piątek, 12 listopada 2021

Ukraiński Kościół Greckokatolicki w Polsce wobec zagadnień językowo-narodowościowych: wybór źródeł (2011-2021)

SŁAWA ISUSU CHRYSTU!

 

Swego czasu zapowiedziałem był na Facebooku opublikowanie antologii publicznych wypowiedzi hierarchii UKGK w RP na temat spraw narodowościowo-językowych w kontekście greckokatolickiego życia kościelnego w Polsce. Dziś spełniam tę obietnicę. Wszystkie pięć zamieszczonych poniżej tekstów źródłowych są autorstwa jednego z biskupów, arcypasterza eparchii wrocławsko-gdańskiej (1999-2020) i wrocławsko-koszalińskiej  (od 2020), JE Włodzimierza Juszczaka. Nie jest to z mej strony jakiś przejaw dyskryminacji innych hierarchów – po prostu tylko Władyka Włodzimierz, o ile wiem, ma w dorobku aż tyle wypowiedzi tej rangi i objętości. Nie znaczy to, by należałoby je z tej racji dezawuować, traktując jako prezentację prywatnych poglądów; primo – po części przypominają one i bronią zasad uniwersalnych, wyrastających z wiary i praktyki Kościoła Chrystusowego, secundo – pierwsza z enuncjacji jest wręcz formalnie wyrazem wspólnego stanowiska całego Episkopatu UKGK w RP (z roku 2011).

Dzisiaj, w piątek 12 listopada 2021, w Przemyślu toczyć się będą obrady zainaugurowanego wczoraj uroczyście pierwszego posiedzenia Synodu Metropolitalnego, zrzeszającego biskupów Metropolii Przemysko-Warszawskiej. Publikując tę antologię właśnie dziś, pragnę uczcić owo wydarzenie, do którego, jako publicysta i uczestnik życia cerkiewnego, na miarę możliwości starałem się przyczynić. Jednocześnie osobom zainteresowanym poruszaną poniżej tematyką pragnę dać zebrany w jedno i łatwo dostępny (także w aspekcie językowym) wybór źródeł.

Skoro zaś już mowa o aspekcie językowym – teksty nr 1, 3, 4 i 5 są moimi tłumaczeniami z języka ukraińskiego. Wszystkie prawa zastrzeżone – all rights reserved – omnia iura vindicata.

 

 

ŹRÓDŁO NR 1. Obszerne fragmenty artykułu ”Zakołot” u Cerkwi? („Bunt” w Kościele?), opublikowanego w miesięczniku „Błahowist” nr 5/2011, napisanego w porozumieniu z JE Ks. Metropolitą Janem Martyniakiem, a będącego odpowiedzią na szereg wypowiedzi opublikowanych w tygodniku ukraińskim „Nasze Słowo” w pierwszych miesiącach 2011 r.

 

„(…) I. Autorzy piszący w „Naszym Słowie” podkreślają, że Kościół greckokatolicki w Polsce, szczególnie po 1947 r., był tym Kościołem, który w najcięższych czasach wspierał świadomość ukraińską naszego narodu, jego język i tradycje. Dzięki niestrudzonej pracy przedwojennych i powojennych pokoleń kapłanów greckokatolickich udało się przynajmniej po części przeciwstawić procesom polonizacyjnym, które, zdaniem wykonawców akcji „Wisła”, miały w ciągu dwudziestu lat pochłonąć w całości Ukraińców, rozproszonych w różnych zakątkach Polski północnej i zachodniej.

Do tego miejsca w pełni zgadzam się z redaktorami i piszącymi do „Naszego Słowa”. Nasz Kościół greckokatolicki zawsze był z narodem. Narodowi temu przepowiadał Słowo Boże w języku ojczystym i wspierał jego świadomość narodową bez względu na zagrożenia, które w różnych czasach pojawiały się z różnych kierunków. Kto chociaż trochę zna historię UKGK, ten dobrze zdaje sobie sprawę, jak wielkie zasługi miał i nadal ma Kościół greckokatolicki w zachowaniu ukraińskości.

Jednakże, czytając materiały zamieszczone na stronicach „Naszego Słowa”, nie sposób pozbyć się wrażenia, że Kościół jest w nich ujmowany głównie w kategoriach instytucji, której zadaniem jest zachowanie języka ojczystego i ukraińskości w szerokim tego słowa znaczeniu. Mówi się o Kościele ukraińskim – zapominając, że Kościół jest przede wszystkim Chrystusowy. Nasze, ukraińskie, podejście do Kościoła często bywa wyłącznie instrumentalnym: Kościół potrzebny jest dlatego, że pomaga zachować ukraińskość. Taki obraz Kościoła daleki jest od prawdy. Głównym zadaniem Kościoła jest głoszenie Słowa Bożego narodowi i jego uświęcanie. Jeśli by Kościół tego nie robił, utraciłby sens swego istnienia i to nawet gdyby czynił wysiłki dla zachowania ukraińskości.

Rzecz jasna, Kościół działa w konkretnych realiach geograficznych i społecznych. W szczególności nasz Kościół głosił i głosi Słowo Boże narodowi, który swą historią, językiem i tradycjami sięga czasów Rusi Kijowskiej. Narodowi temu przepowiadał Ewangelię na ziemiach ojczystych, a także wszędzie tam, gdzie naród ten rozrzucił po świecie los. Tak jest do dzisiaj. Głosząc Dobrą Nowinę, Kościół używa języka tegoż narodu, pielęgnuje jego zwyczaje i tradycje. Na każdej płaszczyźnie wspiera tożsamość tegoż narodu, nauczając szacunku do wszystkiego, co jest mu bliskie, drogie i rodzime. Jednak warto raz jeszcze przypomnieć, że głównym zadaniem Kościoła jest przepowiadanie Słowa Bożego i prowadzenie ludu Bożego ku zbawieniu. Pielęgnowanie ukraińskości z całym jej bogactwem – to działalność Kościoła, która prowadzona jest na innej, równoległej płaszczyźnie. Jest ona potrzebna. Nasz Kościół nigdy z niej nie rezygnował i nie rezygnuje dziś. Ale nieporozumieniem jest sprowadzanie działalności Kościoła wyłącznie do tego aspektu.

Kościół pracuje z różnymi pokoleniami naszych wiernych. Szczególną uwagę zwraca na najmłodszych, których naucza katechizmu i przygotowuje do Sakramentów Świętych. Niestety, młode pokolenie coraz częściej nie wynosi z domu znajomości języka ojczystego. Staramy się czynić wszystko, co możliwe, by głoszenie katechizmu dla tych dzieci, które prowadzimy w języku ojczystym, było zrozumiałe. Ale żądanie, by Kościół wziął na siebie obowiązek nauczania dzieci i młodzieży języka ojczystego, jest kolejnym nieporozumieniem. Chociaż w praktyce nasz Kościół niekiedy misję tę prowadzi, jednakże nauka języka ojczystego jest zadaniem organizacji świeckich we współpracy z rodzicami dzieci. Jednak nawet organizacje świeckie przy współpracy nauczycieli  i działaczy nie będą w stanie niczego zdziałać, jeśli młode pokolenie nie wyniesie z domu rodzinnego znajomości ojczystego języka, świadomości swego pochodzenia i miłości do wszystkiego, co ojczyste.    

 

II. Druga moja uwaga dotyczy języka naszego Kościoła. Do lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia codziennym językiem liturgicznym naszego Kościoła był język starosłowiański (!). Ukraiński używany był jedynie w czytaniach i kazaniach.  W końcu lat osiemdziesiątych nasz Kościół przeszedł w całości na język ukraiński. Język starosłowiański pozostaje jednak nadal oficjalnym językiem liturgicznym naszego Kościoła. Języka ukraińskiego, jako żywego, używamy w naszej Liturgii za zgodą Synodu Biskupów UKGK, korzystając z przekładów [tekstów] liturgicznych zatwierdzonych przez Władzę Kościelną.

Należy jednak wiedzieć, że nie wszędzie w Ukraińskim Kościele Greckokatolickim używany jest wyłącznie język ukraiński. Już od dawna języka angielskiego w Liturgii i przepowiadaniu używa nasz Kościół w USA, Kanadzie, a od 2 lat również w Australii. Portugalskiego używa nasz Kościół w Brazylii, a hiszpańskiego w Argentynie. Język rosyjski jest używany przez nasz Kościół w Rosji i Kazachstanie. Zakres wykorzystania innych języków w życiu liturgicznym naszego Kościoła jest zróżnicowany. Niekiedy dotyczy to tylko kazania, głoszonego w całości lub w części w języku miejscowym, w innych przypadkach – to pojedyncze części Służby Bożej, a niekiedy zarówno Liturgia, jak też i kazanie są w języku miejscowym, nie ukraińskim. Często zdarza się również i tak, że oprócz Liturgii w języku ukraińskim celebrowana jest także druga Boska Liturgia, w całości w języku danego kraju.

Przyczyną takiego stanu rzeczy są przede wszystkim procesy asymilacyjne. Emigracja ukraińska do Ameryki Północnej i Południowej ma już ponad sto lat. Potomkowie pierwszych emigrantów w ogromnym stopniu zatracili znajomość języka ojczystego, lecz nie utracili swego poczucia jedności z Kościołem ukraińskim i z Ukrainą. Świadomość swego pochodzenia pomaga im zachować Kościół; paradoksalnie, nawet wtedy, gdy zwraca się do nich w życiu liturgicznym w języku kraju osiedlenia.

Możemy ową praktykę oceniać różnie, lecz wymusiło ją życie. Nasz Kościół w diasporze stawał i staje wobec wyboru: czy odprawiać i przepowiadać wyłącznie po ukraińsku, stale tracąc z powodu asymilacji kolejne pokolenia wiernych – czy też wyjść na spotkanie wiernym z językiem miejscowym, dając im możliwość zachowania swej świadomości kościelnej i narodowej, chociażby i bez znajomości języka ojczystego?

W Polsce mamy szczególne uprzedzenie emocjonalne wobec używania języka polskiego w życiu liturgicznym. Nasze emocje wypływają z wzajemnej ciężkiej historii polsko-ukraińskiej (!). Każdego, kto utracił znajomość języka ojczystego, gotowi jesteśmy nazywać perekinczykiem. Paradoksalnie, prędzej jesteśmy gotowi pogodzić się z tym, by nasze dzieci i wnuki poszły do kościoła łacińskiego i tam modliły się po polsku, niż z tym, byśmy mieli dopuścić do używania w naszym Kościele języka polskiego.

(…)

 

III. Trzecim punktem, który chciałbym poruszyć w tym materiale, jest kwestia przynależności narodowej naszych wiernych.

Przeważnie ujmujemy to tak, że do naszego Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego przynależą jedynie Ukraińcy z różnych regionów Ukrainy i z diaspory. W praktyce jednak sytuacja nie wygląda aż tak jednoznacznie. Rozpatrując chociażby jedynie naszą rzeczywistość w Polsce, nie sposób nie zauważyć, że wśród naszych wiernych przeważającą większość stanowią Ukraińcy. Ale jednocześnie mamy również sporą grupę wiernych, korzenie których wywodzą się z Łemkowszczyzny i spośród których część nie uważa się za należących do narodu ukraińskiego. To ich prawo, które my, niezależnie od naszych poglądów, mamy obowiązek uszanować.

Często marginalizujemy również ilość wiernych naszego Kościoła, którzy są Polakami. Dla obiektywnego obserwatora rzeczywistość znowu może się okazać bogatszą, niż nasze o niej wyobrażenia. Warto wspomnieć, że tylko w ubiegłym 2010 roku w samej tylko eparchii wrocławsko-gdańskiej zawarto 30 mieszanych, rzymskokatolicko-greckokatolickich (innymi słowy: polsko-ukraińskich) małżeństw. To 2/3 wszystkich zawartych w tejże eparchii małżeństw. W przeliczeniu na osoby, to już 60 osób, do których dojdą jeszcze i dzieci. Razem to [będzie] już ok. 150 osób. I są to dane zaledwie z jednego roku. Na tle ogólnej liczby naszych wiernych – to już znaczna ilość. A zjawisko małżeństw mieszanych nie jest u nas nowym. Podobnie wygląda sytuacja także i w archieparchii [przemysko-warszawskiej]. Przekonany jestem, że ogromna większość tych rodzin w życiu codziennym komunikuje się po polsku. Zatem kim oni są: „naszymi” czy „nie-naszymi”? Mamy im zwiastować Dobrą Nowinę o zbawieniu czy nie? W jakim języku mamy to czynić?

Jeśli wspomniane pary postanowiły brać ślub w naszym Kościele, to należy przyjąć, że mają dobrą wolę i otwartość do szacunku wzajemnego, również i w dziedzinie przynależności narodowej i kościelnej. Nie można zmarnować okazji do włączenia owych mieszanych rodzin w życie naszego Kościoła i narodu.

Warto byłoby również postawić pytanie o przynależność narodową licznych spolonizowanych potomków wysiedleńców z akcji „Wisła”. Uważają się już oni przeważnie za Polaków. Zdarza się jednak, że niektórzy z nich szukają drogi do Kościoła swych dziadków i rodziców. Jak wówczas winniśmy się do nich ustosunkować? Czy mamy im postawić warunek jak najszybszego powrotu do ukraińskości z językiem i całym jej bogactwem?

Rozmawiałem z osobami, które wywodzą się z polsko-ukraińskich rodzin mieszanych. Pytałem ich, jak się w naszym Kościele czują i czego odeń oczekują. Okazało się, że większość z nich nie żąda działań rewolucyjnych. Przeważnie akceptują oni naszą tradycję liturgiczną i język. Nie słyszałem o tym, by żądali oni dla siebie celebracji i kazań w języku polskim. Najczęściej korzystają z dwujęzycznych liturgikonów, by lepiej rozumieć teksty liturgiczne. Nie mogą być oni jednak traktowani w naszym Kościele jak powietrze, czy w najlepszym wypadku jako obcy. Oni istnieją, jest ich coraz więcej, często przyjęli oni oficjalnie nasz obrządek i stali się pełnoprawnymi członkami naszego Kościoła. Należy pamiętać również, że dokonana przez nich zmiana przynależności kościelnej nie ma żadnego wpływu na ich narodowość, tzn. nie pociąga za sobą zmiany przynależności narodowej.

Kwestia przynależności narodowej wiernych naszego Kościoła jest zróżnicowana również w innych krajach Zachodu i Wschodu. Prawdą jest, że większość naszych wiernych to Ukraińcy. Mamy jednak również przedstawicieli wielu innych narodowości. Osobiście spotykałem już grekokatolików Argentyńczyków, Brazylijczyków, Amerykanów, Kanadyjczyków, Niemców, a także ludzi o czarnej i żółtej barwie skóry. Gdy dwa miesiące temu byłem w Kijowie na uroczystościach intronizacji Głowy naszego Kościoła, spotkałem zakonnicę greckokatolicką, która była… Kirgizką. Kościół nasz w istocie jest ogólnoświatowy, ponieważ działa na prawie wszystkich kontynentach. Jednocześnie jest ukraińskim, ponieważ większość jego wiernych jest pochodzenia ukraińskiego. Nie możemy jednak zapominać, że ukraińskim jest [przede wszystkim] dlatego, że bierze swój początek z Chrztu Włodzimierzowego w rzece Dniepr w Kijowie, oraz że jest otwartym dla członków innych narodów. (…)”

 

Oryginał ukraiński:

https://www.cerkiew.net.pl/wp-content/uploads/2019/09/artykul_010.pdf

 

 

ŹRÓDŁO NR 2. Wywiad z Ks. Biskupem Włodzimierzem Juszczakiem, zamieszczony w nr 2/2010 półrocznika „Grekokatolicy.pl” (s. 3-7, cytowany fragment: s. 6-7)

 

 

O Kościele greckokatolickim w Polsce. Z ks. Biskupem Włodzimierzem Juszczakiem, Zwierzchnikiem Greckokatolickiej Eparchii Wrocławsko-Gdańskiej – rozmawia Ireneusz Kondrów

 

„(…)

IK: Jaką politykę duszpasterską powinni prowadzić grekokatolicy w Polsce, aby nie tylko przetrwać przez następnych 30 lat, ale przede wszystkim, aby być prężnym wyznaniem? Czy nie powinniśmy pomyśleć o duszpasterstwie w społeczeństwie polskim? Nasze niewielkie wspólnoty parafialne stanowią pewną alternatywę dla wielotysięcznych (anonimowych) wspólnot rzymskokatolickich.

Bp WJ: Po sąsiedzku we Wrocławiu mamy cerkiew prawosławną, w której od wielu lat odprawia się nabożeństwa w języku polskim. Jesteśmy w dobrych relacjach z proboszczem tej parafii i widzimy, że nie ma tam tłumów, ani gdy chodzi o prawosławnych, ani też gdy chodzi o katolików. Myślę, że u nas nie chodzi o to, by prowadzić jakąś akcję misyjną wśród rzymokatolików. Zawsze byli tacy łacinnicy, którzy przychodzili do naszych cerkwi ze względu na piękno liturgii i będą nadal przychodzić. Na pewno nigdy nie będą to jednak wielkie rzesze ludzi. Natomiast bezsprzecznie z czasem będziemy mieć problem: jak przemawiać do naszych ludzi, w jakim języku do nich mówić? Pośród naszych wiernych wiele osób młodych i w wieku średnim nie używa na co dzień języka ukraińskiego, co powoduje, że przestaje być on dla nich zrozumiały. Dlatego z czasem, może okazać się, że liturgia w języku ukraińskim będzie dla nich niezrozumiała. Stanie kiedyś przed nami pytanie, w jaki sposób dotrzeć do tych ludzi? Czy nie wyjść do nich z językiem polskim, aby mogli w tej wspólnocie z której wyszli, gdzie są ich korzenie, normalnie funkcjonować, czyli być świadomymi uczestnikami nabożeństw i życia Kościoła? Myślę, że będziemy musieli odpowiedzieć sobie na pytania: jak przemawiać do tych ludzi, jak ich ewangelizować? Uważam, że ten problem stanie przed nami szybciej i bardziej wyraziście jak prowadzenie misji pośród rzymskich katolików, tym bardziej, że rzymokatolicy mają duże wielotysięczne parafie, ale mają też i małe wspólnoty, gdzie mogą odnaleźć bliższy kontakt z duszpasterzem i Kościołem łacińskim.

IK: Miałem na myśli nie tyle misje w Kościele rzymskokatolickim, co zagospodarowanie pokolenia Polaków, które nie jest zawiązane z Kościołem rzymskokatolickim. Przecież są już rodziny polskie, które nie chrzczą swych dzieci, twierdząc, że ich dzieci same zdecydują o swej wierze i religijności. Uważam, że obecna sekularyzacja społeczności polskiej jest dla kościołów mniejszościowych: greckokatolickiego, ewangelickiego, prawosławnego itp. wielką szansą. Nie miałem na myśli prozelityzmu, ale misje pośród osób obojętnych wyznaniowo. Mam również pytanie dotyczące, jak ks. Biskup wspomniał, grekokatolików, którzy zatracają swą tożsamość ukraińską, jak i również rodzin mieszanych. Czy dla wspominanych osób nie powinniśmy w dużych miastach (wspólnotach) już dzisiaj organizować liturgii z elementami w języku polskim np. homilia, ewangelia, litanie? Nie mam na myśli głównych liturgii, ale może wieczorne liturgie, gdzie przychodzi niewiele osób.

Bp WJ: Uważam, że na dzień dzisiejszy z przyczyn emocjonalnych, byłoby to trudne do wprowadzenia. Jak będzie w przyszłości, nie wiem. Gdy chodzi o małżeństwa mieszane, to jest to dla nas rzeczywiście wielkie wyzwanie. W przyszłym roku będziemy próbowali zorganizować rekolekcje dla rodzin mieszanych. Na ostatnim zebraniu księży zostali oddelegowani duchowni do zorganizowania owego przedsięwzięcia. Rekolekcje będą prowadzone w języku polskim, aby pokazać otwartość naszego Kościoła i troskę o wszystkich naszych wiernych. Jest to bardzo ważna kwestia w życiu Kościoła, gdyż około 50% zawieranych małżeństw jest mieszanych narodowo i wyznaniowo.

IK: Gdy jesteśmy przy temacie małżeństw mieszanych i Polaków, którzy stanowią część naszego Kościoła, chcę zapytać, co ks. Biskup sądzi o napisaniu listu pasterskiego np. raz w roku w języku polskim do naszych grekokatolików Polaków? Odwołuję się tu do przykładu metropolity Szeptyckiego, który napisał list do Polaków grekokatolików, a także do faktu, że część jego listów pasterskich była tłumaczona na język polski.

Bp WJ: List Szeptyckiego do Polaków grekokatolików był skierowany do wspólnot, które były zdominowane przez polskojęzycznych grekokatolików. Obecnie w obu naszych eparchiach nie mamy takich wspólnot, które byłyby zdominowane przez wiernych pochodzenia polskiego. To, co dzisiaj robimy, to tłumaczymy nasze listy pasterskie na język polski i zamieszczamy na naszych stronach internetowych. Oczywiście nie są to listy wyłącznie do Polaków.

IK: Myślę jednak, że jeden list do Polaków w roku byłby swego rodzaju edukacją grekokatolików Ukraińców, żeby mieli większą świadomość, że w ich wspólnotach są Polacy, którzy porzucili swą rodzinną tradycję na rzecz naszej. Byłby to też przejaw troski biskupów greckokatolickich o niewielką pod względem ilościowym wspólnotę Polaków, która w niedalekiej przyszłości może być znacząca ze względu na liczbę zawieranych małżeństw ukraińsko-polskich.

Bp WJ: Uważam, że nie jest to zły pomysł. Rzeczywiście trzeba się zastanowić, czy nie warto byłoby go wprowadzić w życie. (…)”

 

Oryginał:

https://grekokatolicy.pl/aktualnosci/o-kosciele-greckokatolickim-w-polsce/

 

 

ŹRÓDŁO NR 3. Referat Ks. Biskupa Włodzimierza Juszczaka na I sesji Zgromadzenia Eparchii Wrocławsko-Koszalińskiej (12 grudnia 2020) – Kim jesteśmy? (Chto my je?).

 

„(…) W ówczesnych czasach nasz Kościół w Polsce stanowił swego rodzaju jednolity monolit (!). Tworzyli go przede wszystkim i niemal w całości wysiedleńcy i potomkowie wysiedleńców z akcji „Wisła”. Wszyscy czuli się jednym, wyrzuconym ze swych ziem narodem i jednym Kościołem, będącym jednak świadomym swego pochodzenia z Chrztu Włodzimierzowego.

 

Dopiero czasy późniejsze, bliższe do naszej dzisiejszej pamięci, zaczęły wprowadzać różne nowe elementy, które tworzą dzisiejszą mozaikę naszego Kościoła. On sam nadal pozostaje Kościołem, który wyrósł na Chrzcie Włodzimierzowym i, przyjąwszy Unię Brzeską, pozostaje w pełnej komunii z Następcą św. Piotra, Apostołem (!) Rzymu. Jednakże nasz Kościół w Polsce, z powodu nowych okoliczności, stał się nieco innym, niż był przed wysiedleniem w 1947 r. Czasy obecne stawiają przed nim nowe wyzwania, z którymi przyjdzie nam się - zapewne w najbliższych czasach - zmierzyć. Wymienię przynajmniej niektóre z nich:

1) Nowa, w ostatnich latach, emigracja naszych wiernych z Ukrainy. Nowo przybyłych do Polski obywateli ukraińskich mamy dziś kilka razy więcej, niż potomków wysiedleńców z akcji „Wisła”. Emigranci z Ukrainy, głównie w większych miastach, stanowią dziś znaczną część wiernych naszych parafii. Czas pandemii pokazał, że

2) Znaczna część naszych miejscowych rodzin, głównie z pokolenia średniego i młodszego, których korzenie wywodzą się z akcji „Wisła”, lecz także i część nowo przybyłych do Polski rodzin z Ukrainy posługuje się na co dzień językiem polskim. Język ojczysty albo znają, albo tylko rozumieją, ale w życiu codziennym nie posługują się nim. Do cerkwi przychodzą, jako do wspólnoty, do której tradycyjnie należą oni sami i ich bliscy.

Pojawia się pytanie o przynależność w przyszłości tego pokolenia do naszego Kościoła, który używa innego języka, niż codzienny język jego członków. Kościół nasz zawsze mówiła i mówi do swych wiernych w ich języku ojczystym. Co jednak czynić, gdy dotychczasowy język ojczysty naszych wiernych przestaje takim być? Nie chcemy, jako Kościół, i nie mamy zamiaru zmieniać naszego języka w cerkwi i Liturgii. Chcę jasno oświadczyć, że takiego zamiaru nie mamy. Praktycznym jednak zagadnieniem na przyszłość pozostaje: jak zwracać się do członków naszego Kościoła, gdy zatracą oni znajomość swego języka ojczystego? Można oczywiście powiedzieć: „a niech sobie idą”. Są to jednak przecież synowie i córki naszego narodu i naszego Kościoła. To dzieci Chrztu Włodzimierzowego, które są częścią naszego narodu i naszego Kościoła, za które jesteśmy odpowiedzialni i którym Kościół nasz jest zobowiązany głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu, w zgodzie z tradycją bizantyjską.

3) Ponad połowa nowych par małżeńskich, które przychodzą z prośbą o pobłogosławienie ich nowych rodzin, to tzw. małżeństwa mieszane: polsko-ukraińskie, czy też greckokatolicko-łacińskie. Chcą oni wziąć ślub w naszym Kościele, a także chcą żyć w tradycji liturgicznej naszego Kościoła. Otwartą pozostaje kwestia, czy jesteśmy gotowi przyjąć ich i uznawać ich odmienność, czy mamy dla nich propozycję praktycznego włączenia w życie naszego Kościoła?

Myśli wyrażone powyżej chcę zostawić do przemyślenia dla Delegatów naszego Zgromadzenia Eparchialnego, a także dla wszystkich wiernych naszego Kościoła. Są one i będą bardzo aktualne dla naszego Kościoła w najbliższej perspektywie. Przypomnę je krótko raz jeszcze:

1) Jak nie zagubić naszych wiernych, którzy przybyli do Polski z Ukrainy?

2) Jak mówić do naszego narodu, gdy naród ten zatraci swój język ojczysty?

3) Jak włączyć do życia naszego Kościoła małżeństwa mieszane, które chcą żyć tradycją naszego Kościoła?”

 

Oryginał ukraiński:

Chto my je?, „Kałendar Błahowista 2021”, s. 76-78 (publikacji w internecie brak).

 

 

ŹRÓDŁO NR 4. Rezolucje I sesji Zgromadzenia Eparchii Wrocławsko-Koszalińskiej, zatwierdzone i ogłoszone przez Ks. Biskupa Włodzimierza Juszczaka 1 marca 2021 r. (wybór)

 

       „I. KIM JESTEŚMY?

 

1. UKGK jest unikalnym Kościołem, za wierność któremu oddawali swe życie liczni męczennicy. Kiedy chcemy nadal być unikalnym Kościołem tradycji kijowskiej, rzeczą niezbędna jest praca nad świadomością naszych wiernych i kształtowanie pełnowartościowych, świadomych członków Kościoła powszechnego. Świadomość kościelna wiernych winna być oparta na znajomości historii Kościoła kijowskiego, jego niepowtarzalnej drogi [dziejowej] oraz źródeł chrześcijaństwa kijowskiego, a nie tylko na zewnętrznych aspektach obrządku wschodniego.

2. W procesie budowy różnych struktur naszego Kościoła, rozproszonych po całym świecie, ukazujących globalizm Kościoła, nie można zatracić całego  wielowiekowego dorobku, który wbrew różnym złożonym wydarzeniom dopomógł nam zachować wiarę, świadomość kościelną itd. Dlatego też jakiekolwiek zmiany w różnych obszarach życia kościelnego przeprowadzać należy z należytym uprzednim przemyśleniem, próbując przewidzieć skutki.

3. Należy prowadzić prace badawcze i zgłębiać chrześcijaństwo kijowskie Chrztu św. Włodzimierza, Kościół kijowski i cywilizację kijowską w ogóle.

4. Należy objaśniać ludowi Bożemu, że główną misją Kościoła jest głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu i życiu wiecznym w Chrystusie.

5. Należy pomagać wiernym naszego Kościoła odkrywać na nowo piękno i znaczenie swego obrządku.

6. Niezbędne jest wyjaśnianie wiernym, co oznacza być chrześcijaninem wschodnim w jedności wiary z Następcą św. Piotra i pomaganie im w świadomym praktykowaniu swej wiary zgodnie z własną tradycją kościelną.

7. Biorąc pod uwagę dzisiejsze procesy emigracyjne, postawić należy silny akcent na pracę duszpasterską z emigrantami z Ukrainy oraz z małżeństwami „mieszanymi” – rekolekcje, spotkania.

8. Małżeństwa mieszane i małżeństwa nowo przybyłych, głównie z Ukrainy, wiernych naszego, traktować należy jak swoich i włączać w aktywne życie wspólnot parafialnych.

9. Warto podkreślać potrzebę pielęgnowania praktycznej znajomości i używania języka ojczystego w rodzinach, bo od tego zależeć będzie, czy w przyszłości będzie on również żywym i zrozumiałym językiem naszych wiernych i naszego Kościoła.

10. Dopóki język ojczysty będzie językiem naszych rodzin, dotąd też język ukraiński powinien być językiem używanym w celebracjach liturgicznych w naszych cerkwiach. Gdy będą tego wymagać okoliczności duszpasterskie, można dopuścić również używanie języka polskiego.

11. W posłudze duszpasterskiej trzeba brać pod uwagę fakt, że w naszych parafiach jest coraz więcej wiernych, którzy nie mają praktycznej znajomości języka ojczystego oraz wiernych pochodzących z rodzin mieszanych lub czysto polskich, których językiem ojczystym i językiem używanym na co dzień jest język polski.

12. Należy zlecić Metropolitalnej Komisji Katechetycznej rozpoczęcie pracy nad przygotowaniem własnych podręczników do nauczania katechizmu dzieci i młodzieży.

13. W dziedzinie zachowania języka ojczystego i tradycji rodzicielskich należy współpracować z miejscowymi organizacjami społecznymi, z zachowaniem własnej autonomii i specyfiki, pamiętając przy tym również, że pierwszorzędnym zadaniem Kościoła jest głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu. (…)”   

 

Oryginał ukraiński:

https://www.cerkiew.net.pl/wp-content/uploads/2021/03/2021.03.01-Soborowi-postulaty-Eparchia-Wroc%C5%82awsko-Koszali%C5%84ska-pdf.pdf

 

 

ŹRÓDŁO NR 5. Homilia Ks. Biskupa Włodzimierza Juszczaka wygłoszona w katedrze wrocławskiej w Niedzielę o Samarytance – 30 maja 2021 r.

 

„(…) Odnosząc się do dzisiejszego przekazu Ewangelii, możemy powiedzieć, że również nasza wspólnota eparchialna jest także różnorodną. Dzisiaj tworzą ją ludzie różni. Początek jej dali wysiedleńcy z akcji „Wisła”, wypędzeni w 1947 r. z ziem ojczystych, czyli z ziem południowo-wschodnich Polski współczesnej. Część południową naszej obecnej eparchii tworzyli przede wszystkim wysiedleńcy z Łemkowszczyzny. Północne dekanaty naszej eparchii to wysiedleni z Przemyskiego, Nadsania, Jarosławszczyzny, Lubaczowszczyzny, Hrubieszowszczyzny. Wszyscy, których nie wywieziono w latach 1944-46 na Ukrainę Radziecką, znaleźli się na zachodzie i północy Polski powojennej, przywiezieni tutaj w towarowych, bydlęcych wagonach.    

 

Niedawno, bo od początku tego stulecia, a w większej liczbie dopiero po 2013 r., czyli po Rewolucji Godności, zaczęli przyjeżdżać do Polski do pracy, nauki lub po prostu w poszukiwaniach lepszego życia liczni obywatele Ukrainy. Obecnie ich liczba, głównie w największych miastach, przewyższa liczbę naszej ludności miejscowej. Przykładem takiej sytuacji jest m.in. Wrocław. Dzisiaj, na tej Boskiej Liturgii jest bez wątpienia więcej nowo przybyłych obywateli ukraińskich, niż miejscowych [Ukraińców], przesiedleńców z akcji „Wisła” i ich potomków. Nowo przybyli są również zróżnicowani. Jedni przyjechali z Ukrainy zachodniej, inni przybyli ze wschodniej. Jedni mówią po ukraińsku, inni po rosyjsku. Jedni chodzą do Kościoła greckokatolickiego, inni do prawosławnego. Jeszcze inni nie chodzą do żadnego.

 

W ostatnich latach zauważamy, że Kościół nasz jest jeszcze bardziej zróżnicowany. Małżeństwa mieszane, czyli polsko-ukraińskie, greckokatolicko-rzymskokatolickie, które w ostatnich latach stanowią przeważającą większość [zawieranych związków małżeńskich], skutkują tym, że w naszych cerkwiach mamy również niemałą liczbę wiernych narodowości polskiej. Niektórzy [z nich] przychodzą modlić się z nami z sympatii, albo dlatego, że podoba się im wschodnia tradycja naszego Kościoła z całym jej bogactwem duchowym. Inni oficjalnie przyjmują obrządek greckokatolicki. Mamy również dziś młode pokolenie potomków [przesiedleńców z ] akcji „Wisła”, które w ogromnym stopniu posługuje się, również w życiu osobistym, wyłącznie językiem polskim. 

Tak w praktyce wygląda nasza codzienność. Jednym to na pewno się nie podoba, innym może nieco mniej. Jednak dzisiaj nasza eparchia, której 25-lecie istnienia [właśnie] mija, jednoczy nas wszystkich w jedną wspólnotę kościelną. Nie ma wielkiego znaczenia, czy ktoś jest w tej wspólnocie od samego początku, czyli od 1996 r., czy jeszcze dawniej, bo od 1947 r., czy też przyłączył się do niej w ostatnich latach. Nie ma znaczenia, czy korzenie czyjeś sięgają akcji „Wisła”, czy też przybył on z Ukrainy wschodniej. Wszystkich nas jednoczy Chrystus, który przychodzi powiedzieć nam, że dla wszystkich nas jest On Zbawicielem, Który przyszedł, by zbawić każdego/każdą z nas. Stoi On ponad naszymi ludzkimi podziałami i chce, byśmy także i my uczyli się od Niego takiej postawy. (...)

 

Oryginał ukraiński:

https://www.cerkiew.net.pl/zycie-eparchii/%D0%BF%D1%80%D0%BE%D0%BF%D0%BE%D0%B2%D1%96%D0%B4%D1%8C-%D0%B2%D0%BB%D0%B0%D0%B4%D0%B8%D0%BA%D0%B8-%D0%B2%D0%BE%D0%BB%D0%BE%D0%B4%D0%B8%D0%BC%D0%B8%D1%80%D0%B0-%D1%8E%D1%89%D0%B0%D0%BA%D0%B0-%D0%BD-20/

 

 

wtorek, 9 marca 2021

Narodowy Spis Powszechny 2021 - mój osobisty apel do grekokatolików w Polsce

 SŁAWA ISUSU CHRYSTU!


1 kwietnia 2021 r. rozpocznie się w Polsce Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2021 (w skrócie: NSP 2021). Pierwotnie miał trwać do 30 czerwca br., obecnie w toku procesu legislacyjnego jest nowelizacja ustawy, przesuwająca ową datę do 30 września br.

Jak podaje GUS, w ramach spisu będą zbierane m.in. następujące dane:


Charakterystyka etniczno-kulturowa:

  1. narodowość – przynależność narodowa lub etniczna;
  2. język, którym posługują się osoby w kontaktach domowych;
  3. wyznanie – przynależność do wyznania religijnego.


Podstawową metodą spisową będzie tym razem samospis internetowy (zob. spis.gov.pl/jak-mozna-sie-spisac/ ).

W związku z tym chciałbym niniejszym zaapelować do zamieszkałych w Polsce moich współwyznawców - grekokatolików. Jest to apel osobisty, prywatny, kierowany przez jednego z członków wspólnoty kościelnej do pozostałych jej wiernych. 


PO PIERWSZE: Bardzo proszę o to, by nie wstydzić się podać zgodnie z prawdą swej przynależności kościelnej. Nie odmawiać odpowiedzi, nie podawać odpowiedzi niezgodnej z prawdą. Przynależność kościelna jest - należy pamiętać - obiektywną częścią tożsamości człowieka, nie zaś kwestią subiektywnego poczucia. Zgodnie przy tym z prawem kanonicznym, nawet długotrwałe praktykowanie w innym obrządku nie wpływa na przynależność kościelną wiernego (por. KPK, kan. 112 par. 2 i KKKW, kan. 36). 

Dla chrześcijanina wierność Prawdzie jest wartością niepodważalną. Dla grekokatolika - członka mniejszościowego wschodniego Kościoła katolickiego w kraju o większości rzymskokatolickiej - jest to również arcyważny element osobistego świadectwa. Świadectwa wiary świętej, ale i wierności naszej świętej tradycji, która jest naszą przyrodzoną formą wyznawania i praktykowania tejże wiary.

Zatem nie bójmy się przyznawać do swej przynależności, nie kryjmy się za odmową odpowiedzi, nie podawajmy się też za kogoś, kim obiektywnie nie jesteśmy!


PO DRUGIE: W odniesieniu do pytań o identyfikację narodowo-etniczną oraz język nie bójmy się odpowiadać zgodnie z prawdą i sumieniem. 

W pytaniu o język domowy - odpowiedzmy zgodnie z prawdą. W odróżnieniu od NSP 2011, na stronie GUS nie opublikowano jak dotąd aplikacji testowej, w której można by się przekonać, jak dokładnie wygląda elektroniczny kwestionariusz spisowy. Nie wiadomo zatem, czy będzie można podać tylko jeden, czy też dwa języki. Jeśli będzie możliwość podania dwóch - a w naszym kręgu domowym rzeczywiście są używane 2 języki - proszę podać oba. Pytanie o język domowy jest pytaniem, odpowiedź na które ma charakter obiektywny, tak jak i pytanie o przynależność wyznaniową. 

W przypadku pytania o identyfikację narodowo-etniczną: odpowiedzmy zgodnie z sumieniem, zgodnie z tym, kim się naprawdę czujemy. Unikajmy przy tym pokusy dostosowywania się do czyichkolwiek życzeń czy poglądów. Jeśli czujesz się Ukraińcem, zadeklaruj to, bez względu na to, jakie o Ukrainie i Ukraińcach czytujesz komentarze w sieci, jak odbierasz politykę rządu wobec mniejszości narodowych, jak by się podobało Twemu sąsiadowi/koledze z pracy/szefowi. Jeśli czujesz się Polakiem, to pamiętaj, że jako grekokatolik nie masz żadnego religijnego (!) czy innego obowiązku, by koniecznie być Ukraińcem - i ani ksiądz proboszcz, ani Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup, ani zarząd Związku Ukraińców w Polsce (dowolnego szczebla, od koła po ZG) nie mają w tej sprawie nic do gadania. Jeśli czujesz się Łemkiem, i jako taki - członkiem odrębnego narodu wschodniosłowiańskiego, również zadeklaruj to otwarcie w ankiecie spisowej, nie zważając na poglądy innych. 

Jeżeli będzie możliwość identyfikacji podwójnej, a Ty się do takowej poczuwasz - np. jako Polak pochodzenia ukraińskiego uważasz swe korzenie za ważną część tożsamości osobistej - nie wstydź się podać tej drugiej identyfikacji. Podobnie, jeśli jesteś Łemkiem opcji ukraińskiej, uwzględnij to w ankiecie spisowej. 


Nie wiadomo, czy w spisie będzie pytanie o język ojczysty. To nie to samo, co język domowy. Jeśli będzie pytanie o język ojczysty, rozumiany jako "język najbardziej bliski sobie" (jak było w spisie powszechnym z 1931 r.) - to zadeklaruj zgodnie z sumieniem. Tak ujęty język ojczysty nie musi być tym językiem, którym władasz najlepiej. Wydaje się jednak, że ewentualne pytanie o język ojczysty będzie pytaniem o mother tongue, czyli język pierwszy, czyli ten, w którym dana osoba nauczyła się mówić. Takie są tendencje statystyki międzynarodowej, więc nie ma się co spodziewać, by w spisie obecnym nastąpił od nich odwrót - tym bardziej, że w 1931 r. pytanie o język ojczysty było w istocie substytutem pytania o narodowość, którego w owym spisie nie było. Pytanie o "język pierwszy" jest pytaniem o rzeczywistość obiektywną - odpowiedzmy zatem zgodnie z prawdą. O ile, rzecz jasna, takie pytanie w ogóle padnie.


PODSUMOWUJĄC: potraktujmy spis poważnie, dążmy do tego, by spisać się sami, bez udziału rachmistrza, odpowiadajmy na pytania zgodnie z prawdą obiektywną i sumieniem, tj. realną naszą samoświadomością, nie starając się nikomu przypodobać ani dostosować do czyichkolwiek życzeń.     


TYLKO PRAWDA I SUMIENIE! - niech to będzie naszą dewizą.


niedziela, 7 marca 2021

"Живі у нашій пам’яті – віртуальний український некрополь у Польщі" - звернення Укр. Історичного Т-ва у Польщі

 Як звичайний член (а насправді член-засновник) УІТуП поміщую внизу звернення отримане від Голови Товариста, п. проф. Романа Дрозда:


ЗВЕРНЕННЯ

 

Українське історичне товариство у Польщі за підтримки Об’єднання українців у Польщі та інших українських організацій приступає до здійснення проєкту «Живі у нашій пам’яті – віртуальний український некрополь у Польщі», звертається до всіх, яким небайдужа доля відомих дочок та синів українського народу, підтримати реалізацію проєкту.

 

Метою проєкту є створення загальнодоступної інформаційної платформи on-line (у польському- та українськомовному варіантах) про місця поховань у Польщі постатей важливих для української національної пам’яті. Проєкт передбачає зібрання наявних даних про кілька сотень місць поховань, виконання фотографічної документації та виготовлення біографічних інформацій про вказаних осіб. Здійснення проєкту буде відбуватися поетапно протягом трьох років.

Здійснення цього едукаційного проєкту створить можливість віднайти місце поховання даної особи та отримати про неї основні інформації. Таким чином, ми повернемо у сучасну свідомість значне число людей, які мають свій незаперечний внесок в українську історію та культуру.

 

У першому етапі проєкту  протягом 2021 року „«Живі у нашій пам’яті – віртуальна некрополь української інтелігенції у Польщі міжвоєнного періоду”, проходитиме документація місць поховань вояків українських армій, які проживали у Польщі після поразки Визвольних змагань 1917–1921 років. Імена тих українських героїв-воїнів, часто героїв двох народів, досі, на жаль, маловідомі широкому загалу як у Польщі, так і в Україні. Наш проєкт має змінити цю погану ситуацію. Ми хочемо пригадати, що завдяки тодішній інтелектуальній еліті українського народу відбувався процес формування модерної політичної нації, яка відродила традицію української державности. Водночас плануємо задокументовання місць поховань видатних українців з Лемківщини, Бойківщини, Перемишльщини, Надсяння, Ярославщини, Любачівщини, Холмщини, Підляшшя у період 1918-1939.

 

Сьогодні ми хочемо похилитися над їхніми могилами, щоб їм віддати належну пошану, а нам і нашим нащадкам допомогти плекати думку, що історію творять небайдужі люди, заангажовані в працю для суспільного блага. Хочемо водночас усвідомити, що польсько-українська історія не обмежується поодинокими сумними чи радісними подіями, але поляки і українці були і будуть сусідами завжди.

Фінансові пожертви на кошти виконання проєкту слід висилати на банківський рахунок Українського історичного товариства у Польщі з допискою  „Na działalność statutową – żywi w naszej pamięci” 

Nr konta: 36 1440 1387 0000 0000 1310 6525

Для заграниці:

BIC (SWIFT):  BPKOPLPW

IBAN: PL 36 1440 1387 0000 0000 1310 6525

Bank name: PKO Bank Polski SA

Bank address: PKO Bank Polski S.A., 02-515 Warszawa, ul. Puławska 15

 

Без Вашої фінансової підтримки наш задум неможливо реалізувати. Збережім пам’ять про місця поховань наших славних предків!

 

др габ. Роман Висоцький,

Ярослав Вуйцік,

проф. Ігор Галагіда,

др габ. Богдан Гальчак,

проф. Роман Дрозд,

проф. Ростислав Жерелик,

др Григорий Купріянович,

Александр Маслей,

проф. Марко Мельник,

др Лука Рейт,

Юрій Рейт,

Мирослав Скірка,

Олександр Стець,

Петро Тима.

 

sobota, 6 marca 2021

„Żywi w naszej pamięci - wirtualna ukraińska nekropolia w Polsce": apel Ukr. Tow. Historycznego w Polsce

Jako członek zwyczajny (a ściślej: członek-założyciel) UTHwP zamieszczam poniżej apel otrzymany od Prezesa Towarzystwa, p. prof. Romana Drozda:


 

APEL

 

Szanowni Państwo!

 

Ukraińskie Towarzystwo Historyczne w Polsce rozpoczyna realizację kilkuletniego projektu edukacyjnego

„Żywi w naszej pamięci - wirtualna ukraińska nekropolia w Polsce".

 

Celem projektu jest stworzenie strony internetowej z interaktywną mapą, na którą zostaną naniesione cmentarze i miejsca pochówków osób pochodzenia ukraińskiego, które zasłużyły się dla narodu ukraińskiego i polskiego po 1918 r., a ich groby znajdują się na terytorium dzisiejszej Polski. Zaznaczone na mapie pochówki zostaną wyposażone w kartę nagrobka, dokumentacją fotograficzną z opisem oraz notę biograficzną osoby tam spoczywającej. Strona, mapa oraz powstały katalog osób będą udostępnione dla wszystkich zainteresowanych.

 

Pierwszym etapem realizacji projektu  w 2021 r.  – „Żywi w naszej pamięci - wirtualna nekropolia inteligencji ukraińskiej w Polsce okresu międzywojennego”, jest stworzenie  interaktywnego katalogu - mapą rozmieszczenia na terenie Polski mogił osób pochodzenia ukraińskiego, zasłużonych dla rozwoju nauki, kultury, życia społecznego i gospodarki w Drugiej Rzeczypospolitej Polskiej. Podobną inwentaryzacją  zostaną objęte cmentarze żołnierzy Ukraińskiej Republiki Ludowej.

 

W sferze zainteresowania są groby ukraińskiej emigracji politycznej 1918-1921 roku – wojskowych ukraińskich walczących z Rosją bolszewicką o wolną Ukrainę i wolną Polskę, przedstawicieli wielotysięcznej elity państwa ukraińskiego zmuszonej do opuszczenia zniewolonej przez bolszewików Ukrainy i osiadłej na emigracji w Polsce. Inwentaryzacją zostaną objęte także groby osób, które wniosły znaczący wkład w rozwój życia religijnego i społecznego środowisk ukraińskich II RP, a także działały na rzecz współpracy polsko-ukraińskiej.

 

Projekt realizowany będzie w ciągu 3 lat, a jego zakres zależny będzie od wysokości zgromadzonych środków finansowych oraz od ilości odnalezionych na terenie Polski grobów.

Projekt będzie dostępny on-line w polskiej i ukraińskiej wersji językowej.

 

Szanowni Państwo, pomóżcie zrealizować ten projekt wpłacając datek finansowy na konto bankowe Ukraińskiego Towarzystwa Historycznego w Polsce z dopiskiem: „Na działalność statutową – żywi w naszej pamięci”.

Nr konta: 36 1440 1387 0000 0000 1310 6525

dla wpłat z zagranicy:

BIC (SWIFT):  BPKOPLPW

IBAN: PL 36 1440 1387 0000 0000 1310 6525

Bank name: PKO Bank Polski SA

Bank address: PKO Bank Polski S.A., 02-515 Warszawa, ul. Puławska 15

 

Realizacja naszego projektu będzie niemożliwa bez Państwa wsparcia finansowego. Zachowajmy pamięć o zasłużonych dla nas wszystkich ludziach!

 

Prof. Roman Drozd

Prof. Igor Hałagida

Dr hab. Bohdan Halczak

Dr Grzegorz Kuprianowicz

Aleksander Maślej

Prof. Marek Melnyk

Jerzy Rejt

Dr Łukasz Rejt

Mirosław Skórka

Aleksander Stec

Piotr Tyma

Jarosław Wujcik

Dr hab. Roman Wysocki

Prof. Rościsław Żerelik

 

 

czwartek, 25 lutego 2021

MOJE UWAGI DO "Tez do projektu ustawy o cmentarzach i pochówkach, opracowanych przez uczestników Inicjatywy Społecznej >Niezapomniane cmentarze<”

 

Tezy do projektu ustawy o cmentarzach i pochówkach opracowane przez uczestników Inicjatywy Społecznej „Niezapomniane cmentarze”

 

Na początek zastrzeżenie, właściwie zbyteczne, ale na wszelki wypadek warto je poczynić. Autor uwag jest duchownym greckokatolickim i historykiem, ale wypowiada się tu wyłącznie w imieniu własnym, nie zaś Kościoła czy instytucji świeckiej, ze współpracy z którą się utrzymuje.

Uwaga wstępna – „Tezy do projektu” firmują w dużej mierze prawnicy, w tym pięcioro samodzielnych pracowników nauki, czyli doktorów habilitowanych bądź „tytularnych” profesorów nauk prawnych (na 17 sygnatariuszy) – a także jeden radca prawny, o którym nie wiemy, czy stopień bądź tytuł naukowy posiada. Jest rzeczą nieco zawstydzającą, że grono złożone w 35 % z jurystów nie przedłożyło po prostu gotowego projektu ustawy, wzbogaconego o streszczenie zmian, które miałyby zostać w nowej ustawie wprowadzone do polskiego porządku prawnego. Co gorsza, kilka punktów „Tez” ma charakter kompletnie anormatywny, wskutek czego trudno się do nich pozytywnie czy negatywnie ustosunkować.

Poza prawnikami oraz działaczami społecznymi (na których zapewne spoczął główny, jeśli nie cały ciężar pracy nad stworzeniem „Tez”) wśród 17 sygnatariuszy znajdujemy tylko jedną osobę powiązaną zawodowo z branżą pogrzebową. Zwraca też uwagę brak przedstawicieli środowiska zarządców cmentarzy, w tym duchownych różnych wyznań (acz jeden z prawników jest również teologiem baptystycznym). Być może jest to zamierzone przez pomysłodawców „Tez” – domyślam się, że chodzić mogło o uniknięcie sprzeciwów wobec niektórych przedstawionych poniżej pomysłów, skoro i tak można przewidzieć, że w toku procesu legislacyjnego zainteresowane środowiska będą i tak w ten czy inny sposób konsultowane. Jeśli takie były motywy, to cóż – mieszczą się one w granicach racjonalności, co nie zmienia faktu, że (być może wskutek takiego właśnie składu grona firmującego „Tezy”) kilka punktów oceniam jako oderwane od cmentarnej rzeczywistości. 

 

 

1) Cmentarze jako dobro użytku publicznego mogą być tylko własnością publiczną (Skarbu Państwa i jednostek samorządu terytorialnego) lub związków wyznaniowych.

 

To nie jest żadnym novum – ustawa z dnia 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych (dalej U95) w ust. 1 przewiduje istnienie wyłącznie cmentarzy komunalnych i wyznaniowych. Ustawa z dnia 28 marca 1933 r. o grobach i cmentarzach wojennych (dalej U33) w art. 6 ust. 1 „dorzuca” jeszcze i „groby i cmentarze wojenne”, znajdujące się „pod opieką Państwa”.

Dopuszcza się oddanie cmentarzy będących własnością publiczną w zarząd podmiotów niepublicznych na ściśle określonych warunkach.

Zastanawiające, dlaczego PT. Sygnatariusze nie rozważają w ogóle pomysłu, by „podmioty niepubliczne” (inne niż związki wyznaniowe) mogły po prostu „na ściśle określonych warunkach” cmentarze zakładać. Wprowadzanie komercyjnego (?) zarządcy na cmentarz publiczny wydaje mi się daleko mniej stosownym rozwiązaniem. Doświadczenia z tzw. partnerstwem publiczno-prywatnym, delikatnie mówiąc, nie zawsze są najlepsze. Jeśli, powiedzmy, gmina odda jedyny swój cmentarz komunalny w zarząd podmiotowi komercyjnemu, będzie to sytuacja przypominająca znane następstwa pochopnej prywatyzacji monopoli naturalnych. Jeśli gmina poza „zwykłym” cmentarzem komunalnym założy drugi, przeznaczony z góry pod „partnerstwo publiczno-prywatne”, to zachodzi jedna z 2 ewentualności: albo ten „zwykły” jest bliski zapełnienia, ergo mamy znów do czynienia z faktyczną prywatyzacją (przewidywanego) monopolu naturalnego, albo – gdy „zwykły” funkcjonuje normalnie – to dlaczego równolegle działający cmentarz „komercyjny” (w sensie: nie wyznaniowy) nie mógłby od początku działać na gruntach zakupionych przez podmiot planujący prowadzić taką działalność? W szczególności pewne formy pochówków, zakładające chowanie prochów czy nawet ciał zmarłych bez upamiętnień jednostkowych lub też z upamiętnieniami nietrwałymi z założenia (np. krzyż drewniany nie podlegający wymianie po upływie wyznaczonego okresu), umożliwiające przez to chowanie na pewnej ograniczonej powierzchni niemalże nieograniczonej liczby zmarłych, mogłyby być dla podmiotów komercyjnych atrakcyjną formą rozszerzenia profilu działalności (zakładam, że w grę wchodziłyby głównie firmy już czynne w branży pogrzebowej). Oczywiście, musiałaby to być działalność podległa specjalnym regulacjom, ale w końcu i dzisiaj firmy pogrzebowe prowadzą działalność w obszarze dość ściśle unormowanym.  

 

 Dopuszcza się pochówki prochów ludzkich poza cmentarzami za zgodą właściciela nieruchomości i przy spełnieniu szczegółowych wymagań.

Prochów owszem, ale dlaczego nie zwłok również (oczywiście „przy spełnieniu…” itd.)? Jeśli ktoś ma posiadłość ziemską i chce być pochowany w grobie pod ulubionym drzewem – to dlaczego nie?

 

2) Wprowadzenie podziału na cmentarze czynne i nieczynne, w tym formalnie zamknięte i w związku z tym przekształcone w tereny cmentarne, a po ekshumacji wszystkich szczątków ludzkich – przekształcone w tereny pocmentarne.

