Wklejony poniżej artykuł ukazał się w numerze 3 pisma "Grekokatolicy.pl" i był niejako rozwinięciem tez zawartych w poprzednim artykule, z numeru drugiego tegoż pisma. Artykuł poprzedni ujmował rzecz bardziej całościowo, postulując pewien program "polityki narodowościowo-językowej" UKGK w Polsce. W odpowiedzi na głosy krytyki czy raczej nagonkę, koncentrującą się w dużej mierze na kwestii językowej, wypadało pogłębić ten właśnie aspekt, wskazując na miejsce i rolę innych niż ukraiński (i cerkiewnosłowiański) języków w UKGK w ogóle.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Języki „obce” w Ukraińskim Kościele
Greckokatolickim
Problem
języka czy problem tożsamości?
Opublikowany przeze mnie
w „Grekokatolicy.pl” nr 2 artykuł Jaka
powinna być „polityka narodowościowo-językowa UKGK w Polsce? wzbudził
liczne reakcje polemiczne, koncentrujące się w dużej mierze (i w coraz większym
stopniu w miarę upływu czasu) na wtórnej z natury kwestii języka, zwłaszcza
liturgicznego. Nazywam kwestię językową wtórną, ponieważ za pierwszoplanowe
zagadnienie uważam problem właściwego określenia tożsamości grekokatolicyzmu i
grekokatolików w Polsce. Jak już nieraz pisałem, są w tej mierze w gruncie dwie
trudności: pierwsza natury wręcz fundamentalno-światopoglądowej, druga dotyczy
tożsamości obrządkowej.
Pierwszy problem rysuje
się jako zasadniczy dylemat: albo uznanie Kościoła greckokatolickiego w Polsce
po prostu za narzędzie zberihannia
ukrajinstwa, albo też traktowanie UKGK (zgodnie zresztą z tym, co sam UKGK
o sobie oficjalnie głosi) jako Kościoła par
excellence. Innymi słowy: albo postrzegamy Kościół instrumentalnie, jako
byt służebny podporządkowany realizacji celów świeckich (narodowych, językowych
czy politycznych), albo też widzimy w nim wartość samoistną, Bosko-ludzki
organizm służący zbawieniu ludzi i budowie Królestwa Bożego, podporządkowany
jedynie Bogu i Jego woli.
Od tego, czy będziemy w
Kościele greckokatolickim widzieć Kościół Chrystusowy, czy użyteczny instrument
realizacji celów świeckich – zależy także i nasze postrzeganie problemu
językowego. Nie dziwi mnie zatem wcale, że osoby, dla których UKGK jest przede
wszystkim (wyłącznie?) narzędziem zberihannia
ukrajinstwa, z tak wielką stanowczością występują przeciwko samej tylko
idei dopuszczenia języka polskiego w UKGK, w tym także w sferze kultu
(podkreślam: dopuszczenia polskiego obok ukraińskiego, a nie zastąpienia
ukraińskiego polskim!). Jest to stanowisko logiczne, wewnętrznie spójne.
Problem w tym, że jest ono najzupełniej niechrześcijańskie, sprzeczne z
pierwszym przykazaniem Dekalogu. Kto wbrew nauce Chrystusowej głoszonej przez
Jego świadków, od Apostoła Pawła z Tarsu do Metropolity Andrzeja Szeptyckiego,
głosi wizję Kościoła etnocentrycznego, ten w gruncie rzeczy odrzuca Boga
Jedynego na rzecz bożka ukrajinstwa, dopuszczając
się straszliwego grzechu bałwochwalstwa. Bardzo bym pragnął, abyśmy wszyscy
wyciągnęli z tego faktu stosowne wnioski – i starali się być chrześcijanami
konsekwentnymi, a nie jedynie z imienia.
Możliwe jest również,
iż osoby tak stanowczo dystansujące się wobec pomysłów dopuszczenia polszczyzny
w UKGK nie są bynajmniej bałwochwalcami, lecz całkiem porządnymi, szczerze
wierzącymi chrześcijanami–katolikami. Problem w tym, iż będąc nimi, specyfikę
tożsamości UKGK i jego odrębności wobec Kościoła rzymskokatolickiego widzą
jedynie w tożsamości etniczno-językowej, błędnie ignorując lub nie doceniając
znaczenia obrządku, czyli naszej odrębnej spuścizny kościelnej w
dziedzinie liturgii, duchowości, teologii oraz dyscypliny (prawa kościelnego).
Takie osoby, wbrew – zdawałoby się – oczywistości zdają się mniemać, że różnica
między cerkwią a kościołem, między Boską Liturgią a Mszą św. itd., tkwi
wyłącznie w używanym języku. „Jeśliby Liturgia w cerkwi miałaby być po
polsku, to równie dobrze (albo i lepiej)
pójść w niedzielę na Mszę do kościoła” – zdają się mówić rzecznicy takiej
postawy.
To drugie stanowisko
określić by można mianem „ukraińskiego rzymskokatolicyzmu de facto”. Jego istnienie dziwić nie może – po stuleciach
latynizacji, po ponad 60 latach egzystencji w rozproszeniu, gdzie trudno
kultywować życie liturgiczne i w ogóle „cerkiewne” w pełnym wymiarze jego
bogactwa. Nie można się jednak zgodzić z reprezentantami tego stylu myślenia.
Nie tylko dlatego, że w ich wizji UKGK w Polsce sprowadza się właściwie do
swego rodzaju sieci parafii personalnych dla mniejszości ukraińskiej w łonie
KRK (w tym sensie dość logiczne, acz oczywiście błędne, jest postrzeganie przez
niektórych UKGK jako „Kościoła dla Ukraińców” na tle KRK jako „Kościoła dla
wszystkich innych”). Chodzi przede wszystkim o to, że dla katolika kluczowym
problemem w życiu jest pełnienie Bożej woli i Bożego powołania – nie tylko w
wymiarze jednostkowym, ale i wspólnotowym. Szczególnym zaś powołaniem
katolickich Kościołów wschodnich i ich wiernych w Kościele powszechnym, zgodnie
z dokumentami kościelnymi, jest pielęgnowanie i kultywowanie swej obrządkowej
tożsamości, nie zaś redukowanie się do roli etnicznej przybudówki do Kościoła
łacińskiego. Na świecie jest ponad miliard prawdziwych łacinników i doprawdy
nie ma żadnej potrzeby, by te kilkanaście milionów wschodnich katolików
przekształcało się w jakieś kiepskie kopie tychże łacinników. Pan Bóg głosem
Swego Kościoła wyraża wobec nas biegunowo przeciwne życzenia – i obyśmy chcieli
się w nie wsłuchać!
Kwestia językowa w
nauczaniu i dyscyplinie UKGK
Język zatem jest sprawą wtórną wobec ogólniejszego
problemu tożsamości. Skoro jednak kwestia języka (której w moim poprzednim
artykule poświęciłem niewiele miejsca) tak zainteresowała wiele osób w Polsce,
warto być może poświęcić owemu zagadnieniu nieco więcej miejsca. W pierwszej
kolejności przytoczmy oficjalne dokumenty naszego Kościoła greckokatolickiego i
wypowiedzi jego Protohierarchów w przedmiocie używania innych, niż ukraiński (i
cerkiewnosłowiański) języków.
Oto Sługa
Boży Andrzej hr. Szeptycki, metropolita halicki, arcybiskup lwowski etc. 16
maja 1904 r. wydał list do grekokatolików-Polaków, a w nim napisał m.in.:
Między wiernymi, duchownej mej władzy podlegającymi, mając i was, którzy
choć z ruskich rodzin pochodzicie, w domu jednak tylko po polsku mówicie i
poczuwacie się do polskiej narodowości, (…) tego
pragnę i od kapłanów moich dyecezyj domagam się, by zawsze wszystkie Wasze
potrzeby duchowne były zaspokojone – by w
nauce, spowiedziach do was w mowie zastosowywali się, nie żądając od was,
byście się ruskiego języka uczyli, by ich rozumieć. [podkreślenia
tu i dalej – P.S.]
Nie
było to bynajmniej jednostkowa, odosobniona wypowiedź z początków pontyfikatu
Sługi Bożego. Oto bowiem przy końcu tegoż pontyfikatu, w postanowieniach synodu
archieparchii lwowskiej z 1940/41 r. czytamy:
(...)
християнський патріотизм не може перешкоджувати нам в обниманні християнською
любов'ю ближнього і тих християн, які за приписами церковного права належать до
наших парохій чи Епархії. Тих нечисленних католиків візантійсько-слов'янського
обряду, що належать до народності великоруської, білоруської,
польської, німецької, чеської чи
жидівської, ми не хочемо винародовлювати. Ми готові сповняти супроти них з
якнайбільшою християнською любов'ю наші душпастирські обов’язки, стаючи, за
прикладом св. Апостола Павла, ”всім для всіх”. Ми готові передавати їм
Євангеліє в їхній рідній мові і по наших силах помагати їм у зберіганні й
оцінюванні якслід їхніх традицій і звичаїв.
Co ciekawe,
w protokole posiedzenia synodu z 23 maja 1940 r. zanotowano:
W dyskusji nad tym działem zauważa ks. dr
Kostelnyk, że może byłoby wskazanym opuścić te słowa, iż „nie chcemy innych
narodów ukrainizować” [tak było w pierwotnej redakcji projektu – P.S.],
a także sądzi, że zbyt wiele obiecujemy w
słowach „będziemy szanować ich tradycje”.
Bardzo
ciekawy detal historyczny: późniejszy czołowy współpracownik Moskwy w dziele
niszczenia grekokatolicyzmu w Ukrainie chce stępić wymowę dekretu synodalnego,
zaś Metropolita, jako prawodawca synodalny, zupełnie ignoruje te uwagi. Ogłoszony
w 1941 r. tekst dekretu Praca nad
zjednoczeniem Kościołów w punkcie, o którym mowa (tekst – patrz wyżej),
jest tylko nieco przeredagowany – „ukrainizować” zamieniono na „wynaradawiać”,
wyliczono poszczególne narodowości (w projekcie pierwotnym nie było tego).
Istota pozostała bez zmian: odrzucenie ukrainizacji nie-Ukraińców pod
płaszczykiem religii, zobowiązanie do stosowania w posłudze duszpasterskiej
odnośnych języków oraz do pomocy, po
naszych syłach oczywiście (i w miarę potrzeby, dodajmy) w zachowaniu
tożsamości narodowej.
Dodajmy, dla
wyjaśnienia historycznego Sitz im Leben,
że jedynym językiem liturgicznym za życia Metr. Andrzeja pozostawał język cerkiewnosłowiański.
Nawet Apostoła i Ewangelię czytano po cerkiewnosłowiańsku. Zauważmy także, iż adresując swój list
pasterski z 1904 r. do grekokatolików narodowości polskiej, Metropolita
określił ich jako pochodzących z rodzin ruskich (ukraińskich). Bardzo jest
znamienne, że jako Pasterz głęboko przejęty zasadami Ewangelii akceptował na
gruncie kościelnym fakt, iż człowiek ruskiego (ukraińskiego) pochodzenia
wskutek naturalnej asymilacji może stać się np. Polakiem i za takiego być
uznawanym przez kościelną (cerkiewną) władzę. Nie są mi znane analogiczne
enuncjacje hierarchii rzymskokatolickiej w Galicji wschodniej – natomiast
powszechnie wiadomo, że akurat na przełomie XIX/XX w. prowadziła ona aktywną
kampanię repolonizacji zrutenizowanych łacinników.
Ale oto przyszedł
Sobór Watykański II, który uroczyście dopuścił języki żywe/narodowe do liturgii
(dziś mówi się i pisze nieraz, że zastąpił nimi łacinę, co jest nieprawdą). Zebrany
w Rzymie na III sesji Soboru ukraiński episkopat greckokatolicki w dniu 12
listopada 1964 r. podjął decyzję
(…) допустити уживання живої української мови у відправах
наших богослужб для кращої і кориснішої участи наших вірних у тих богослужбах,
зразу тільки в деяких частинах наших богослужб, а саме в читанні Апостолів і
Євангелій, у «Віpyю», «Отче наш» і в молитві перед святим Причастя, і то вже в
найближчому часі. Як тільки появиться друком апробований текст тих частин
відправи.
Postanowienie
to dotyczyło języka ukraińskiego. Ale już w roku następnym (!) wydano
analogiczne decyzje w przedmiocie innych języków:
(…) залишаючи і на далі в засаді церковнослов’янську мову,
ми порішили увести з часом і в міру потреби живу українську мову в Літургії і
священнодіяннях нашого обряду. Рівнож
дозволяємо в разі конечності вживати, за виразним благословенням місцевого
ієрарха візантійсько-українського обряду, теж
інших мов: у читанні Апостола й Євангелія, після їхнього прочитання в
українській мові, та в проказуванні вірними: «Вірyю», «Отче наш», «Вірyю,
Господи, і визнаю»…
W tymże
samym posłaniu z 1965 r. ukraińscy biskupi greckokatoliccy tłumaczą, dlaczego
dopuszczają używanie w liturgii także „innych języków”:
(…) дати можливість і тим нашим вірним, що задля різних
причин не розуміють достаточно живої української мови, духовно користати з
наших літургічних богослужб і не почувати себе неприналежним до нашої
Церкви.
Synod
Biskupów w roku 1969 poszedł jeszcze dalej, rozszerzając możliwość używania
„innych języków” w czasie Boskiej Liturgii na ektenie (litanie). Wspomina się
też wyraźnie o kazaniach, nie zostało natomiast powtórzone zalecenie, by
czytania (Apostoł i Ewangelia) były dwujęzyczne. Być może dlatego, że „inne
języki” dopuszczono we wspólnotach mających możliwość celebrowania więcej niż
jednej Liturgii niedzielnej:
16.
В доповненні до постанов попереднього Архиєпископського Синоду з 1965 року про
вживання інших мов, як старословянська (!) й українська, в служенні св.
Літургії, тобто читання Апостола, Євангелії, виголошування проповідей, Вірую, Отче наш, Вірую
Господи, теперішній Синод
дозволяє вживати інших мов також у дияконських частинах, це значить, в
усіх єктеніях з прошеннями і відповідями вірних, якщо в храмі служиться більше
св. Літургій і якщо заходить таки справжня потреба. Синод, силою такого
загального рішення, дозволяє Впресв. (!) Митрополитам і Владикам поза
митрополіями вживати інших мов за попереднім узгідненням і благословенням
Блаженнішого Верховного Архиєпископа.
17.
В звязку (!) з повищим рішенням, Синод поручає Впресв. Митрополитам і Владикам
поза митрополіями предложити відповідний літургічний переклад у відносній до
місцевих потреб мові Верховному Архиєпископові, щоб його можна було видати з
благословенням на користування ним.
Z kolei Synod
Biskupów zebrany w Rzymie w roku 1980 zleca podkomisji ds. przekładu ksiąg
liturgicznych na język angielski opracowanie angielskiego tłumaczenia Liturgii
św. Jana Chryzostoma. Wynik pracy podkomisji, po zaaprobowaniu przez kolejny
Synod Biskupów (1982) zostaje zatwierdzony dekretem Kongregacji dla Kościołów
Wschodnich z 10 sierpnia 1984 r. Do liturgikonu zawierającego teksty ukraiński
i angielski pisze przedmowę (datowaną 19 maja 1987 r.) rezydujący wówczas w
Rzymie arcybiskup większy Mirosław kard. Lubacziwśkyj. Wyjaśnia w niej,
dlaczego angielski przekład Liturgii został przygotowany i wydany:
Передаємо
цей офіційний переклад для вжитку нашої Української Католицької Церкви, щоб
прийти з поміччю тим нашим вірним, які щиро люблять Церкву й бажають брати
участь у її Богослужбах, але на жаль не знають української мови. До таких
вірних нашої Церкви належать не тільки українці 3-ого покоління, але також
неукраїнці, які стали членами нашої Церкви через подружжя, й очевидно їхні діти
і внуки. Всі вони з різних причин і обставин не мали змоги навчитися
української мови. Тож, щоб і їм також дозволити користати з усіх духовних
скарбів наших Богослужб, та нашого прекрасного обряду, видаємо оцей переклад
англійський поруч з українським зі закликом до всіх наших вірних, щоб вони, по
можності своїх сил старалися пізнати красу та велич цих наших Богослужб.
Są to
właściwie oczywiste, wręcz banalne racje rodem z podręcznika teologii
pastoralnej. Przytaczam je wyłącznie dla zadokumentowania, że obowiązują one i
w UKGK. Fakt, że muszę uzasadniać w ten sposób tezy skądinąd oczywiste jest
dość przerażającym świadectwem nienormalności naszej sytuacji tu i teraz.
Ale skoro
już jesteśmy przy „tu i teraz”… W 2002 roku odbyło się wspólne zgromadzenie
eparchialne (łac. conventus eparchialis, ukr.
jeparchijalnyj sobor) obu eparchii
UKGK w Polsce, poprzedzone spotkaniami i dyskusjami na szczeblu parafialnym i
dekanalnym. Na niektórych spotkaniach podnoszono różne postulaty: a to żeby
oddzielić sprawy wyznaniowe od narodowościowych, a to by odejść od utożsamiania
przynależności religijnej z narodowością („grekokatolik=Ukrainiec”), otwierać
się na lokalne środowiska polskojęzyczne, życzliwie przyjmować w cerkwi osoby
pochodzenia rzymskokatolickiego, wchodzące do niej przez małżeństwo, stwarzać
im warunki akceptacji i miłości, by zapobiec odejściu do Kościoła
rzymskokatolickiego – a w kazaniach żeby nie było wrogich lub nieprzychylnych
elementów wobec innych narodowości i religii. Treści owe, w nieco złagodzonej
postaci, przeniknęły do wygłoszonego na zgromadzeniu referatu zbiorczego, który
następnie przedrukował Kalendarz „Błahowista” za 2003 r. (s. 66-67).
Zgromadzenie
eparchialne powołało komisje robocze, komisje wypracowały postulaty i projekty
ustaw partykularnych. Między innymi komisja liturgiczna przyjęła, zaś obaj
biskupi eparchialni zaaprobowali i ogłosili (po dokonaniu pewnych poprawek)
normatyw liturgiczny pn. Zasady życia
liturgicznego (ukr. Pryncypy
liturhijnoho żyttia). Z dniem 7 stycznia 2005 r. Zasady stały się prawem kościelnym obowiązującym w obu eparchiach.
Zawarte w nich przepisy dot. języków w liturgii brzmią następująco (za www.cerkiew.net.pl):
Літургійні мови
50.
Традиційною літургійною мовою УГКЦ є
церковнослов’янська мова.
51.
Українська мова рівноправна з
церковнослов’янською, якщо йдеться про затверджені компетентною церковною
владою тексти.
52. За згодою єпархіального Єпископа
можна вживати також іншомовні затверджені переклади літургійних текстів, якщо в
даному випадку чи середовищі існує така душпастирська потреба.
53. У випадку браку затверджених для
літургійного вжитку перекладів літургійних текстів даною мовою, можна її
використовувати в Богослуженнях призначених для іншомовних учасників тільки в
обмеженому обсязі - у проповіді, читаннях, катизмах, Молитві Господній, Символі
Віри, молитві перед св. Причастям.
Jak
zatem widzimy, obowiązujące w metropolii przemysko-warszawskiej UKGK
partykularne prawodawstwo liturgiczne dopuszcza używanie w liturgii języków
innych niż ukraiński czy cerkiewnosłowiański. Nawet gdy nie ma zatwierdzonych
przekładów ksiąg liturgicznych – a w kontekście UKGK dotyczy to m.in. języka
polskiego – można używać danego języka w kazaniu, czytaniach z Pisma św.,
katyzmach (psalmy śpiewane lub recytowane np. na nieszporach czy Liturgii
Uprzednio Poświęconych Darów), Modlitwie Pańskiej (Ojcze nasz), Symbolu Wiary oraz modlitwie przed Komunią (Wierzę, Panie, i wyznaję…). I tak bywa z
reguły, gdy duchowni ze środowiska lubelskiego (parafia i seminarium) celebrują
Boską Liturgię dla polskojęzycznej przeważnie społeczności wiernych (np. w
Chełmie, Horodle czy kościołach lubelskich).
Wypada
także wspomnieć jedno z postanowień ostatniego zwyczajnego Synodu Biskupów UKGK
(Brzuchowice, 2-9 września 2010 r.), które brzmi:
Для
покращення душпастирської опіки мігрантів (…) доручити Патріаршій літургійній
комісії підготувати двомовні тексти Літургій Івана Золотоустого і Василія
Великого, а також Чину святих таїнств Хрещення, Миропомазання та Подружжя для
душпастирських потреб у країнах найбільш чисельного перебування вірних УГКЦ.
Na koniec wreszcie – dwa ważne cytaty z programowych
wystąpień Wielce Błogosławionego Światosława, nowo wybranego Arcybiskupa Większego (Patriarchy)
Kijowsko-Halickiego, Predstojatela UKGK.
Na początek sięgnijmy do zapisu pierwszej konferencji prasowej
І наступне питання, на якому я особисто дуже настоював, коли ми розробляли цю
стратегію, це питання інкультурації.
Можливо саме через те, що я потрапив свого часу у Латиноамериканську культуру і
запитував себе, що означає бути східним християнином в Південній Америці. Бо
те, що ми тут вважаємо сходом, для того боку світу є північчю. Тобто ці
орієнтири географічно цілком переоцінюються. Ось коли я побачив надзвичайну
цікавість до нашої Церкви і весь той час, направду, я проповідував іспанською
мовою, перекладаючи на іспанську мову такі традиційні грецькі, старослов’янські
різні духовні поняття або вислови, або фрази. Отож та культура дуже потребувала
того скарбу віри і духовної традиції, які ми маємо в нашій візантійській
східній духовності. Ми як Церква, яка є
спадкоємницею тої місії Апостолів слов’ян Кирила і Методія, які були великими
перекладачами і Святого Письма і Літургії, маємо надзвичайну місію сьогодні
дальше цей переклад продовжувати, щоб ми могли молитися правильно, глибоко в
англійській мові, в іспанській мові, в португальській мові, в українській мові.
Тобто це питання інкультурації є дуже важливим.
Kolejna wypowiedź pochodzi ze spotkania z
dziennikarzami w budynku seminarium duchownego w Drohobyczu (7 maja 2011 r.). WB
Światosław odpowiada na pytanie, jakim chciałby widzieć UKGK za 10 lat:
Синод наших владик створив таку
команду № 2. Мали на меті опрацювати бачення, якою ж мала б бути наша Церква
через 10 років до 2020 року. Накреслили 10 таких пріоритетів того, що хотіли б
за 10 років зробити. Відтак починає працювати команда № 3, яка має розпрацювати
певні механізми втілення в життя. Основними
були питання: молоді, євангелізації, інкультурації, питання про розвиток
структур нашої Церкви, питання мови в
Літургії. Можливо, для України питання мови є не настільки актуальним, але коли
йдеться про інші країни, то це дуже болюче питання. У 2020 році я хотів би бачити нашу Церкву як єдиний
організм, який існує в усьому світі, говорить різними мовами, проголошує
Євангеліє в різних країнах, але є єдиною Церквою східної традиції.
Propozycje praktyczne dla
metropolii przemysko-warszawskiej
Rzecz jasna, wcielanie w życie najsłuszniejszych nawet
i niekwestionowanych zasad musi uwzględniać okoliczności czasu i miejsca. Z
jednej strony wydaje się czymś oczywistym, że nie można dłużej chować głowy w
piasek, żyć dawno zdezaktualizowaną fikcją w 100 % ukraińskiej i
ukraińskojęzycznej wspólnoty, ignorować polskojęzyczne otoczenie, w którym z
woli Bożej żyjemy – oraz fakt występowania wśród grekokatolików grup etnicznych
czy etnograficznych o pewnym stopniu kulturalno-językowej swoistości (jak
Łemkowie, z których nie wszyscy określają się jako Ukraińcy). Z drugiej –
sytuacja UKGK w Polsce po 1947 r. pozostaje skrajnie trudna, rozproszenie
wiernych w większości parafii uniemożliwia duplikację niedzielno-świątecznych
Liturgii. Niektórzy wierni są skażeni mentalnością etnocentryczną lub
zlatynizowaną (o czym pisałem w pierwszej części); Kościół nie może kierować
się błędnymi poglądami, powinien je umiejętnie prostować, z drugiej jednak
strony musi je uwzględniać jako element rzeczywistości po prostu.
Stąd też moje propozycje, wysuwane już w zasadzie
nieraz w mniej lub bardziej dopracowanej formie (por. artykuł z nr 2
„Grekokatolicy.pl” czy z Kalendarza „Błahowista” za 2010 r. – UKGK w Polsce i asymilacja: w poszukiwaniu
rozwiązań duszpasterskich), są w istocie bardzo ostrożne, nie uderzają w
żaden sposób w „ukraiński stan posiadania” i nie dają żadnych podstaw do
zarzutów o „odbieranie narodowi jego języka”, jak to niektórzy „patrioci”
raczyli byli mi zarzucać.
Primo: należy stworzyć osobom polskojęzycznym możliwość
brania jak najpełniejszego, świadomego udziału w życiu modlitewno-liturgicznym
UKGK. Powinny zostać opracowane i
wydane:
a) modlitewnik zawierający modlitwy prywatne w języku
polskim (może być dwujęzyczny, ukraińsko-polski);
b) modlitewnik zawierający teksty stałe oraz antyfony
Boskiej Liturgii św. Jana Chryzostoma i św. Bazylego Wielkiego oraz Liturgii
Uprzednio Poświęconych Darów w trzech równolegle zamieszczonych wariantach
(ukraiński cyrylicą, ukraiński w transkrypcji polskiej, wreszcie polski);
c) Katechizm UKGK w przekładzie polskim;
d) jedna lub kilka książek polskojęzycznych traktujących
o tradycji bizantyjsko-ukraińskiej (na początek mogą to być zaadaptowane do
polskiej rzeczywistości tłumaczenia książek takich jak: Szmańko T., Jak powodytysia w chrami. Poradnyk
bohomolcia, Lwiw 2006; Fedoriw Ju., Obriady
Ukrajinśkoji Cerkwy, Rym-Toronto
1970; tenże, Pojasnennia cerkownych
bohosłużeń i Swiatych Tajn, Lwiw 2009);
e) polskie przekłady obrzędów chrzcielnych, ślubnych i
pogrzebowych.
Secundo: w przeważającej większości parafii UKGK w Polsce nie
ma na razie żadnego „pola manewru” w kwestiach językowych, jeśli chodzi o
celebracje obowiązkowe dla ogółu wiernych, czyli przede wszystkim Boską Liturgię
niedzielną i świąteczną. Drugiej Liturgii najczęściej odprawić się nie da,
świadomość wiernych zaś nie jest gotowa na dopuszczenie elementów polszczyzny w
ramach tej jedynej Liturgii, która jest celebrowana. Stąd w większości parafii
udział osób polskojęzycznych w Liturgii niedzielno-świątecznej nie wpłynie na
jej formę językową, natomiast dzięki pomocom wyliczonym powyżej, zwłaszcza w
punkcie b), wierni tacy będą mogli lepiej, aktywniej i pełniej uczestniczyć w
Liturgiach ukraińskojęzycznych.
Co innego w przypadku chrztów, ślubów i pogrzebów. Nie
ma żadnego powodu, by część lub nawet całość obrzędu w przypadku np. rodzin
mieszanych czy po prostu polskich nie była celebrowana po polsku (oczywiście,
najpierw muszą powstać przekłady tekstów). Decydować o tym winien duszpasterz w
porozumieniu z bezpośrednio zainteresowanymi osobami. Są to celebracje
najzupełniej nieobowiązkowe, stąd jeśli komuś polonofobia nie pozwala być ich
uczestnikiem, to po prostu nie musi.
Tertio: tam, gdzie istnieją możliwości organizacyjno-techniczne
i dobra wola ze strony duszpasterza czy duszpasterzy, mogłaby być sprawowana
osobna niedzielna czy świąteczna Boska Liturgia (druga, trzecia, czwarta…) dla
wiernych języka polskiego. Oczywiście na początku z braku przekładów byłaby to
Liturgia w języku ukraińskim (albo i cerkiewnosłowiańskim, czemu nie?) z
elementami polskimi (czytania, kazanie, Symbol Wiary, Modlitwa Pańska, modlitwa
przed Komunią). Z czasem liczba tych elementów mogłaby wzrastać, w
szczególności nie przedstawia wielkiego trudu opracowania i zatwierdzenie
przekładów ektenii (w duchu uchwał synodalnych z 1969 r.) Mogłyby także być wykorzystane istniejące już
przekłady części zmiennych (antyfony świąt Pańskich, tropariony i kontakiony,
prokimeny i wersety Alleluja, teotokiony
świąteczne).
Takich parafii w całej Polsce mogłoby być zapewne
kilka, może kilkanaście. Bardzo ważny jest tu przy tym element osobistego
zaangażowania duszpasterza i przynajmniej przyzwolenia ze strony wspólnoty. Bez
tego rzecz się raczej nie uda. Jak arcysłusznie napisał był bł. Emilian Kowcz,
wierni instynktownie odczują, czy są kochani i potrzebni, czy wręcz przeciwnie.
I na masochizm jednostek w tym wypadku nie liczyłbym. Na tym wspólnoty
chrześcijańskiej zbudować się nie da.
Tak czy inaczej, także i w tych nielicznych parafiach
wiernym pozostałaby możliwość udziału w Liturgii ukraińskojęzycznej według
dotychczasowego stanu, stąd też i tu nie byłoby żadnych podstaw do skarg na
rzekome prześladowanie języka i narodowości ukraińskiej.
Quarto: powinna powstać „eksperymentalna” placówka
duszpasterska przeznaczona dla wiernych języka polskiego. Zapewne jedna na
początek, może z czasem po jednej na eparchię? Placówka taka mogłaby mieć
status parafii personalnej. Byłaby w szczególności naturalnym miejscem kształtowania
się polskojęzycznego grekokatolicyzmu, wykuwania i „próbowania” przekładów
itd. Taka placówka rzecz jasna
istniałaby również „obok” sieci parafii terytorialnych UKGK, stąd jej
działalność nie niosłaby najmniejszego uszczerbku językowemu status quo w parafiach terytorialnych.
Quinto: co się tyczy problemu łemkowskiego, w tym tzw.
łem-Łemków, to nie chcę się tu stroić w pióra eksperta, którym w tym zakresie
nie jestem. Biorąc pod uwagę ogólne zasady, warto by podkreślić, że duże
znaczenie ma tu okoliczność, na ile dialekt łemkowski w obecnym stanie rzeczy
jest skodyfikowany w język literacki. Osobiście nie słyszałem nigdy o
łemkowskich (karpatoruskich) tłumaczeniach tekstów liturgicznych. Podobno na
Słowacji wydany został rusiński Apostoł,
ale bodajże nie z oryginału tłumaczony. Zagadnienie to zatem wymaga
pogłębionych studiów. Natomiast już teraz stwierdzić wypada, że nie ma żadnych
teologicznych czy kanonicznych przeszkód dla wygłaszania w parafiach
łemkowskich kazań po łemkowsku, zwłaszcza gdy Łemkiem jest sam kaznodzieja.
Sługa Boży Andrzej Szeptycki wydał był swego czasu osobny list pasterski do
Hucułów, zredagowany w ich dialekcie. I to jest, myślę, wiążący dla nas
przykład pasterskiej troski.
Podsumowanie
Proponowane przeze mnie rozwiązania są, raz jeszcze
podkreślę, skrajnie wręcz ostrożne. Żadnego zagrożenia odbieraniem wiernym
języka i narodowości ukraińskiej ich słusznych praw nie niosą. Niczego im na
rzecz wiernych języka polskiego nie odbierają, natomiast wzbogacają wspólnotę
greckokatolicką w Polsce o nowy wymiar posługiwania. Są wezwaniem do rozwoju, a nie do niechętnej (takiej
z mieleniem w zaciśniętych zębach bezsilnych przekleństw) kapitulacji przed
procesem wynarodowienia.
Osobom zaś, do których i te argumenty nie przemawiają,
upartym polonofobom którym nie chodzi o zachowanie ukraińskiego, lecz o
niedopuszczenie polskiego, pragnąłbym przypomnieć na koniec trzy rzeczy.
1) Taka postawa jest oczywiście sprzeczna z chrześcijańską
wizją patriotyzmu (por. np. liczne teksty Metr. Andrzeja), która polega na
miłowaniu tego, co własne, bez nienawiści
do tego, co obce.
2) Używanie innych języków w sferze kultowej (i nie
tylko) UKGK jest zwłaszcza w diasporze normą.
Praktycznie tylko w Polsce UKGK ma
ustabilizowane struktury administracyjne (eparchialne) i jednocześnie tak
stanowczo dystansuje się od języka kraju i społeczeństwa, w którym działa. W
Kanadzie, USA, Brazylii, Argentynie czy Australii jest zupełnie inaczej. Co więcej,
także w kontekście polskim jesteśmy jedynym Kościołem, który jednocześnie głosi
zasadę języków żywych w liturgii, i nie ma (co więcej: mieć nie chce!) tekstów
polskojęzycznych. Krótko mówiąc, sytuacja nasza nie jest żadnym ideałem, tylko
anomalią po prostu.
3) Ktoś wreszcie mógłby powiedzieć, że ukraiński jest
językiem bliskim polskiemu (co nie zachodzi w przypadku angielskiego,
portugalskiego czy hiszpańskiego), że można się go dość łatwo nauczyć choćby w
zakresie biernym. I to jest pewien
argument, który uznaję, stąd postulat by w przeważającej większości parafii
poprzez ukraińsko-polskie modlitewniki raczej przyuczać wiernych języka
polskiego do udziału w liturgii ukraińskojęzycznej uważam za sensowny. Ale
takie modlitewniki powinny zaistnieć!
Nie ma natomiast zgody na ksenofobię podpartą racjami
historycznej krzywdy. Pomijając przykazanie miłości nieprzyjaciół tudzież
Chrystusowy mandat misyjny (rozumiem, że dla osoby o nacjonalistycznym
światopoglądzie nie są to żadne argumenty), zwróćmy uwagę na przykład, jaki nam
daje UKGK w Kazachstanie.
Otóż nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto uznałby, że
przesiedleńcy z akcji „Wisła” byli jako grupa kiedykolwiek w sytuacji gorszej,
niż przesiedleńcy z Ukrainy zachodniej do Kazachstanu. Oczywiście, wśród
osobników zapluwających się na forach internetowych pod bezpiecznym parasolem
anonimowości na pewno znalazłby się niejeden gotów coś takiego twierdzić. Ale i
taki człowiek, przeniesiony cudem do 1947 r. i postawiony przed wyborem PGR-u
pod Szczecinem i stepu w obwodzie kustanajskim, z pewnością wybrałby pierwszy
wariant.
Tymczasem UKGK w Kazachstanie, mimo gorszej od zawsze
sytuacji swoich wiernych, mimo tego, że ciężar krzywd doznanych przez Ukraińców
od Rosjan i sowietów nie jest mniejszy, niż ciężar krzywd zaznanych z rąk
polskich i PRL-owskich – używa rosyjskiego wszędzie tam, gdzie istnieje taka
duszpasterska potrzeba. I nie przeszkadza to Kościołowi greckokatolickiemu być
jednocześnie najgłówniejszym filarem ukraińskości w Kazachstanie. Fakt, że my
tu w Polsce, będąc w sytuacji o niebo lepszej, nie potrafimy się zdobyć na
analogiczną politykę językową – jest dla naszej wspólnoty po prostu
zawstydzający.
diakon Piotr Siwicki
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam również! :-)
OdpowiedzUsuńAutor
Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuń