W pokoju, dobrym stanie, zdrowiu. I przez długie lata
Ukraińscy
grekokatolicy nie powinni w zasadzie odczuwać tego stanu
podgorączkowego, w jaki rzymskich katolików, i nie tylko, wprowadziła
abdykacja Benedykta XVI. „Szczepionką” gwarantującą im zrównoważoną
reakcję na niespodziewany impuls była bowiem rezygnacja z pełnienia
obowiązków zwierzchnika UKGK, złożona 10 lutego 2011 roku przez
patriarchę Lubomyra Huzara.
Miał
on prawo pełnić tę zaszczytną – i wyczerpującą – funkcję aż do śmierci,
jak jego poprzednicy. Zdecydował się jednak przekazać obowiązki swemu
następcy, jak mówił, „ciepłą ręką”. Zacytuję tu sam siebie: „Ta decyzja
odbiła się szerokim echem nie tylko na Ukrainie. Bo nad Dnieprem i w
innych wschodniochrześcijańskich krajach przyzwyczajono się do sytuacji,
gdy liderzy Kościołów stoją na ich czele pomimo fizycznej i
intelektualnej słabości, aż do śmierci. Kościół, co oczywiste, nie jest
korporacją, która na wolnym rynku na śmierć i życie zmaga się z innymi
konkurentami, ale skuteczność posługi kilkudziesięcioletniego człowieka,
powołanego by być dobrym pasterzem dla wszystkich, rozsianych – w
naszej sytuacji – po wszystkich kontynentach, wiernych, podlega
obiektywnym ograniczeniom”(Kałendar „Błahowista 2012”). Wyżej
powiedziane, za wyjątkiem intelektualnej słabości, dotyczy Benedykta XVI
i wszystkich następnych papieży, patriarchów i biskupów, którzy dzięki
postępom medycyny, jak każdy inny śmiertelnik, będą żyć coraz dłużej,
ale wydłużenie to nie będzie proporcjonalne – z okresów życia prolongata
obejmuje tylko starość z jej ograniczeniami. Warto zwrócić uwagę, że
Benedykt XVI w przemówieniu do kardynałów, powiadamiając o abdykacji,
powiedział, że to decyzja „o wielkiej wadze dla życia Kościoła”. Bez
„życia” komunikat brzmiałby jak najbardziej standartowo, bo abdykacja
papieża jest czymś wyjątkowym dla Kościoła samego w sobie, jako takiego.
O życiu, tym razem wiary, papież mówił też w dalszym fragmencie, w
kontekście świata, który podlega szybkim przemianom. Trudno rozpalać
życie, gdy opuszczają człowieka żywotne siły.
Chrześcijanie
tradycji bizantyńskiej w Liturgii modlą się za swych pasterzy
kilkakrotnie. W najważniejszym momencie, w modlitwie eucharystycznej, w
intercesji proszą Boga, by ich wspomniał i darował świętym Kościołom,
„aby w pokoju, w dobrym stanie, szacunku i zdrowiu, przez długie lata
głosili słowo Twojej prawdy”(tł. Ks. prof. Janusza Czerskiego). Taka
kolejność nie jest raczej przypadkowa. Co po długich latach, jeśli nie
ma zdrowia, pokoju, szacunku, dobrego stanu („bezpieczeństwa” w tł. Ks.
Henryka Paprockiego), jakie nie są celem samym w sobie, a tylko
narzędziami w głoszeniu słowa prawdy. Lex orandi to lex credendi, ale i
lex operandi – zasada modlitwy jest zasadą wiary i normą postępowania.
Benedykt XVI decyzją o abdykacji potwierdził lex orandi bizantyńskiej
anafory. Wschodni katolicy, uwzględniając złożoną, a często tragiczną
sytuację ich Kościołów, modlą się, by nowy Biskup Rzymu potrafił
sprostać wszystkim wyzwaniom.
Ks. Bogdan Pańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz