środa, 30 stycznia 2013

SOMZ: "Naruszono prawo, pokrzywdzonych brak"

 Na firmowanym przez Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych blogu "W imieniu prawa" w serwisie gazety "Moje Miasto Lublin" ukazał się obszerny komentarz dot. decyzji SR Lublin-Zachód z 28.I.2013 (cytuję in extenso):

Orzeczenie sądowe było lekcją praworządności, udzieloną wprawdzie przez wymiar sprawiedliwości cokolwiek późno, ale – jak mówi przysłowie – „lepiej późno niż wcale”. Co z niej wynika? 

Otóż na sali sądowej usłyszeliśmy, że Stowarzyszeniu nie przysługuje status strony pokrzywdzonej, a w związku z tym złożone przezeń zażalenie musi pozostać nierozpoznane. Po co zatem sędzia pozwoliła zabrać głos mecenasowi reprezentującemu SOMZ, skoro wiedziała, że jakakolwiek argumentacja jest w tej sytuacji bezprzedmiotowa? Okoliczność ta w połączeniu z obecnością kamery telewizyjnej sprawiła, że poczuliśmy się trochę jak grupa mimowolnych statystów wkręconych w kolejny odcinek telenoweli.

 Ale pytanie o scenariusz posiedzenia nie jest ani jedynym ani też najistotniejszym wśród tych, które pojawiły się w naszych głowach po wysłuchaniu orzeczenia. Czym kierowała się prokuratura zezwalając SOMZ na wgląd w akta prowadzonego postępowania? Działanie takie jest jednoznacznie interpretowane jako przyznanie statusu pokrzywdzonego, co więcej - status strony pokrzywdzonej potwierdzono podczas policyjnego przesłuchania jednego z naszych członków. Albo prokuratorzy pracujący przy Okopowej nie znają prawa, albo przeciwnie – dobrze je znają i używają do uprawiania gry. Niezależnie od tego, który z wariantów odpowiada prawdzie zwykły człowiek skonfrontowany z takim wymiarem sprawiedliwości ma powód, aby się bać.

 Podejmując wysiłki w kierunku ukarania sprawców wycinki działamy zgodnie z naszym statutem, powodowani troską o dobro wspólne. Skoro jednak „salomonowym” werdyktem sądu usadzeni zostaliśmy na miejscu widza całego zdarzenia, to pozwólmy sobie obiektywnie (jak na widza przystało) ocenić działania podjęte przez miasto – jedyny podmiot, który – jak logicznie wynika z decyzji sądu – mógł zgodnie z prawem zaskarżyć postanowienie prokuratury. Miasto w osobie Pana Prezydenta nie wykazało dostatecznej determinacji w wyjaśnieniu sprawy wycinki, która – powiedzmy otwarcie – obciąża konto Ratusza bo nie dość, że wykonano ją decyzją podległych mu urzędników to jeszcze – jak wynika z akt sprawy - za wiedzą zastępcy prezydenta. Chodzi ostatecznie nie tylko o szkodę na środowisku naturalnym i zabytku, ale i o stratę finansową w wysokości 2 mln zł. Zdecydowane działanie to w takiej sytuacji kwestia elementarnej wiarygodności władzy lokalnej. Przypomnijmy, że wnioski z audytu w Wydziale Ochrony Środowiska UM Lublin przeprowadzonego na zlecenie Prezydenta po feralnej wycince wykazały min. jako skutek kontrowersyjnej decyzji naruszenie dyscypliny budżetowej. Tymczasem Prezydent w swoich działaniach ograniczył się jedynie do zawiadomienia prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pozostawiając sprawę swojemu biegowi.

 Werdykt sądu, zapewne zgodny formalnie z unormowaniami prawnymi jest w najwyższym stopniu niesatysfakcjonujący, jeśli odnieść go do szerzej rozumianego, społecznego i obywatelskiego poczucia praworządności. Więcej, jest kuriozalny w kontekście tego, co zaszło. Zostaliśmy jako mieszkańcy Lublina pokrzywdzeni wycinką dokonaną publicznym kosztem i nic nie możemy zdziałać bo ci, którzy z urzędu powołani są do dbałości o nasz wspólny interes w tej konkretnej sprawie odpuścili. Nie tylko zatem SOMZ, ale i wszyscy Lublinianie oglądamy ... zamiatanie afery pod dywan, w którym w różnym stopniu i na różny sposób uczestniczą władze miasta i wymiar sprawiedliwości. Wierzymy, że mimo wszystko sprawa nie jest jeszcze ostatecznie przesądzona. Przypomnijmy, że jeden z organów orzekających (SKO) uznał decyzję zezwalającą na wycięcie drzew za naruszającą prawo. To ważny punkt wyjścia w dalszych zmaganiach. Dziękujemy jeszcze raz wszystkim, którzy się w nich z nami solidaryzują. 

Zasadniczo to samo - acz delikatniej - napisałem na temat polityki UML we wpisie wczorajszym. 
Cieszy jednomyślność, niezmiennie martwi natomiast...przedmiot owej jednomyślności, czyli podejście Urzędu do problemu.

Zachęcam również do lektury i komentowania artykułu p. red. Dominika Smagi w "Dzienniku Wschodnim".

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz