Temat stosunku UKGK do nie-Ukraińców tudzież roli i miejsca tychże w Kościele greckokatolickim był na tym blogu poruszany nie raz i nie dwa. Np. we wpisie z 18.II.2011 zawarłem swego rodzaju antologię cytatów z różnych źródeł, świadczących o tym, że ani istnienie grekokatolików innej niż ukraińska narodowości, ani też uwzględnianie przez Kościół innych niż ukraiński języków w duszpasterstwie - nie są niczym złym, niesłychanym, ani też w ogóle nowym.
Nie zacytowałem wtedy ówczesnego Predstojatela UKGK, Wielce Błogosławionego Lubomira (od 2011 na emeryturze) - a szkoda, bo cytat, który prezentuję poniżej, byłby w sam raz. Ale cóż - dopiero w tych dniach odkryłem na blogu red. A. Babinśkiego wywiad z WB Lubomirem, przeprowadzony w 2009 r. przez tegoż Babinśkiego wraz z red. P. Didułą.
Nie mam teraz czasu tłumaczyć tego tekstu - ale dysponuję dostępem do programu transkrybującego ukraińskie teksty polskimi literami, więc może taka forma będzie dla polskojęzycznego czytelnika strawniejsza i zrozumialsza od oryginału?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na siohodni w Ameryci postało składne zawdannia pojednaty misiju sered naszczadkiw naszych emihrantiw, predstawnykiw nowoji chwyli emihraciji i ludej inszych nacionalnostej. Jak pojednaty potreby wsich cych ludej?
Treba maty rozuminnia Cerkwy. Baczyte, majemo czotyry chwyli emihrantiw. Ja osobysto nałeżu do tretioji chwyli emihrantiw. Pryhaduju, koły my pryjszły w Ameryku, w Kanadu, zustriłysia iz wże czynnymy instytucijamy jeparchijamy, parafijamy, riznoho rodu cerkownymy i switśkymy orhanizacijamy, ałe kontakt z predstawnykamy druhoji czy perszoji chwyli ne buw dla nas łehkym. Wony widczuwały pewnu trudnist´, ja ne każu nechit´, ałe pewne nerozuminnia nowych emihrantiw. Bo pryjszły ludy, duże widminni wid nych. Teper wże tretia chwyla dobre osiła, stworyła, tak by skazaty, swoji struktury, a tut prychodyt´ nowa - czetwerta chwyla ludej, ja by skazaw, ludej «pidsowiećkych». Ja ne każu cioho w złomu rozuminni, tilky ci ludy wychowani w duże inszych obstawynach, w jakych sposib dumannia, sposib pidchodu do spraw je inakszym. Znowu ż, tam my majemo konflikty, ne tak konflikty, może, a brak spiwpraci. I ce zabere czasu, dobrych kilka rokiw szcze, poky ci dwi chwyli, ti wsi poperedni chwyli j cia nowa zacznut´ spiwpraciuwaty. Druhe pytannia, jake Wy poruszyły,– ce isnuwannia i pracia naszoji Cerkwy sered «czużych ludej». «Czużych» – u znaczenni ne ukrajinśkoho pochodżennia.
Meni zdajet´sia, szczo nasza Cerkwa powynna buty wpowni widkryta dla nych. My ne powynni kazaty, szczo ukrajinśka Cerkwa wykluczno dla ukrajinciw, jakszczo ty ne howorysz ukrajinśkoju – het´. Ni. Ce ne prawylno. Cerkwa powynna buty widkryta. My ne choczemo z tych ludej robyty ukrajinciw abo obmeżuwaty Cerkwu suto do ukrajinciw czy ukrajinomownych, ałe my musymo zberehty tu tradyciju, jaku my prynesły Ukrajiny – duchownu tradyciju. Nawit´ jakszczo powynni ce zrobyty mowoju krajiny, w jakij my opynyłysia. Skażimo, w Piwnicznij Ameryci – anhlijśka mowa. Musymo perekłasty naszi Bohosłużinnia, ałe czoho my ne powynni perekładaty, to ce naszoji duchownosti. My powynni buty nastilky swidomymy, chto my je, szczoby my mohty ce skazaty czużoju mowoju. I jakszczo chtoś zacikawłenyj i widczuwaje, szczo ta duchownist´ promowlaje do nioho, joho treba pryhornuty, ne widkynuty. Odnym słowom, nasza Cerkwa musyt´ buty widkrytoju. Ne bojatysia, szczo my perestanemo buty soboju, koły budemo maty u sebe ludej inszych narodiw czy inszych kultur. Jakszczo my je swidomi swoho, jakszczo my perekonani j majemo naprawdu hłyboke rozuminnia, szczo ce – nasza tradycija, my ne majemo czoho bojatyś. My pryjmemo jich, wony skriplat´ naszu Cerkwu. Wony ne zrujnujut´ jiji. Ne tak łehko nam ce pryjniaty, je rizni dumky szczodo cioho. Ja Wam każu tak, jak, meni zdajet´sia, wono powynno buty. Ce poniattia widkrytoji Cerkwy, jaka ne bojit´sia, jaka je swidoma i hotowa posłużyty inszym. Bo tut rozchodyt´sia pro służinnia. My choczemo z nymy podiłytysia naszymy skarbamy.
Naszi didy, pradidy, bat´ky, szczo pryjichały do Piwnicznoji j Piwdennoji Ameryky, niczoho z soboju ne prywezły – porożni kyszeni, ałe prywezły wiru w Boha. I buduwały Cerkwy, skorisze, jak buduwały swoji własni chaty. Wony buły wirujuczymy lud´my. Wony tu wiru zberehły. Ta wira rozrosłasia, postały jeparchiji, mytropoliji. Odnym słowom, my zakorinyłysia w tamtesznij zemli. Nasze tretie, czetwerte, pjate, szoste pokolinnia poczuwajet´sia w Ameryci ciłkowyto wdoma. Wony wże ne je emihranty, wony tam udoma. Może, wony pryjszły na sto rokiw piznisze wid anhłosaksiw czy wid irłandciw, ałe siohodni wony tam wże widczuwajut´ sebe ciłkowyto wdoma. Wony wże je miscewymy lud´my, ałe wodnoczas majut´ wełykyj skarb, jakyj jim peredały jichni bat´ky i jichni pradidy, jichni predky, jaki prywezły ce z Ukrajiny. I wony powynni ne bojatysia, na moju dumku, tym skarbom diłytysia z inszymy. Czoho bojatysia? Ti «inszi» nas ne znyszczat´, jakszczo my załyszatymemoś soboju. My sami znyszczymosia, jakszczo my budemo sydity u swojemu hetto. Budemo hynuty z roku w rik, budemo słabszymy j słabszymy…
Jakszczo my budemo widważni, upewneni w sobi, swidomi swojeji tradyciji ta hidnosti, my ne stratymosia, my tilky skripymosia i szcze posłużymo inszym.