 

A jakie tu można dostrzec istotne novum w stosunku do regulacji już obowiązujących (U59, art. 1 ust. 4-5, art. 6, art. 7 ust. 6)? Nie wiem, czy to skromne zakresowo doprecyzowanie będzie miało znaczenie w kwestii żywo obchodzącej przynajmniej niektórych działaczy społecznych firmujących „Tezy”, a mianowicie – w sprawie statusu i losów cmentarzy niejako opuszczonych na skutek wysiedleń bądź eksterminacji (a czasem zaniku wskutek asymilacji czy emigracji) społeczności etniczno-wyznaniowych, których członkowie byli tam chowani (cmentarze określane nieraz z użyciem przedrostka „po-”: „poukraińskie”, „poniemieckie”, skądinąd żydowskie rzadko są określane jako „po-”).

 

3) Wskazanie podmiotów odpowiedzialnych za podjęcie decyzji o zamknięciu cmentarza będącego w przeszłości był [!] cmentarzem wyznaniowym, a obecnie stanowi własność Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego.

 

Wskazanie – kogo mianowicie? Przez analogię do przepisów obecnie obowiązujących: rada miasta/gminy (wojewoda) za zgodą/po zasięgnięciu opinii właściwej władzy wyznaniowej (problem, gdy takiej nie ma – dotyczy to w szczególności pewnej liczby denominacji protestanckich z ziem północnych i zachodnich). Czy jakoś inaczej? Jedna z propozycji na tyle ogólnych, że trudno się wypowiadać na tak lub nie.

 

4) Wprowadzenie wymogu, iż zbyciu i zabudowie mogą podlegać wyłącznie tereny pocmentarne.

Słusznie.

 

5) Zapewnienie związkom wyznaniowym (w tym będącym pierwotnie właścicielem) prawa zgłaszania sprzeciwu wobec decyzji o zmianie przeznaczenia terenu cmentarnego po cmentarzu wyznaniowym. Przyznanie związkom wyznaniowym interesu prawnego w zakresie ochrony cmentarzy (czynnych) i terenów cmentarnych przed ich niszczeniem, w tym w drodze zabudowy (związek wyznaniowy powinien mieć prawa strony w postępowaniach administracyjnych z zakresu planowania przestrzennego i prawa budowlanego).

 

Słuszne wzmocnienie ochrony z art. 6 ust. 2-3 U59.

 

6) Wprowadzenie zasady, że dawny cmentarz wyznaniowy nie traci swego wyznaniowego charakteru wskutek tego, że własność nieruchomości cmentarnej przeszła na rzecz Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego.

 

Należałoby doprecyzować, co w tym wypadku znaczy „wyznaniowy charakter”. Czy obowiązek zachowania specyficznych norm prawa religijnego danej społeczności, czy też jakieś prawa (obowiązki?) odnośnych organów danego wyznania w stosunku do takiego cmentarza?

 

7) Nałożenie na gminy obowiązku rejestracji / identyfikacji i oznakowania wszystkich cmentarzy. Nałożenie obowiązku wpisu wszystkich cmentarzy (czynnych i nieczynnych) do wojewódzkich i gminnych ewidencji zabytków (w związku z art. 6 ustawy o ochronie zabytków mówiącym, że każdy cmentarz jest zabytkiem, bez względu na stan zachowania).

 

Rejestracja i oznakowanie – tak. Natomiast ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami w art. 6 ust. 1 pkt 1 lit. f nie stanowi bynajmniej, „że każdy cmentarz jest zabytkiem”. Należałoby zapewne wprowadzić po prostu stosowną cezurę wieku czy daty założenia: zabytkowym jest każdy cmentarz założony 50 (100 lat) temu lub przed 1.I.1946 (1.IX.1939). Pierwsze rozwiązanie pozwoli na sukcesywne uzupełnianie listy cmentarzy zabytkowych bez konieczności nowelizacji ustawy.

 

8) Rozróżnienie cmentarzy w rozumieniu ustawy i zabytków archeologicznych obejmujących pochówki (przesądzenie kwestii: od kiedy „czasowo” istnieje cmentarz o długiej historii).

 

Rozumiem, że doprecyzowanie/rozwinięcie myśli, którą znajdujemy już w art. 19 U59 jest celowe i pożądane, ale znów – nie ma tu żadnej konkretnej propozycji! Myślę, że problemu nie stanowią z jednej strony cmentarzyska kultur pradziejowych (czyli z okresu, gdy na naszych ziemiach nie znano pisma, czy też nie zachowały się rodzime źródła pisane z tego okresu), z drugiej – cmentarze zakładane na mocy przepisów oświeceniowych i późniejszych, zwykle poza miastem czy na peryferiach. Problemem są ewentualnie dawniejsze cmentarze przykościelne czy przycerkiewne, na ogół dawno już zatarte na powierzchni ziemi, oraz nekropolie znajdujące się w kryptach świątynnych, gdzie może spoczywać i kilka tysięcy osób (casus badanych niedawno krypt dawnej katedry unickiej w Chełmie). Niestety, PT. Sygnatariusze nie proponują żadnego konkretnego rozwiązania…

 

9) Wprowadzenie obowiązku oznaczania cmentarzy, terenów cmentarnych i terenów pocmentarnych w ewidencji gruntów.

 

Słuszne.

 

10) Szczegółowe uregulowanie prawa do grobu.

 

Znowu brak jakichkolwiek konkretów.

 

11) Regulacja pochówków (dawnych i nowych) w miejscach innych niż cmentarze (np. na terenie budynków sakralnych, terenów przylegających do tych budynków), w tym uregulowanie procedury wydawania zgody na takie pochówki.

Pomysł regulowania dziś „dawnych” pochówków tego typu może co najwyżej służyć jako kanwa dla różnego rodzaju dowcipów. Jeśli chodzi o pochówki współczesne, to owszem, regulacja w sensie określenia pewnych norm – higienicznych przede wszystkim – wydaje się racjonalna, natomiast „uregulowanie procedury wydawania zgody” kłóci się chociażby z propozycją z pkt 12 (zakładam, że chodzi o zgodę władz publicznych, nie zaś – istotnie konieczną, ale nie potrzebującą ustawowej regulacji w przedmiocie procedury uzyskania – zgodę kompetentnych władz wyznaniowych). 

 

12) Wprowadzenie do listy możliwych form pochówku praktyki rozsypania na terenie prywatnym popiołów (szczątków)  pochodzących ze spopielenia – po zyskaniu zgody właściciela oraz na terenie publicznym (samorządowym, państwowym) bez zgody z wyłączeniem niektórych miejsc – np. wód śródlądowych i morza w określonej odległości od wybrzeża (na wzór prawa w Wielkiej Brytanii). Wprowadzenie do listy możliwych miejsc pochówku prywatnych kolumbariów, katakumb itp.

 

Tak, ale z 2 zastrzeżeniami. Primo: taka forma pochówku winna być oparta na udokumentowanej uprzedniej zgodzie osoby, której szczątki mają być w ten sposób potraktowane. Inaczej dochodzić może – zwłaszcza w skomplikowanych układach rodzinnych – do sytuacji w istocie polegających na znieważeniu szczątków ludzkich. Secundo: nie wiem, czy w przypadku terenów publicznych nie byłoby lepsze raczej określenie miejsc, na których wolno rozsypywać prochy, niż sporządzenie listy wyjątków.

Nota bene: regulacje obecne nie zawierają efektywnych mechanizmów uniemożliwiających rozsypywanie prochów. Po kremacji nie ma obowiązku pochowania urny w określonym terminie. Nikt też przy pochówku urnowym nie kontroluje zawartości urny, czy np. nie zawiera ona 3 kg żwiru, podczas gdy rzeczywiste prochy osoby zmarłej zostały gdzieś rozsypane.

 

13) Określenie prawa do pochowania szczątków ludzkich.

 

Kolejny punkt, co do którego właściwie nie można się wypowiedzieć, ponieważ brak w nim rzeczywistej treści normatywnej. Skądinąd U59 w art. 10 określa dość szczegółowo „prawo pochowania zwłok ludzkich”. Na czym miało być polegać novum?  

 

14) Wprowadzenie prawa do pochówków w nieoznaczonych grobach na wydzielonych kwaterach cmentarzy (łąki pamięci, kwatery leśne).

 

Słuszne, z zastrzeżeniem wyrażonym już powyżej wobec rozsypywania prochów: powinna być wymagana uprzednia zadokumentowana zgoda osoby, której szczątki mają być w ten sposób pochowane. W warstwie terminologicznej sprzeciw budzi nazywanie „łąką pamięci” formy pochówku, której istotą i celem jest właśnie zatarcie pamięci o zmarłym. Jeśli ktoś chce być w ten sposób pochowany – proszę bardzo, lecz chyba mogłoby to się obyć bez gwałtu na języku polskim tudzież elementarnym zdrowym rozsądku?

 

15) Wprowadzenie taksy (maksymalnej stawki opłaty) cmentarnej (także w stosunku do cmentarzy wyznaniowych), ustalanej w oparciu o medianę wynagrodzenia w gminie (lub o inny mierzalny wskaźnik) oraz wprowadzenie obowiązku podawania do publicznej wiadomości cenników usług cmentarnych.

 

Obligatoryjna jawność i przejrzystość cenników – niewątpliwie tak. Wprowadzanie taks – wyłącznie (ewentualnie) w przypadku cmentarzy publicznych. Zarządcom wyznaniowym czy komercyjnym (o ile tacy by się pojawili) taks narzucać nie można, a już zwłaszcza razi ten pomysł w powiązaniu z punktami 21-22 (o czym niżej). Być może za to należałoby pomyśleć o reformie zasiłku pogrzebowego, który – dawniej wynoszący 200 % średniej pensji krajowej – od 1 marca 2011 r., a zatem już od lat 10, trwa w niezmienionej kwocie 4000 zł., również jednakowej dla całego kraju?

 

16) Utworzenie państwowego funduszu na rzecz ochrony zabytkowych nagrobków i nagrobków o szczególnej wartości architektonicznej lub znaczeniu historycznym.

 

Myśl w ogólnym kształcie słuszna, pytanie czy wsparcie ochrony zabytków cmentarnych winno się odbywać poprzez powołanie kolejnego państwowego funduszu.

 

17) Stwierdzenie wieczystej nienaruszalności pochówków osób zasłużonych i wprowadzanie obowiązku ochrony nagrobków osób zasłużonych lub posiadających wartość zabytkową, architektoniczną, artystyczną lub znaczenie historyczne.

 

Jak najbardziej słuszne – pozostaje tylko zaproponować stosowne procedury, w szczególności w kwestii uznawania zmarłego za „osobę zasłużoną”.

 

18) Uregulowanie statusu znajdujących się poza cmentarzami miejsc pochówku ofiar wojen i totalitaryzmów – określenie procedury nadawania takim miejscom statusu cmentarzy (dotyczy m.in. terenów niemieckich hitlerowskich obozów zagłady). Kwestia statusu grobów masowych, w tym grobów ofiar epidemii, wojen i totalitaryzmów oraz mordów masowych.

 

Sprawy te są już przynajmniej po części uregulowane w U33. Doprecyzowanie i rozszerzenie tych regulacyj byłoby ze wszech miar pożądane – chociaż oczywiście trudno się wypowiadać o regulacjach postulowanych, których konkretnej treści nie znamy. Dodałbym tu problem dołów z prochami ofiar hitlerowskich obozów – niektóre z nich zostały odkryte niedawno dzięki danym z analizy archeologicznych zdjęć lotniczych.

 

19) Wywłaszczenie istniejących w dniu wejścia w życie projektowanej ustawy cmentarzy prywatnych (należących do podmiotów innych niż Skarb Państwa, gminy i związki wyznaniowe), z wyjątkiem cmentarzy będących własnością podmiotów, które mają w celach statutowych dbanie o takie cmentarze.

 

Oczywiście wywłaszczenie za słusznym odszkodowaniem.

 

20) Ochrona i wyłączenie z obrotu starych nagrobków (ustalenie cezury czasowej ochrony), przepadek na rzecz gminy lub Skarbu Państwa nagrobków znajdujących się w posiadaniu osób trzecich.

 

Słuszne. Należałoby doprecyzować, na czyją rzecz przepadek (moim zdaniem raczej Skarbu Państwa, zwłaszcza gdy nagrobek pochodzi z jednej gminy, a przechowywany i konfiskowany jest w innej, a także w innych sytuacjach dla gminy może to być kłopot). Kwestią do doprecyzowania może być także i przypadek, gdy rodzina będąca dysponentem grobu wymienia pomnik – czy poprzedni musi podlegać przepadkowi?

 

21) Obowiązek prowadzenia Biuletynu Informacji Publicznej przez wszystkich zarządców cmentarzy, wyznaniowych i komunalnych.

22) Nałożenie na właścicieli cmentarzy obowiązku cyfrowej inwentaryzacji pochówków i nagrobków oraz udostępniania jej w Internecie.

 

Do punktów 21-22 łącznie: nakładanie na zarządców/właścicieli cmentarzy takich obciążeń organizacyjno-finansowych mogłoby być dopuszczalne jedynie w przypadku cmentarzy będących w zarządzie Państwa lub miast/gmin, przy czym i tak w przypadku samorządów należałoby oczywiście zapewnić finansowanie z dotacji państwowej. W kontekście pkt 15 pomysł nałożenia takich ciężarów na wszystkich zarządców, w tym na małe, wiejskie parafie – jest szczególnie niestosowny. Jednocześnie określać taksy i nakładać obowiązki pociągające za sobą znaczący wzrost wydatków to pomysł nie do przyjęcia. Do przyjęcia byłoby natomiast nałożenie obowiązku prowadzenia BIP-ów i „grobonetów”, ale na koszt Państwa.

 

CZEGO W „TEZACH” ZABRAKŁO?

 

1) Tradycyjnych chrześcijańskich form pochówku w warunkach deficytu miejsca. Mam na myśli ossuaria oraz ten typ pochówków na dawnych cmentarzach wiejskich, który przypomina nieco tak zwane „łąki pamięci”, ale się od nich różni istnieniem (nietrwałych) upamiętnień w postaci krzyży drewnianych, które – gdy ulegną naturalnym procesom rozkładowym – nie są już wymieniane na nowe, a teren po pewnym czasie jest ponownie wykorzystywany dla nowych pochówków. Wydaje się, że skoro czytelną intencją PT. Sygnatariuszy (jak też i osób firmujących analogiczne inicjatywy w ostatnich latach) jest odejście od dość sztywnego i wąsko zakrojonego modelu z U59 na rzecz możliwie najszerszego wachlarza możliwości pochowania ciała/szczątków/prochów osób zmarłych. W tym kontekście warto nie tylko sięgać do form nowych, „postępowych” i znanych ze świata zachodniego, ale i dać formalną zgodę na powrót do niektórych starych, sprawdzonych przez wieki i mających wiele zalet praktyk.

 

2) U59 i wydane na jej podstawie przepisy wykonawcze wychodzą z założenia, że „cmentarz” w pojęciu prawa polskiego jest obszarem chowania ciał (w grobach ziemnych, murowanych i katakumbach) oraz prochów z kremacji – w urnach, które się umieszcza już to w grobach, już to w kolumbariach. Wskutek takich założeń obowiązują dość surowe normy sanitarne – odległość od siedzib ludzkich, ujęć wody, uwzględnianie poziomu wód gruntowych etc. Wydawałoby się celowym wyraźne dopuszczenie istnienia cmentarzy o węższej „specjalności”. Np. cmentarz mieszczący wyłącznie kolumbaria na urny z prochami mógłby być zwolniony z tak surowych wymogów sanitarnych. Dałoby to większy wybór możliwych lokalizacji. Np. w Lublinie przy kościele ewangelicko-augsburskim istnieje dawny cmentarz przykościelny; na części położonej bezpośrednio przy kościele zachowała się część dawnych nagrobków – na części bliższej ul. Krakowskie Przedmieście już nie. Sądzę, że ustawienie kolumbariów na tej drugiej części mogłoby być dla parafii dodatkowym źródłem przychodów, zaś wielu lublinianom obierającym kremację swych zwłok taki mały cmentarzyk w samym śródmieściu zapewne bardzo by odpowiadał. W ten sposób przestrzeń cmentarna zostałaby wykorzystana racjonalnie, z pożytkiem dla wszystkich, zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem terenu i bez szkody dla kogokolwiek.

 

3) „Tezy” słusznie doprecyzowują kwestię dawnych cmentarzy wyznaniowych, nie uwzględniają jednak częstych w złożonej historii naszych ziem wypadków, gdy jeden i ten sam cmentarz zmieniał (czasem więcej niż raz w ciągu swych dziejów) wyznaniowego właściciela/zarządcę. Oto w miejscowości A. mamy cmentarz, założony w początkach XIX w. jako parafialny wyznania X. Około połowy XIX w. władze świeckie kasują ową parafię, cmentarz zostaje upaństwowiony, a jednocześnie udostępniony liczebnie małej parafii wyznania Y dla chowania zmarłych. Po kilku latach wyznanie Y zostaje skasowane i włączone do wyznania Z, które przejmuje i tenże cmentarz. Jako cmentarz wyznania Z, faktycznie od kilku dziesięcioleci nie wykorzystywany dla nowych pochówków, zostaje on w latach 70-ych XX w. (tak jak wiele innych „opuszczonych” cmentarzy w Polsce) zlikwidowany i przekształcony w skwer. Skwer ten na mocy decyzji administracyjnej w ramach odzyskiwania mienia wyznaniowego otrzymuje po 1989 r. na własność parafia wyznania Z, po czym w XXI w. wydzierżawia jego część prywatnej spółce pod budowę hipermarketu. Do budowy nie dochodzi wskutek protestów mieszkańców, popartych przez władze miasta, które doprowadziły do uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób ewentualna nowa ustawa mogłaby uregulować status cmentarzy, które w ciągu swych dziejów zmieniały właścicieli/zarządców, tak by prawa wszystkich stron były zachowane.

 

4) W nawiązaniu do przykładu z punktu poprzedniego: przy likwidacji cmentarza ogłoszona była formalnie i przeprowadzona ekshumacja. Zabrano i wywieziono (zakopano w jakimś dole) nagrobki. Ale badania georadarowe w XXI w. wykazały, że ekshumacja była najprawdopodobniej niezupełna; być może ekshumowano tylko te szczątki, w sprawie których ktoś się zgłosił był do zarządcy, zaś inne pozostały pod ziemią po dziś dzień. Wypadałoby zatem pomyśleć o prawnych zabezpieczeniach przed takimi sytuacjami na przyszłość oraz wprowadzić mechanizm pozwalający na weryfikację tego typu ekshumacji przeprowadzanych dawniej, w szczególności w okresie PRL.