Asygnata podatkowa na rzecz związków wyznaniowych: propozycja modelu dostosowanego do warunków polskich
Wstęp
W poprzednim wpisie blogowym, z 26 kwietnia br., poruszyłem był aktualną i nurtującą ostatnio wiele umysłów w Polsce kwestię ewentualnej likwidacji bądź przekształcenia Funduszu Kościelnego.
Omówiłem w szczególności różne warianty owych zmian oraz ich blaski i cienie z
punktu widzenia interesów UKGKwRP.
O pracach toczących się w łonie Rządu RP, w
szczególności o działaniach powołanego zarządzeniem premiera z 11 stycznia br.
Międzyresortowego Zespołu do spraw Funduszu Kościelnego, wiadomo niewiele. Po
raz pierwszy zebrał się 9 lutego, pierwsze sprawozdanie z prac miał przedstawić
Radzie Ministrów do 31 marca. Czy zbierał się jeszcze i ile razy, czy
przedstawił owo sprawozdanie – nie wiem (nie ma śladów tego w dostępnych
publicznie porządkach obrad RM, chyba że sprawozdanie owo ukryło się w „sprawach
bieżących”). Są jednakże pewne sygnały medialne, które sugerują, że
rozwiązaniem, do którego skłania się strona rządowa, jest asygnata podatkowa,
czyli odpis od podatku dochodowego, przy czym słyszy się o stawce wynoszącej
0,5 % dla Kościoła Katolickiego i 0,7 % dla wyznań mniejszościowych.
Na tak wstępnym etapie prac, gdy
jeszcze nie mamy nawet oficjalnego stanowiska Rządu i nie zaczęły się
negocjacje rządowo-kościelne, nie można owych pogłosek traktować jak
ostatecznej decyzji w sprawie Funduszu Kościelnego. Teoretycznie wszystkie
możliwe warianty, poza asygnatą, nadal pozostają „w grze”, zwłaszcza gdy chodzi
o rozwiązania opłacalne dla niektórych przynajmniej wspólnot mniejszościowych
(jak wypłata ekwiwalentu pieniężnego za ziemię zabraną, a nie zwróconą po 1989
r.). Tym niemniej warto, moim zdaniem, podzielić się z Czytelnikami tego bloga
oryginalnym, a przy tym bardzo prostym pomysłem na „polski model asygnaty”,
model omijający przynajmniej część istotnych wad odpisu od podatku PIT w takim
kształcie, jaki jest nam znany z „1 % (obecnie 1,5 %) na organizacje pożytku
publicznego”. Wychodzę z założenia, że skoro się na jakiś pomysł wpadło, warto
nim podzielić się z publicznością.
Krótka powtórka z
wad odpisu w obecnej formie
Zacznijmy od wad, jakim
obarczony jest obecny system odpisu. Podatek od dochodów osobistych nie jest w
Polsce powszechny – nie płacą go rolnicy i osoby do 26 roku życia. Niektóre
ryczałtowe formy opodatkowania przychodów nie przewidują skorzystania z odpisu;
dotyczy to podatników rozliczających się z fiskusem na zasadach tzw. karty
podatkowej oraz… duchownych, uiszczających zryczałtowany podatek od przychodów
uzyskiwanych z funkcji duszpasterskich. Co więcej, podniesienie kwoty wolnej do
30.000 zł. i obniżenie pierwszego progu podatkowego do 12 % spowodowało, że
wielu podatników PIT już to nie miało w ogóle tzw. podatku należnego, już to
wyniósł on o wiele mniej, niż wcześniej – a owo 1,5 % liczone jest właśnie od
podatku należnego. Co prawda głoszone w kampanii wyborczej obietnice
zwiększenia kwoty wolnej do 60.000 zł. są raczej coraz dalsze od wcielenia w
życie, ale – biorąc pod uwagę wszystko to, co napisałem wyżej – już w stanie
obecnym wielu najgorliwszych nawet wiernych różnych wyznań nie będzie w stanie
wesprzeć swej wspólnoty odpisem w klasycznym kształcie, a wielu innych wesprze
ją symbolicznymi zgoła kwotami, co zwłaszcza wyznania liczebnie słabe odczują
boleśnie.
„Torcik”
polski na wzór włoski
Jak można by „obejść” ww. wady
odpisu podatkowego? Punktem wyjścia niech będzie włoski system otto per
mille (czyli 0,8 %), gdzie do podziału między społeczności wyznaniowe (i
specjalny fundusz państwa włoskiego, przeznaczony m.in. na pomoc charytatywną
za granicą) przeznaczone jest z góry 0,8 % dochodów z włoskiego PIT-u, a
podział między poszczególne wyznania (i państwo) dokonuje się na zasadzie
swoistego plebiscytu podatników, w oderwaniu od rzeczywistych dochodów każdego
z nich. Udział w „plebiscycie” jest dobrowolny, ale państwo włoskie na
wspomniany fundusz przejmuje tylko taki procent z otto per mille, jaki
wynika z oddanych głosów. Ta część otto per mille, która odpowiada
„udziałowi” podatników nie biorących udziału w „plebiscycie”, nie jest
bynajmniej zwracana do „ogólnego kotła” budżetu państwa, lecz dzielona pomiędzy
poszczególne wyznania w proporcji do ich poparcia w „plebiscycie”; fundusz
specjalny państwa włoskiego w tym wtórnym podziale nie uczestniczy.
Jak by to wyglądało w warunkach
polskich? Całość dochodów z PIT za rok 2023 to 91,7 mld zł., a zatem
potencjalny „tort do podziału” wyniósłby:
przy stawce 0,3 % - 275.100.000 zł.
przy stawce 0,5 % - 458.500.000
zł.
przy stawce 0,7 % -
641.900.000 zł.
przy stawce 1,5 % -
1.375.500.000 zł.
Podałem kwoty akurat dla
tych 4 stawek, ponieważ druga i trzecia pojawiają się we współczesnych
pogłoskach medialnych, czwarta jest równa obecnej stawce odpisu na OPP, zaś
pierwsza pojawiała się już w latach 2012-2013, gdy Rząd negocjował z KEP
pierwszy projekt zastąpienia Funduszu Kościelnego odpisem podatkowym
(ostatecznie projekt upadł ze względu na sprzeciw mniejszych wyznań, w
szczególności PAKP). Wtedy Rząd optował początkowo za 0,3 %, KEP za 1 %,
ostatecznie ustalono kompromisową stawkę 0,5 %. Poza tym, jak łatwo zauważyć,
przy stawce 0,3 % „torcik” nasz jest niewiele większy od przewidzianej w
budżecie na 2024 r. sumy wydatków na Fundusz Kościelny (257 mln).
Oczywiście czym innym jest 0,5 % (czy
inny odsetek) jako stawka klasycznego odpisu, a czym innym taki sam odsetek
jako udział „torcika wyznaniowego” w całości dochodów z PIT.
„Torcik” już
mamy – ale jak go podzielić?
Gdy znamy już przybliżony rozmiar
„torcika”, musimy sobie odpowiedzieć, jakim sposobem przeprowadzić można by
„plebiscyt” analogiczny do włoskiego. Uwarunkowania polskiego prawa podatkowego
nie dają nam możliwości załatwienia tej sprawy przy okazji dorocznego
rozliczania PIT. Po prostu nie każdego ta czynność dotyczy. Można w teorii
wprowadzić składanie przez każdego pełnoletniego obywatela (i mieszkańca?) w
urzędzie (niekoniecznie skarbowym) jakiejś prostej deklaracji. Byłaby to
oczywiście dodatkowa mitręga biurokratyczna. Dlatego też – i to jest sedno mego
pomysłu – byłbym za rozważeniem zastosowania do podziału środków z naszego
„torcika” danych z najnowszego Narodowego Spisu Powszechnego, czyli na początek
z NSP 2021.
Udział poszczególnych wyznań w
podziale „torcika” wyrażałby się ułamkiem, którego licznik równy byłby liczbie
zadeklarowanych w NSP identyfikacji. W przypadku UKGKwRP byłaby to cyfra
33.209. Bardziej skomplikowana jest kwestia mianownika. Najmniejszy możliwy
mianownik to liczba osób, które zgłosiły w spisie przynależność do jakiegoś
wyznania. Przyjęcie tego mianownika oznaczałoby, że cały „torcik” jest do
podziału między różne wyznania (nie do końca! – niektóre deklaracje miały
charakter ogólny, jak „chrześcijaństwo” czy „protestantyzm”), a osoby, które
odmówiły odpowiedzi na pytanie o przynależność wyznaniową (ponad 7,8 mln!),
zadeklarowały bezwyznaniowość (ponad 2,6 mln!) czy też których wyznania nie
ustalono (ponad 16 tys.) – nie zostaną w tym podziale w żaden sposób
uwzględnione.
Taki najmniejszy mianownik byłby
korzystny dla wszystkich wyznań, a zwłaszcza dla mniejszościowych. Nie jest on
jednak jedynym możliwym do zastosowania – można uznać, że mianownikiem winna
być liczba wszystkich, którzy odpowiedzieli na pytanie o wyznanie (w ten sposób
uwzględniono by istnienie zdeklarowanych bezwyznaniowców). Można także
wyznaczyć największy możliwy mianownik – ogół ludności objętej spisem, co
uwzględniłoby zarówno osoby o nieustalonej przynależności, jak też i tych,
którzy odmówili odpowiedzi na pytanie o afiliację wyznaniową, a tych było wszak
ponad 7,8 mln – 20,53 % ludności!
Jak mianownik wpływa na wielkość
udziału w „torciku”, można wskazać na przykładach (odsetki podaję według tabel
GUS):
Kościół rzymskokatolicki – to aż
98,26 % ogółu należących do wyznania, ale już tylko 89,77 % tych, którzy
odpowiedzieli na pytanie o wyznanie, zaś w zestawieniu z całością ludności –
jedynie 71,3 %!
Kościół prawosławny: 0,55 %
należących do wyznania, 0,5 % odpowiadających na pytanie, 0,4 % ludności
Polski.
Kościół greckokatolicki: 0,12 %
należących do wyznania, 0,11 % udzielających odpowiedzi, 0,09 % ogółu ludności.
Osobiście nie sądzę, by w
przypadku przyjęcia danych spisowych jako podstawy podziału „torcika” przyjęto
najmniejszy, czyli najkorzystniejszy dla wspólnot religijnych mianownik. Nie w
tych czasach, nie przy tych nastrojach (części) społeczeństwa, nie przy tej
koalicji rządowej. Do podziału między poszczególne wyznania w obecnych
okolicznościach przeznaczona zostałaby zapewne tylko taka część „torcika”,
która odpowiadałaby sumie identyfikacji wyznaniowych (i to tych konkretnych,
odpowiadających konkretnym organizacjom religijnym mającym w RP status
oficjalny) podzielonej przez ogół ludności. Reszta trafiłaby do „wspólnego
kotła” albo może na specjalny fundusz państwowy na modłę włoską. Niektórzy
politycy lewicowi zapewne postulowaliby przeznaczenie części „torcika”
odpowiadającej odsetkowi bezwyznaniowców (a przy większym tupecie również i
tych odmawiających odpowiedzi) na organizacje ateistyczno-„humanistyczne” –
moim zdaniem najzupełniej bezzasadnie.
Szacunkowe wpływy
z podziału „torcika”
Poniżej zaprezentuję
obliczenia biorące pod uwagę potencjalne wpływy dla UKGKwRP występującego
samodzielnie, Kościoła Katolickiego jako sumy katolików łacińskich i wschodnich
oraz – dla porównania – PAKP.
UKGKwRP to 33.209 identyfikacji, co podzielone na 38.036.118
daje udział w „torciku” równy 0,00087 (czyli 0,087 %).
Jeśli „torcik” w całości
liczony będzie jako 0,3 % dochodów z PIT, udział naszego Kościoła wyniesie
raptem 239.337 zł. Na cały rok, na całą metropolię!
Przy stawce 0,5 % -
będzie to 398.895 zł.
Przy stawce 0,7 % - „aż”
558.453 zł.
Przy stawce 1,5 % -
1.196.685 zł.
Możemy też – z czystej ciekawości
– sprawdzić, ile by wyniosły wpływy z podziału „torcika”, gdyby (co, jak
napisałem powyżej, jest skrajnie mało prawdopodobne) za mianownik przyjąć
liczbę deklarujących w NSP 2021 przynależność do wyznania (27.601.000). Udział
UKGKwRP byłby wtedy nieco większy, wyniósłby dokładnie 0,12 %. Przy stawce 0,3
% dałoby to 330.120 zł., zaś przy stawce 1,5 % - 1.650.600.
Zajmijmy się teraz Kościołem Katolickim
– wspólnotą katolików rzymskich i wschodnich. Spisowych identyfikacji
rzymskokatolickich było 27.121.331, greckokatolickich 33.209,
ormiańskokatolickich 188, neounickich 57, innych wschodniokatolickich 6.
Łącznie daje to 27.154.791 identyfikacji. Udział Kościoła w populacji kraju –
71,392 %. Szacowane wpływy wyniosłyby:
przy stawce 0,3 % -
196.399.392 zł.
przy stawce 0,5 % -
327.332.320 zł.
przy stawce 0,7 % –
458.265.248 zł.
przy stawce 1,5 % -
981.996.960 zł.
I wreszcie Polski Autokefaliczny
Kościół Prawosławny – 151.648 identyfikacji, co oznacza 0,399 % ludności.
Szacowane wpływy z asygnaty:
przy stawce 0,3 % -
1.097.649 zł.
przy stawce 0,5 % -
1.829.415 zł.
przy stawce 0,7 % - 2.561.181
zł.
przy stawce 1,5 % -
5.488.245 zł.
Mało to – czy dużo? Wielu z nas
może mieć pokusę, by wielkość udziału w „torciku” oceniać skalą budżetu własnej
rodziny. W takiej skali rzeczywiście kwota, powiedzmy, tych 558 tys. 453 zł.
rocznie, które przypadłyby na UKGKwRP przy stawce 0,7 %, może robić wrażenie
wręcz ogromnej. Nieco dalej postaram się wykazać konkretnymi liczbami, jak jest
naprawdę – a przede wszystkim, czy w nowym modelu otrzymywalibyśmy więcej, czy
mniej niż w obecnym. Zanim to uczynię, pozwolę sobie podjąć próbę oszacowania,
jak mogłyby wyglądać wpływy UKGK z asygnaty, gdyby miała ona formę znaną nam z
odpisu 1,5% na OPP.
A gdyby
tak „stylem klasycznym”?
O ile całość wpływów z PIT za
2023 r. jest nam już znana, o tyle dane na temat odpisu na OPP mamy dopiero za
rok poprzedni, tzn. dotyczą one deklaracji składanych w pierwszych miesiącach ub.r.
za rok podatkowy 2022. Wartość tych danych dla naszych szacunków podnosi fakt,
że to właśnie w tym roku podatkowym wprowadzono kwotę wolną od podatku w
wysokości 30 tys. zł. i obniżono pierwszy próg podatkowy z 17 % do 12 %.
Spowodowało to znaczny spadek liczby podatników dokonujących odpisu – aż o 21 %
(dotąd zawsze liczba ta z roku na rok wzrastała), choć jednocześnie wpływy
wzrosły o 37,2 %.
Według danych Ministerstwa
Finansów na dzień 15 września 2023 r. 1,5 % przekazało (około?) 12.652.000
podatników. Łączna suma przekazanych środków wyniosła (około?) 1.530.000.000. Zakładając
(najzupełniej dowolnie rzecz jasna), że udział grekokatolików był tu równy ich
procentowi w społeczeństwie (przypominam – 0,087 %) otrzymalibyśmy kwotę
1.331.100 – dla stawki 1,5 %. Dla innych stawek byłyby to odpowiednio
kwoty:
stawka 0,3 % - 266.220
zł.
stawka 0,5 % - 443.700 zł.
stawka 0,7 % - 621.180
zł.
Szacunki te, jak widzimy, są nieco wyższe od kwot
uzyskanych metodą dzielenia „torcika” – mimo że dochody budżetu państwa z PIT
za rok 2022 były o wiele mniejsze (68,1 mld zł. wobec 91,7 mld w roku 2023).
Rzecz w tym, że odpis na OPP liczony jest jako 1,5 % podatków należnych
wykazanych w deklaracjach poszczególnych podatników, a nie jako 1,5 % dochodów
budżetu z PIT (suma odpisu na OPP wyniosła 2,247 % dochodów budżetu z PIT ).
Poza tym, jak powiedzieliśmy sobie, założenie że grekokatolicy odpisują na OPP
taki odsetek sumy ogólnej, jako stanowią w społeczeństwie, jest – jak już sobie
powiedzieliśmy – najzupełniej dowolny. 1,5 % na OPP nie jest zresztą odpisem na
Kościół – tu mogą występować dodatkowe czynniki hamujące, jak choćby obawa
przez ujawnieniem swych związków ze wspólnotą tak jednoznacznie kojarzoną z
ukraińskością. Nawet jednak przyjmując, że na odpisie klasycznym zyskalibyśmy w
porównaniu do asygnaty opartej na wynikach NSP – to jednak zysk byłby niewielki,
a kwoty w obu wypadkach bardzo podobne. Spróbujmy teraz owe kwoty przełożyć na
realia kościelnych finansów, a w szczególności zestawić je z tym, co dziś płaci
za nas ZUS-owi Fundusz Kościelny.
Zysk czy strata?
Rozpatrujemy,
rzecz jasna, wariant „autonomiczny” – UKGKwRP jako samodzielny podmiot i beneficjent
asygnaty (w takiej czy innej formie).
Co nam daje Fundusz Kościelny obecnie? Tym
duchownym, którzy nie mają pensji oficerskiej, nauczycielskiej czy innej –
pokrywa 80 % składek ZUS-owskich: emerytalnej, rentowej i wypadkowej; sam duchowny
pokrywa w całości składkę zdrowotną (NFZ) i, jeśli tak sobie wybrał, dobrowolne
ubezpieczenie chorobowe (ZUS). Zatem do każdego duchownego Fundusz co miesiąc
wpłaca do ZUS 990 zł. 59 gr. (stan na I półrocze br., przy płacy minimalnej
równej 4.242 zł.). Weźmy sobie dla przykładu maksymalny uzyskany szacunek – 1.331.100
zł. (przypominam, że dotyczy on nierealistycznej stawki 1,5 % i oparty jest na
bardzo optymistycznych założeniach). Dzielimy to na 990,59 – a następnie na 12
(bo tyle jest miesięcy w roku; podniesienia kwoty dopłaty w II półroczu nie
uwzględniamy) i otrzymujemy 111,97872. Oznacza to, że za te pieniądze można by
pokryć dopłaty do składek ZUS 112 osób i jeszcze trzeba by dopłacić z innego
źródła 252 zł. 96 gr. Nie znam dokładnej liczby osób duchownych i zakonnych
UKGKwRP, które korzystają z dopłat Funduszu Kościelnego do składek ZUS (aczkolwiek
sam się do tego grona zaliczam od ponad 7 lat), ale wydaje mi się, że nawet kwota,
choć tak optymistycznie przeszacowana, nie zdoła zrównoważyć tego, co
utracilibyśmy po likwidacji Funduszu Kościelnego. A przecież stawki 1,5 % nikt
nie proponuje – mowa jest raczej o 0,7 % dla wyznań mniejszościowych!
Wnioski
1)
Tak, jak pisałem był 26 kwietnia br. – na asygnacie
podatkowej, w modelu „autonomicznym”, finansowo stracimy. Oczywiście możemy
łudzić się, że gdyby asygnata otrzymała kształt klasyczny, to będziemy mogli
pozyskiwać sympatyków – ale ja osobiście nie wierzę ani w setki tysięcy
pracowników z Ukrainy, rozliczających PIT legalnie i wskazujących UKGKwRP jako
beneficjenta odpisu wyznaniowego „z wdzięczności, że jesteśmy jedynym autentycznie
ukraińskim Kościołem w Polsce”, ani też w analogiczne rzesze Polaków, przynajmniej
dopóki będziemy tak „misyjni” i „otwarci” jak dotąd.
2)
Naszą szansą na zrównoważenie wynikłych z
likwidacji Funduszu Kościelnego strat, a może nawet na dodatkowy zysk, jest model
„ogólnokatolicki”, przy czym w naszym interesie byłoby nie tylko i nie tyle
zachowanie dopłaty do składek, ile przeznaczenie wpływów z asygnaty na wsparcie
dla duszpasterzy najmniejszych, najuboższych katolickich parafii w Polsce – najlepiej
na wypłacanie ich proboszczom/administratorom pensji. W ogóle zaś wariantem
pożądanym byłoby w mojej ocenie pójście za wzorem włoskim i opracowanie
podobnego systemu wynagrodzeń duchowieństwa, czego pierwociny obserwować możemy
od pewnego czasy w diecezji opolskiej Kościoła łacińskiego.
3)
Rzecz jasna, pkt 2 dotyczy asygnaty
podatkowej, która nie jest jedynym możliwym rozwiązaniem. Moim zdaniem istnieje
możliwość starania się o rekompensatę za zabrane nam po 1944 r. roku nieruchomości
ziemskie (a także o swego rodzaju „powrót do źródeł” Funduszu Kościelnego i
wypłacanie nam corocznie ryczałtowego ekwiwalentu dochodów z tych nieruchomości
– co jednak w obecnej sytuacji uznaję za czysto teoretyczne rozwiązanie). Jesteśmy
wspólnotą mniejszościową, potraktowaną wyjątkowo okrutnie przez władze komunistyczne
– możemy próbować wynegocjować dla siebie osobny wariant „wyjścia z Funduszu”.
W każdym razie nie należy odrzucać a priori takiej właśnie drogi, będącej
jednym z wariantów modelu „autonomicznego” – jedynym potencjalnie opłacalnym.
diakon Piotr Siwicki