wtorek, 18 grudnia 2012

WB Lubomir kard. Huzar o stosunku UKGK w diasporze do nie-Ukraińców

 
 Temat stosunku UKGK do nie-Ukraińców tudzież roli i miejsca tychże w Kościele greckokatolickim był na tym blogu poruszany nie raz i nie dwa. Np. we wpisie z 18.II.2011 zawarłem swego rodzaju antologię cytatów z różnych źródeł, świadczących o tym, że ani istnienie grekokatolików innej niż ukraińska narodowości, ani też uwzględnianie przez Kościół innych niż ukraiński języków w duszpasterstwie - nie są niczym złym, niesłychanym, ani też w ogóle nowym.

Nie zacytowałem wtedy ówczesnego Predstojatela UKGK, Wielce Błogosławionego Lubomira (od 2011 na emeryturze) - a szkoda, bo cytat, który prezentuję poniżej, byłby w sam raz. Ale cóż - dopiero w tych dniach odkryłem na blogu red. A. Babinśkiego wywiad z WB Lubomirem, przeprowadzony w 2009 r. przez tegoż Babinśkiego wraz z red. P. Didułą.

Nie mam teraz czasu tłumaczyć tego tekstu - ale dysponuję dostępem do programu transkrybującego ukraińskie teksty polskimi literami, więc może taka forma będzie dla polskojęzycznego czytelnika strawniejsza i zrozumialsza od oryginału?

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Na siohodni w Ameryci postało składne zawdannia pojednaty misiju sered naszczadkiw naszych emihrantiw, predstawnykiw nowoji chwyli emihraciji i ludej inszych nacionalnostej. Jak pojednaty potreby wsich cych ludej? 

Treba maty rozuminnia Cerkwy. Baczyte, majemo czotyry chwyli emihrantiw. Ja osobysto nałeżu do tretioji chwyli emihrantiw. Pryhaduju, koły my pryjszły w Ameryku, w Kanadu, zustriłysia iz wże czynnymy instytucijamy jeparchijamy, parafijamy, riznoho rodu cerkownymy i switśkymy orhanizacijamy, ałe kontakt z predstawnykamy druhoji czy perszoji chwyli ne buw dla nas łehkym. Wony widczuwały pewnu trudnist´, ja ne każu nechit´, ałe pewne nerozuminnia nowych emihrantiw. Bo pryjszły ludy, duże widminni wid nych. Teper wże tretia chwyla dobre osiła, stworyła, tak by skazaty, swoji struktury, a tut prychodyt´ nowa - czetwerta chwyla ludej, ja by skazaw, ludej «pidsowiećkych». Ja ne każu cioho w złomu rozuminni, tilky ci ludy wychowani w duże inszych obstawynach, w jakych sposib dumannia, sposib pidchodu do spraw je inakszym. Znowu ż, tam my majemo konflikty, ne tak konflikty, może, a brak spiwpraci. I ce zabere czasu, dobrych kilka rokiw szcze, poky ci dwi chwyli, ti wsi poperedni chwyli j cia nowa zacznut´ spiwpraciuwaty. Druhe pytannia, jake Wy poruszyły,– ce isnuwannia i pracia naszoji Cerkwy sered «czużych ludej». «Czużych» – u znaczenni ne ukrajinśkoho pochodżennia.
Meni zdajet´sia, szczo nasza Cerkwa powynna buty wpowni widkryta dla nych. My ne powynni kazaty, szczo ukrajinśka Cerkwa wykluczno dla ukrajinciw, jakszczo ty ne howorysz ukrajinśkoju – het´. Ni. Ce ne prawylno. Cerkwa powynna buty widkryta. My ne choczemo z tych ludej robyty ukrajinciw abo obmeżuwaty Cerkwu suto do ukrajinciw czy ukrajinomownych, ałe my musymo zberehty tu tradyciju, jaku my prynesły Ukrajiny – duchownu tradyciju. Nawit´ jakszczo powynni ce zrobyty mowoju krajiny, w jakij my opynyłysia. Skażimo, w Piwnicznij Ameryci – anhlijśka mowa. Musymo perekłasty naszi Bohosłużinnia, ałe czoho my ne powynni perekładaty, to ce naszoji duchownosti. My powynni buty nastilky swidomymy, chto my je, szczoby my mohty ce skazaty czużoju mowoju. I jakszczo chtoś zacikawłenyj i widczuwaje, szczo ta duchownist´ promowlaje do nioho, joho treba pryhornuty, ne widkynuty. Odnym słowom, nasza Cerkwa musyt´ buty widkrytoju. Ne bojatysia, szczo my perestanemo buty soboju, koły budemo maty u sebe ludej inszych narodiw czy inszych kultur. Jakszczo my je swidomi swoho, jakszczo my perekonani j majemo naprawdu hłyboke rozuminnia, szczo ce – nasza tradycija, my ne majemo czoho bojatyś. My pryjmemo jich, wony skriplat´ naszu Cerkwu. Wony ne zrujnujut´ jiji. Ne tak łehko nam ce pryjniaty, je rizni dumky szczodo cioho. Ja Wam każu tak, jak, meni zdajet´sia, wono powynno buty. Ce poniattia widkrytoji Cerkwy, jaka ne bojit´sia, jaka je swidoma i hotowa posłużyty inszym. Bo tut rozchodyt´sia pro służinnia. My choczemo z nymy podiłytysia naszymy skarbamy.
Naszi didy, pradidy, bat´ky, szczo pryjichały do Piwnicznoji j Piwdennoji Ameryky, niczoho z soboju ne prywezły – porożni kyszeni, ałe prywezły wiru w Boha. I buduwały Cerkwy, skorisze, jak buduwały swoji własni chaty. Wony buły wirujuczymy lud´my. Wony tu wiru zberehły. Ta wira rozrosłasia, postały jeparchiji, mytropoliji. Odnym słowom, my zakorinyłysia w tamtesznij zemli. Nasze tretie, czetwerte, pjate, szoste pokolinnia poczuwajet´sia w Ameryci ciłkowyto wdoma. Wony wże ne je emihranty, wony tam udoma. Może, wony pryjszły na sto rokiw piznisze wid anhłosaksiw czy wid irłandciw, ałe siohodni wony tam wże widczuwajut´ sebe ciłkowyto wdoma. Wony wże je miscewymy lud´my, ałe wodnoczas majut´ wełykyj skarb, jakyj jim peredały jichni bat´ky i jichni pradidy, jichni predky, jaki prywezły ce z Ukrajiny. I wony powynni ne bojatysia, na moju dumku, tym skarbom diłytysia z inszymy. Czoho bojatysia? Ti «inszi» nas ne znyszczat´, jakszczo my załyszatymemoś soboju. My sami znyszczymosia, jakszczo my budemo sydity u swojemu hetto. Budemo hynuty z roku w rik, budemo słabszymy j słabszymy…
Jakszczo my budemo widważni, upewneni w sobi, swidomi swojeji tradyciji ta hidnosti, my ne stratymosia, my tilky skripymosia i szcze posłużymo inszym.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

"Dziennik Wschodni": "Śledztwo w sprawie drzew ocenią sędziowie"

Grupa oburzonych wycinką 71 drzew z dawnego cmentarza przy Unickiej mieszkańców Lublina odwołała się od decyzji prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie zgody na usunięcie drzew. Takie odwołanie złożyło Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych. (...) Zażalenie na decyzję prokuratury zostało skierowane do Sądu Rejonowego Lublin-Zachód. – W zażaleniu wskazujemy na brak wnikliwości prokuratury, w tym zignorowanie zeznań kluczowych świadków – informuje Janusz Piezga, przewodniczący stowarzyszenia.

Zarzutów do śledztwa ma znacznie więcej. – Mamy nadzieję, że zażalenie zostanie przyjęte, a sąd podzieli naszą argumentację i skieruje sprawę do ponownego rozpatrzenia – dodaje.



Pełny tekst artykułu - w witrynie "Dziennika Wschodniego". 

niedziela, 16 grudnia 2012

"Nowy Tydzień w Lublinie": "Skandaliczna wycinka umorzona"

Lubelska prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez pracowników Wydziału Ochrony Środowiska UM Lublin. Były dyrektor tego wydziału był obwiniany o to, że pozwolił prywatnemu deweloperowi, szykującemu plac pod hipermarket, na wycinkę 71 zdrowych, ponad dwóchsetletnich drzew, rosnących na terenie dawnego unickiego cmentarza. Barbara Grzegorczyk ze Stowarzyszenia Miejsc Zapomnianych jest zszokowana decyzją śledczych. – Będziemy się od niej odwoływać, ponieważ mamy fotografie pni drzew oraz protokół wykonany przez dendrologa, który jednoznacznie wskazuje, że drzewa były zdrowe – mówi. – W sobotę 4 lutego wycięto 66 drzew, w poniedziałek 6 lutego, kolejne pięć. Mimo naszych interwencji, urzędnicy nie kiwnęli palcem, żeby uratować te pięć. Jeśli nie wygramy tej sprawy, to będzie oznaczało, że w Lublinie można zrobić z przyrodą co się zechce. Ludzie, którzy popełnili takie błędy, muszą ponieść odpowiedzialność – podkreśla Barbara Grzegorczyk.

Ciąg dalszy oraz zdjęcie - w witrynie "NWwL". 

sobota, 15 grudnia 2012

"Wycinka przy Walecznych: Obrońcy drzew wysłali zażalenie do prokuratury"

Nie było podstaw do umorzenia postępowania w sprawie wycinki 71 drzew przy ul. Walecznych w Lublinie - uważa Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych. - Wysłaliśmy zażalenie w tej sprawie - mówi prezes SOMZ. Jeśli prokuratura go nie uwzględni, sprawa trafi do sądu.
Stowarzyszenie zarzuca prokuraturze m.in. brak wnikliwości przy ocenie materiału dowodowego. - Śledczy zignorowali zeznania kluczowych świadków, w tym pracowników Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta - precyzuje Janusz Piegza, prezes SOMZ.

Ponadto, stowarzyszenie wytyka śledczym błędy w ustaleniach. - Prokuratorzy stwierdzili, że drzewa były w złej kondycji, a przecież były zdrowe - mówi Piegza i dodaje, że śledczy nie wzięli też pod uwagę oględzin, które na ich zlecenie przygotowali dendrolodzy.

- Do tego, prokuratura twierdzi, że wycinka nie wyrządziła żadnej szkody. Naszym zdaniem szkoda była duża - podsumowuje prezes SOMZ.


Ciąg dalszy artykułu red. EP (Ewy Pajuro?) na stronie WWW "Kuriera Lubelskiego". 

Zachęcam do lektury i komentowania online!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Przedwojenna tabliczka z cmentarza przy Unickiej/Walecznych

Sława Isusu Chrystu!

Temat dawnego cmentarza u zbiegu Walecznych i Unickiej w Lublinie jest chyba najczęściej poruszanym na tym blogu, zwłaszcza w bieżącym roku. Stało się to za przyczyną planów obecnego właściciela, przewidujących budowę tam tzw. "marketu na kościach". Czyli z powodów, co tu dużo mówić, zdecydowanie przykrych.

Warto jednakże, pisząc o tej nekropolii, oderwać się czasem od smutnej sprawy marketu i wycinki drzew z 4 bm.  Oto dawna, przedwojenna jeszcze tabliczka informacyjna:







(fotografia pochodzi z archiwum zarządu cmentarzy rzymskokatolickich w Lublinie).

Treść tabliczki:

CMENTARZ POLSKO-UNICKI

ZAŁOŻONY W ROKU 1611.

Ogrodzony za inicjatywą ALEKSANDRA BARANOWSKIEGO 
i ROBOTNIKÓW LUB. w 1924

Co wynika z tej tabliczki?


1) Intrygująca jest data 1611 - kwerenda archiwalna nie potwierdziła tak daleko sięgających korzeni nekropolii (acz pojawiały się hipotezy o jej XVI-wiecznym nawet rodowodzie). Może to pomyłka w dacie? Rok 1811 byłby, można by rzec - "w sam raz".

2) Określenie "polsko-unicki" obiektywnie jest nielogiczne: miesza narodowość z wyznaniem (obrządkiem). Ale jeśli przyjąć, że albo "polski" był tu synonimem "rzymskokatolickiego", albo "unicki" - "ruskiego" czy "ukraińskiego" - to wszystko wraca na swoje miejsca, zaś owi robotnicy czy pan Baranowski okazują się być nieźle zorientowani w dziejach cmentarza (oczywiście, w 1924 r. było im "bliżej" do tych czasów, żył jeszcze niejeden świadek okresu przed 1875 r.). Oczywiście, można też interpretować "polsko-unicki" jako podkreślenie nie dualistycznego charakteru cmentarza, a "polskości" lubelskich unitów. Niestety, nie da się zapytać autora tekstu, co mianowicie chciał wyrazić. :-(

3) Tabliczka pomija okres prawosławny (1875-1915, może i później). O czym to świadczy? Po pierwsze o traktowaniu tego cmentarza jako dobra nieprawnie zagarniętego przez Kościół prawosławny za czasów carskich - nielegalny zabór mienia nie tworzy tytułu własności, zwłaszcza moralnego. Po drugie, wskazuje raczej na to, że cmentarz w II RP nie był we władaniu prawosławnych, skoro nie przez nich został ogrodzony i tak właśnie na tabliczce opisany. Pośrednio świadczy o tym również fakt późniejszy: działkę nr 40 Parafia Prawosławna Przemienienia Pańskiego otrzymała w 1993 r. jako mienie zastępcze.

niedziela, 9 grudnia 2012

"Ul. Walecznych: Drzewa ścięli, śledztwo uschło"

Jeszcze rok temu na dawnym cmentarzu przy ul. Walecznych rosło 71 drzew. Parafia prawosławna, do której należy teren, znalazła firmę, która chciałaby postawić tu sklep.

 W lutym drzewa wycięto, bo podobno wszystkie bez wyjątku zagrażały bezpieczeństwu. Prokuratura właśnie umorzyła śledztwo w tej sprawie. Czy słusznie? 

 Cd. artykułu red. Dominika Smagi w witrynie "Dziennika Wschodniego".


A w jaki mianowicie sposób "śledztwo uschło"? O tym - od strony formalnej - dowiedzieć się można z lektury postanowienia o umorzeniu, opublikowanego na Facebook.com przez Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych.

środa, 5 grudnia 2012

Stow. Ochrony Miejsc Zapomnianych wobec umorzenia postępowania prokuratorskiego ws. wycinki


 Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych zamieściło w swym profilu na Facebook.com dwa ważne teksty. Pierwszym jest krótkie oświadczenie treści następującej:


Oświadczenie
Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych jest oburzone postanowieniem Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ o umorzeniu dochodzenia w sprawie przekroczenia uprawnień przez Pracowników Wydziału Ochrony Środowiska UM w Lublinie w związku z wycinką drzew na cmentarzu unickim w Lublinie w dniu 4 lutego 2012.
Postanowienie Prokuratury jest niezrozumiałe i kompromituje urząd. Wycinka była a

ktem dewastacji zasobów przyrodniczych dokonanym na terenie zabytkowym. Powołując się na względy bezpieczeństwa i rzekomo słabą kondycję zdrowotną drzew usunięto w jej wyniku zdrowe, wieloletnie okazy, co poświadczają zarówno liczne zdjęcia jak i opinie ekspertów. Trudno o bardziej jaskrawy przykład naruszenia prawa względem środowiska naturalnego. Nie ustaniemy w wysiłkach, aby sprawę doprowadzić do finału zgodnego z duchem praworządności.
 
 
 Drugi, obszerniejszy materiał  odnosi się do wielu szczegółów prokuratorskiego śledztwa, stawia bardzo ważne pytania i tezy - tym usilniej zatem zachęcam do jego lektury.
 
 
 Prokuratura idzie w zaparte

Kiedy po bulwersującej opinię publiczną Lublina wycince drzew na byłym cmentarzu Prezydent zapowiedział audyt w Wydziale Ochrony Środowiska, a sprawą zainteresowała się prokuratura przez moment wydawało się, że będzie tak, jak być powinno – skandal zostanie prześwietlony i rozliczony, zgodnie z prawem i obywatelskim sumieniem. Tymczasem do skandalu z 4 lutego b.r. prokuratura dopisała ciąg dalszy umarzając postępowanie. Oburzający werdykt jest finałem niezrozumiałego dochodzenia. Prowadzono je „w sprawie” z art. 231 par. 1. kpa, tj. o przekroczenie uprawnień urzędników Wydziału Ochrony Środowiska UM – organu, który wydał pozytywną decyzję wycinki. W tym kontekście przeprowadzone w toku postępowania przesłuchania i konfrontacje pracowników wymienionego wydziału wydają się naturalne, jaki jednak związek ze sprawą miały przesłuchania prezesa, wiceprezes i członków Stowarzyszenia Ochrony Miejsc Zapomnianych? Pytania nie dotyczyły zdarzenia tylko naszej działalności – pytano o okoliczności zawiązania Stowarzyszenia, ilość członków, datę rejestracji, częstotliwość spotkań. Cytując fragmenty z regulaminu podczas przesłuchania w Komendzie Miejskiej miałem wrażenie, że nasz wymiar sprawiedliwości nie wie co to jest organizacja pozarządowa. Niektóre z pytań zawierały insynuacje (jakie są ukryte cele Stowarzyszenia?). Ci z członków, którzy pamiętają czasy „Milicji Obywatelskiej” żartowali nawet, że dochodzenie weszło w nową fazę i teraz „wzięli się za nas”.
 
 Postępowanie „w sprawie” zostało sprowadzone do kwestii proceduralnych. Tropiąc ścieżki obiegu dokumentów w Wydziale zignorowano to, co istotnie zaszło w dniu 4 lutego. Przypomnijmy: Na terenie objętym nominalnie ochroną konserwatorską wycięto zdrowe drzewa, które wnioskodawca reklamował jako chore. Rzeczywistą kondycję drzew dokumentują zdjęcia i pisemna opinia niezależnego eksperta sporządzona bezpośrednio po zdarzeniu. Pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska ponaglani przez swojego przełożonego nie dokonali w terenie oględzin weryfikujących twierdzenie wnioskodawcy. Jako podmiotowi dysponującemu instytucjonalnym autorytetem (wniosek złożyła przecież Parafia a nie jakiś Kowalski) uwierzono mu zapewne „na słowo”. W konsekwencji - wydając decyzję zgodną z umotywowanym jak wyżej wnioskiem - nie naliczono też opłaty za ścięte drzewa. Procedury niewątpliwie naruszono, ale nie o nie same tu chodzi tylko o zasadność decyzji. W istocie kwestią drugorzędną są źródła, z jakich Wydział mógł czerpać wiedzę o kondycji zdrowotnej drzew porastających unicki cmentarz, istotne natomiast jest to, czy wiedza, którą dysponował była adekwatna i – w konsekwencji – czy właściwe były wynikające z niej działania. Ten problem – kluczowy przecież – prokuratura ominęła szerokim łukiem.


Zignorowano też inne wątki sprawy.
Dlaczego następca odchodzącego dyrektora Wydziału, w dążeniu do zapobieżenia egzekucji feralnej decyzji nie powiadomił prokuratury o podejrzeniu naruszenia prawa przez poprzednika? (Art. 184 kpa – udział prokuratury). To ochroniłoby drzewa. Zamiast tego podjął działania administracyjne, których nieskuteczności – jako doświadczony urzędnik – był świadom. „Wiedzieliśmy, ale zaryzykowaliśmy” – tak po wycince tłumaczył w Radiu Lublin jeden z kierowników z Wydziału karkołomną decyzję o zmianie decyzji z 9 listopada 2011, zawężającą ilość podlegających wycince drzew z 76 do 14 (!), zaskarżoną wskutek braków formalnych przez wnioskodawcę do SKO i ostatecznie, przez wspomniane gremium, unieważnioną. Dlaczego nikt z urzędników Wydziału Ochrony Środowiska nie zwrócił uwagi na fakt, że wnioskodawca w odstępie dziesięciu miesięcy złożył dwa motywowane różnymi względami wnioski o wycinkę, przy czym wniosek uzasadniany zamiarami inwestycyjnymi okazał się bardziej „powściągliwy” co do rozmiaru wycinki, aniżeli ten, który ostatecznie zrealizowano? Czyżby w ciągu 10 miesięcy aż tak dramatycznie pogorszyła się kondycja ponad 70 drzew? Owszem, wnioskodawca wezwany przez Wydział do uzupełnienia pierwszego wniosku nie uczynił tego, w związku z czym nie był on przedmiotem dalszego postępowania. Urzędnicy jednak mają głowy i biorą publiczne pieniądze nie tylko za to, żeby działać zgodnie z przepisami, ale również i za to, żeby w swojej pracy robili z tych głów od czasu do czasu użytek. Gołym okiem przecież widać, że w świetle pierwszego wniosku motywacja drugiego to „ lipa”.
Dlaczego wreszcie nikt z urzędników, rozpatrując wniosek, nie skonsultował go z miejskim konserwatorem zabytków, skutkiem czego dopuszczono nie tylko do usunięcia drzew, ale i do tego, aby przez kilka godzin ciężkim sprzętem rozjeżdżano teren, na którym znajdują się komory grobowe (usunięto go dopiero po naszej interwencji)?
 
 Postanowienie o umorzeniu ufundowane jest na absurdalnej logice dopuszczającej przestępstwo „zgodne z przepisami”. To kpina z prawa i z ludzi. Nie chcemy Temidy, która niczym pirat przepaskę nosi tylko na jednym oku – lewym bierze wzgląd na osoby a prawe zasłania przed faktami. Przykro i wstyd, że dzieje się to w Lublinie. Powiedzmy jasno: tu już nie chodzi wyłącznie o cmentarz i miejską zieleń, chodzi o elementarną sprawiedliwość, której rażący deficyt uświadamia mieszkańcom wspomniana decyzja. Jest on dla ludzi nie mniej dolegliwy niż deficyt miejsc pracy, nie zrekompensują go kolejne infrastrukturalne sukcesy dynamicznej prezydentury – nawierzchnie, chodniki, skrzyżowania. Jeżeli w tym względzie nic się u nas nie zmieni to lotnisko, którym obdarowała lublinian pęczniejąca grupa „dotrzymujących słowa” posłuży chyba tylko do tego, aby stąd wygodnie uciec.

Sprawę cmentarza unickiego czeka niebawem kolejna batalia prawna. Właściciel – Parafia Prawosławna zaskarżył bowiem plan zagospodarowania przestrzennego dla terenu u zbiegu ulic Unickiej i Walecznych do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Pozostaje mieć nadzieję, że miasto, które fatalnymi decyzjami urzędników przyłożyło rękę do wycinki tym razem poważnie stanie w obronie swoich uchwał i postępowanie nie zakończy się farsą. Pewności takiej jednak nie mamy.

wtorek, 4 grudnia 2012

Wraca sprawa wycinki na cmentarzu: eksdyrektor jednak niewinny?

Z przykrością wracam do sprawy dokonanej 4 lutego br. wycinki drzew na dawnym cmentarzu u zbiegu Walecznych i Unickiej w Lublinie. 

Jak już pisałem w lutym br., były dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Lublin, p. Marian Stani (nb. obecnie zatrudniony w Urzędzie Gminy Jedlnia-Letnisko na stanowisku naczelnika Wydziału Inwestycji i Gospodarki Komunalnej) stał się przedmiotem doniesienia do prokuratury w związku z okolicznościami, w których wydał zgodę na wycinkę. 16.II.2012 pytałem: "Czy eksdyrektor odpowie karnie za zezwolenie na wycinkę?"

No i doczekałem się odpowiedzi:

Śledztwo właśnie zostało umorzone.

Prokuratura potwierdziła wprawdzie, że zgadzając się na wycinkę, Stani nie zrobił wizji lokalnej, ale korzystał z wyników oględzin przeprowadzonych wcześniej, tyle że w zupełnie innych postępowaniach związanych ze skargami mieszkańców.

Śledczy uznali też, że wydział ochrony środowiska nie miał obowiązku naliczyć prawosławnej parafii ekstra opłaty. Ta jest obligatoryjna tylko wtedy, gdy działkę przeznaczono pod inwestycję, a teren przy Walecznych nie ma takiego statusu. W dodatku już w trakcie śledztwa na fali krytyki związanej z wycinką urząd zablokował jakiekolwiek próby stawiania supermarketów w tym miejscu. Ma to być miejsce pamięci.

Prokurator Jadwiga Nowak podkreśla też, że większość drzew, które poszły pod piłę, była chora, a parafia pw. Przemienia Pańskiego zobowiązała się do nasadzenia nowych drzew i krzewów przy jednej z lubelskich szkół. Ratusz nie zna szczegółów umorzenia i go na razie nie komentuje. Stanowisko prokuratury może zaskarżyć do sądu Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych.


Całość artykułu red. Karola Adamaszka dostępna na stronie "Gazety w Lublinie".


Warto też przeczytać artykuł EP (red. Ewy Pajuro?) w "Kurierze Lubelskim".

W kontekście umorzenia tej sprawy polecam także artykuł z "Dziennika Wschodniego" "Ściął topolę, która przygniotła jego matkę. Teraz ma zapłacić 18 tys. zł."


"Dziennik Wschodni" opublikował również artykuł  "Wycięto wszystkie drzewa. Śledczy: Nie ma za co karać", poświęcony umorzeniu sprawy eksdyrektora.

poniedziałek, 3 grudnia 2012