wtorek, 19 lutego 2013

Ks. B. Pańczak o rezygnacji Benedykta XVI

W pokoju, dobrym stanie, zdrowiu. I przez długie lata

Ukraińscy grekokatolicy nie powinni w zasadzie odczuwać tego stanu podgorączkowego, w jaki rzymskich katolików, i nie tylko, wprowadziła abdykacja Benedykta XVI. „Szczepionką” gwarantującą im zrównoważoną reakcję na niespodziewany impuls była bowiem rezygnacja z pełnienia obowiązków zwierzchnika UKGK, złożona 10 lutego 2011 roku przez patriarchę Lubomyra Huzara.
Miał on prawo pełnić tę zaszczytną – i wyczerpującą – funkcję aż do śmierci, jak jego poprzednicy. Zdecydował się jednak przekazać obowiązki swemu następcy, jak mówił, „ciepłą ręką”. Zacytuję tu sam siebie: „Ta decyzja odbiła się szerokim echem nie tylko na Ukrainie. Bo nad Dnieprem i w innych wschodniochrześcijańskich krajach przyzwyczajono się do sytuacji, gdy liderzy Kościołów stoją na ich czele pomimo fizycznej i intelektualnej słabości, aż do śmierci. Kościół, co oczywiste, nie jest korporacją, która na wolnym rynku na śmierć i życie zmaga się z innymi konkurentami, ale skuteczność posługi kilkudziesięcioletniego człowieka, powołanego by być dobrym pasterzem dla wszystkich, rozsianych – w naszej sytuacji – po wszystkich kontynentach, wiernych, podlega obiektywnym ograniczeniom”(Kałendar „Błahowista 2012”). Wyżej powiedziane, za wyjątkiem intelektualnej słabości, dotyczy Benedykta XVI i wszystkich następnych papieży, patriarchów i biskupów, którzy dzięki postępom medycyny, jak każdy inny śmiertelnik, będą żyć coraz dłużej, ale wydłużenie to nie będzie proporcjonalne – z okresów życia prolongata obejmuje tylko starość z jej ograniczeniami. Warto zwrócić uwagę, że Benedykt XVI w przemówieniu do kardynałów, powiadamiając o abdykacji, powiedział, że to decyzja „o wielkiej wadze dla życia Kościoła”. Bez „życia” komunikat brzmiałby jak najbardziej standartowo, bo abdykacja papieża jest czymś wyjątkowym dla Kościoła samego w sobie, jako takiego. O życiu, tym razem wiary, papież mówił też w dalszym fragmencie, w kontekście świata, który podlega szybkim przemianom. Trudno rozpalać życie, gdy opuszczają człowieka żywotne siły.


Chrześcijanie tradycji bizantyńskiej w Liturgii modlą się za swych pasterzy kilkakrotnie. W najważniejszym momencie, w modlitwie eucharystycznej, w intercesji proszą Boga, by ich wspomniał i darował świętym Kościołom, „aby w pokoju, w dobrym stanie, szacunku i zdrowiu, przez długie lata głosili słowo Twojej prawdy”(tł. Ks. prof. Janusza Czerskiego). Taka kolejność nie jest raczej przypadkowa. Co po długich latach, jeśli nie ma zdrowia, pokoju, szacunku, dobrego stanu („bezpieczeństwa” w tł. Ks. Henryka Paprockiego), jakie nie są celem samym w sobie, a tylko narzędziami w głoszeniu słowa prawdy. Lex orandi to lex credendi, ale i lex operandi – zasada modlitwy jest zasadą wiary i normą postępowania. Benedykt XVI decyzją o abdykacji potwierdził lex orandi bizantyńskiej anafory. Wschodni katolicy, uwzględniając złożoną, a często tragiczną sytuację ich Kościołów, modlą się, by nowy Biskup Rzymu potrafił sprostać wszystkim wyzwaniom.
Ks. Bogdan Pańczak


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz