"(...) ks. Jan Nehrebecki [oryg. Iwan Nehrebećkyj], przedtem długoletni proboszcz Zalesia o 6 km. od Rzeszowa, tej jedynej wobec atakującego naporu nacjonalizmu polskiego ocalałej parafii gr.kat. – oazy wśród obcego obecnie otoczenia. To, że parafia ta na zachodzie utrzymała się i nie poszła śladami osławionych Tuczap, to główna i niezmierna zasługa zmarłego ks. Jana Nehrebeckiego. Jego stareńki poprzednik ks. Hanasewicz (teść śp. krajowego inspektora szkolnego Sołtykiewicza), utrzymał ją wśród obcego zalewu, a ks. J.N., jego następca, ożywił ją na nowo i umocnił. Zastał starą, pochyloną cerkiewkę drewnianą, taki-ż od starości sczerniały dom i budynki gospodarskie, oraz parafian, którzy wśród obcego otoczenia dawno już zapomnieli ojczystego języka. Pierwszym jego zadaniem było: przywiązać parafian do swej cerkwi i obrządku i zbudować nową, piękną cerkiew murowaną.
Za specjalnym pozwoleniem śp. Biskupa N. [błąd – winno być „Jana”, ukr. „Iwana”] Stupnickiego wydał dla swych parafian łacińskimi czcionkami modlitewnik z całą Służbą Bożą, nieszporami i innymi obrzędami cerkiewnymi – obok przekład polski z odpowiednimi, potrzebnymi wyjaśnieniami. To zbliżyło i przywiązało parafian do swej cerkwi, bo zrozumieli nabożeństwo i poznali jego piękno. Założył cerkiewny chór mieszany, który swego czasu dawał koncerty naszych pieśni ludowych także i w Rzeszowie. W cerkwi na chórze śpiewały również i kobiety zamężne. Miło było słuchać, jak w nabożeństwie cerkiewnym brali aktywny udział wszyscy wierni i przy procesjach, np. w Zielone Święta, niosła się nasza pieśń pobożna Preczystaja Diwo, Maty ruśkoho kraju!...
Przy budowie nowej cerkwi przyszło mu pokonywać wielkie trudności, aby zdobyć potrzebne fundusze. Parafia mała i niezbyt zasobna, z dwóch wsi – Zalesia i Białej (3 km. za Zalesiem, koło Tyczyna) – lecz nie zrażając się niczym, przy swej energii zdołał doprowadzić zamysł do upragnionego spełnienia, znajdując w tej sprawie szczerego pomocnika w osobie radcy sądu w Rzeszowie Hanasewicza, syna poprzedniego proboszcza. Część pieniędzy zebrano z dobrowolnych datków, resztę złożyli parafianie. W Zalesiu urządzono cegielnię i cegły w niej wypalonej starczyło na zbudowanie pięknej, murowanej cerkwi, z pozostałej zaś zbudowano jeszcze murowaną stajnię i inne budynki gospodarskie.
W roku 1893 stanął i nowy, obszerny, murowany dom parafialny w miejscu starego, sczerniałego. Między proboszczem i parafianami panowały szczere i przyjazne stosunki, Zmarły potrafił w nich obudzić ducha narodowego; choć mówili po polsku, czuli się Rusinami, interesowali się naszymi sprawami narodowymi i chętnie spieszyli z datkami na narodowe cele."
Cerkiew w Zalesiu (obecnie dzielnica Rzeszowa) od 1946 r. jest kościołem rzymskokatolickim, już w XXI wieku przeszła remont, który moim (i nie tylko) zdaniem niekorzystnie odbił się na układzie wnętrza świątyni, natomiast bryła jej do dziś imponuje swym widokiem, jak o tym świadczą fotografie ze strony p. Mariusza Tendaja:
Ks. Nehrebecki, który zasłynął potem jako jeden z liderów "ruchu oporu" przeciwko forsowaniu obowiązku celibatu kapłanów gr.kat. w czasie synodu lwowskiego (1891), zamiast gorszyć się polskojęzycznością parafian, usiłować narzucić im język ukraiński - podszedł do sprawy po duszpastersku: przez liturgiczną mistagogię, przez ułatwienie wiernym aktywnego udziału w celebracjach i rozumienia tekstów, przez położenie akcentu na obrządkowej tożsamości (czego świadectwem pozostaje po dziś dzień jednoznacznie wschodnia architektura cerkwi) - osiągnął sukces. Parafia nie tylko przetrwała, ale i przeżyła, by tak rzec, swoiste odrodzenie. A przy okazji polskojęzyczni parafianie poczuli się znowu Rusinami...
Dziś, gdy sam postulat dopuszczenia języka polskiego do życia cerkiewnego wzbudza wściekłe ataki ze strony niektórych osób, wspomnienie ks. Nehrebeckiego i jego działalności w podrzeszowskim Zalesiu budzi refleksję: jak daleko co poniektórzy odeszli od rzeczywistej tradycji naszego Kościoła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz