron-ulicy-w-przemyslu&catid=20%3Amoim-zdaniem&Itemid=54

http://isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=8454

Cóż, jak widać, niewiele rozumieją z tej całej historii. Kiedy ogłosili, że mają "patrona zastępczego", miałem (niewielką) nadzieję, że zgłoszą kogoś ze wcześniejszych biskupów przemyskich, z XVIII-XIX w. na przykład, albo któregoś z zasłużonych kapłanów z tego okresu. Ciekawym pomysłem byłoby wysunięcie np. bł. Emiliana Kowcza, kapłana i męczennika (1884-1944), to byłoby jednak zbyt finezyjnym krokiem, nie na poziom "patriotów przemyskich". Takiej więc nadziei nie miałem, ale liczyłem na to, że wybiorą po prostu kogoś zasłużonego a nie budzącego kontrowersji ani wśród Polaków, ani wśród Ukraińców. A gdyby szukać wśród nowych męczenników UKGK, to zdecydowany wróg nacjonalizmu doncowsko-ounowskiego bł. Grzegorz Chomyszyn byłby też ciekawą propozycją. Oczywiście, pewnym minusem obu  kandydatur (bł. Emiliana i bł. Grzegorza) byłby brak poważniejszych związków z Przemyślem...

Tymczasem WSDS wybrała kandydata nie tylko nie "neutralnego", ale kontrowersyjnego, tylko dla drugiej strony. Administracja Apostolska Łemowszczyzny była, czy się nam to podoba czy nie, elementem antyukraińskiej polityki władz. Piszą aktywiści WSDS: Przejścia na prawosławie wśród Łemków ustały, a nawet nastąpiły powroty do obrządku greckokatolickiego - tylko że przejścia ustały na dobre PRZED utworzeniem AAŁ. Owszem, osobne biskupstwo w Sanoku (ale w ramach metropolii halickiej) byłoby OK. Podobnie OK byłoby poszanowanie partykularnych cech łemkowskich, a zwłaszcza - integralności tradycji wschodniej (nie tylko zresztą na Łemkowszczyźnie). Ale sposób, w jaki przeprowadzono utworzenie AAŁ - tworu doraźnie wyodrębnionego z eparchii przemyskiej, ale i z metropolii halickiej, utworzonego na mocy umowy międzynarodowej - był i jest nadal postrzegany jako dywersja w stosunku do UKGK i eparchii przemyskiej.

Trudno nie zacytować zresztą jeszcze jednego passusu:

Jego następcy kontynuowali jego dzieło, do czasu, kiedy to poprzez działanie nacjonalistów ukraińskich doszło do operacji „Wisła”. Dzięki polityce duszpasterskiej ks. Maściucha i jego następców, na terenie Łemkowszczyzny nie doszło do konfliktu z Polakami i mordów prowokowanych przez OUN i UPA. Łemkowie nie dali poparcia dla ideologii nacjonalistów ukraińskich.

Słowa te obrazują dość dobitnie sposób myślenia (?) "przemyskich patriotów". Ks. Maściuch i jego następcy dobrze wychowali Łemków, nie było konfliktu z Polakami, nie było mordów upowskich, ani poparcia dla ideologii OUN. OK - to dlaczego w takim razie tych "dobrze wychowanych" i stroniących od OUN i UPA Łemków dotknęła taż sama "Wisła"? Czyżby jednak doszło do niej nie tylko "poprzez działania nacjonalistów ukraińskich"? A może to nacjonaliści ukraińscy wysiedlali Łemków z ojczystych gór?


Nie miałbym nic przeciwko ulicy ks. B. Maściucha w Sanoku, a i w Przemyślu zresztą. Ale wysunięcie akurat tej kandydatury w tym kontekście (tj. jako zamiennika bł. Jozafata Kocyłowskiego) świadczy o tym, o czym pisałem był na początku: "patriotom przemyskim" nie chodzi o propozycję do przyjęcia dla wszystkich, im chodzi o to, by postawić na swoim, a jednocześnie zagrać na nosie dzisiejszym przemyskim Ukraińcom, którzy niewątpliwie - nie wchodząc w niuanse biografii i posługiwania ks. Maściucha - odbiorą propozycję WSDS jako skierowaną w nich prowokację.

WSDS zatem nie goi ran, a jątrzy. Działa nie na rzecz pojednania i kompromisu, a na rzecz dalszego konfliktu 2 społeczności.


PS. Przy wszystkich minusach sytuacji przemyskiej wypada zauważyć, że gdzie indziej bywa gorzej. Np. w innej historycznej stolicy eparchii Kościoła ruskiego w granicach obecnej Polski, w Chełmie, w ogóle nie ma patronów ulic związanych z ruskością/ukraińskością, Kościołem unickim (greckokatolickim) czy prawosławnym. Nie ma swej ulicy założyciel miasta, król Rusi Daniel Romanowicz. Nie ma jej nestor historiografii ukraińskiej, urodzony w Chełmie w 1866 r. M. Hruszewśkyj (tu była próba, ale odrzucona przez radę miasta w związku z tym, że Hruszewśkyj dążył do włączenia Chełma i Ziemi Chełmskiej w skład państwa ukraińskiego w roku... 1918). Nie mają swych ulic zasłużeni biskupi uniccy, jak Metody Terlecki (założyciel pierwszego chełmskiego gimnazjum), Jakub Susza (wybitny arcypasterz eparchii w czasach najtrudniejszych, pierwszy badacz historii Chełma, jeden z najwybitniejszych katolickich hierarchów w Rzeczypospolitej w II poł. XVII w., politycznie bez zarzutu, bo udał się pod Beresteczko do obozu królewskiego z cudowną ikoną chełmską Matki Bożej) czy Porfiriusz Skarbek-Ważyński (cywilny naczelnik powstania kościuszkowskiego w Ziemi Chełmskiej).  Nie uczczono w ten sposób także międzywojennego polityka ukraińskiego, autonomisty stojącego na platformie lojalności wobec państwa polskiego, szczerego zwolennika porozumienia - a przy tym rodowitego chełmianina z dziada pradziada - Antoniego Wasyńczuka.  Paradoksalnie zatem wypada stwierdzić, że to co dzieje się w Przemyślu (gdzie bądź co bądź rada miasta ustanowiła ulicę bł. Jozafata Kocyłowskiego, gdzie nawet wrogowie tej nazwy i postaci szukają zamiennika wśród grekokatolików), przy wszystkich zastrzeżeniach, wskazuje na sytuację o wiele lepszą niż w Chełmie, co jest niewątpliwie pochodną bez porównania większej liczebności i znaczenia Kościoła greckokatolickiego i społeczności ukraińskiej w grodzie nad Sanem.