Dyskusja, która zgodnie z planem odbyła się dzisiaj w Urzędzie Miasta, trwała ponad półtorej godziny, obfitowała w momenty dość gorącego sporu. Trudno ją streścić w krótkiej notce. Zamiast tego proponuję lekturę materiałów prasowych, do których pozwolę sobie dorzucić swoje trzy grosze.
Red. "EP" (Ewa Pajuro?) napisała w "Kurierze Lubelskim" tekst pt. "Debata na temat przyszłości skweru przy ul. Walecznych", okraszony 4 zdjęciami.
Z kolei "pionierka tematu" wycinki drzew na łamach "Mojego Miasta Lublin" (a nawet: prasy lubelskiej), p. Izabela Izdebska, zamieściła w witrynie "MML" artykuł pt. "Dyskutowali o przyszłości terenu dawnego cmentarza przy ul. Walecznych".
Oczywiście, materiały prasowe nie zawierają wszystkiego. Z wystąpienia p. Grażyny Dziedzic-Wiejak, planistki miejskiej, nt. projektu planu dowiedziałem się np. tego, co interesowało mnie już od chwili zapoznania się z proponowanymi rozwiązaniami MPZP. Jak już pisałem 24 lutego br. (zob. dok. 2 i 3) we wniosku Parafii Greckokatolickiej pw. Narodzenia NMP w Lublinie oraz późniejszym piśmie do Prezydenta Miasta (sygnowanym również przez Parafię Rzymskokatolicką "na Czwartku" i Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych) postulowaliśmy podział geodezyjny działki nr 40 wzdłuż linii wyznaczonej dziś przez ogrodzenie PDPS (granicę tę doskonale widać na zdjęciu satelitarnym w Google Maps).
Tymczasem projekt MPZP de facto zakazuje podziału, ustanawiając rozmiar minimalny działki powstałej z ew. procesu dzielenia na 1,2 ha (zatem działka nr 40 musiałaby mieć minimum 2,4 ha - ma zaś ledwie... 1,2497 ha!). Okazało się, że pierwotny projekt planu także i w tym aspekcie był zgodny z naszymi postulatami, ale veto w formie postanowienia wyraził konserwator zabytków. Wydział Planowania musiał wskutek tego skorygować projekt pierwotny. W dyskusji zadałem pytanie o merytoryczną podstawę takiego stanowiska konserwatora. Z zacytowanego przez p. GD-W passusu zrozumiałem, iż konserwatorowi chodziło o zachowanie całkowicie jednolitego charakteru całego terenu, jako że cały jest on terenem cmentarnym. W mojej ocenie stanowisko to trąci chyba nadmiernym puryzmem, w końcu nasze propozycje do MPZP przewidywały ochronę przed inwestycjami budowlanymi dla całości działki nr 40. Być może lepiej byłoby - trochę doprecyzowawszy zasady ochrony terenu przy PDPS - jednak dokonać tego podziału? Cóż, my mieliśmy swoje względy (ochrona interesów pensjonariuszy PDPS, którym nie chcieliśmy fundować cmentarnego płotu pod oknami - oraz, w świetle ostatnich wydarzeń, naiwne rachuby na zrozumienie ze strony Parafii Prawosławnej Przemienienia Pańskiego), a konserwator swoje.
W dyskusji zwróciłem też uwagę na problem furtek, których w MPZP przewidziano cztery, wszystkie raczej od wschodu: aż dwie od strony ul. Walecznych, jedną od strony bloku Walecznych 4 (czyli bardziej na północ, ale też blisko ww. ulicy), jedną od Unickiej (ale też blisko skrzyżowania z Walecznych). Moją uwagę od razu, gdy tylko wziąłem do ręki mapkę z projektem, zwrócił w szczególności brak wejść od strony ul. Dolińskiego. Od razu skomentowałem to w rozmowie z ks. mitratem S. Batruchem: takie rozwiązanie prawosławni skorzy będą uznać za rodzaj szykany. I rzeczywiście, sprawa dostępu na obszar działki nr 40 została podniesiona w wystąpieniu proboszcza PPPP ks. protojereja Andrzeja Łosia. Na moje pytanie o furtki p. GD-W zauważyła, że rozmieszczenie furtek jest jedynie proponowane w tych akurat miejscach, zaś przy układaniu MPZP chodziło o to, by 1) dostęp był przede wszystkim "od zewnątrz", z ulic Unickiej i Walecznych - i to w tych miejscach, gdzie cmentarny charakter terenu będzie bardziej ewidentny (np. przez dobrze widoczny "akcent urbanistyczny" - pomniczek, obelisk, czy jak to nazwać), 2) żeby nie było dostępu za dużo, tzn. żeby się - jak rozumiem - nie szwendały tam tłumy przypadkowych osób, skracających sobie drogę itd. Tak przynajmniej zrozumiałem te uwagi. Rozumiem ich logikę, natomiast brak wejścia od strony Dolińskiego tak czy inaczej wydaje mi się niewłaściwy. Dobrze, że taki układ furtek jest jedynie rekomendacją, a nie wymogiem bezwzględnym.
Powyższe uwagi mają oczywiście charakter osobisty. Stanowisko Parafii Greckokatolickiej pw. Narodzenia NMP w Lublinie wobec przedłożonego projektu MPZP wyraża się pełną aprobatą dla ww. projektu w wersji wyłożonej do wglądu w UML - zgodnie z pismem skierowanym przez ks. proboszcza do Prezydenta Miasta w dniu 5 bm.
Wypada także skomentować niektóre wypowiedzi ks. protojereja A. Łosia (cytuję z art. I. Izdebskiej):
Co na to wszystko właściciel terenu, czyli parafia prawosławna?
Jej proboszcz przekonywał, że tej dyskusji w ogóle by nie było, gdyby właścicielem terenu był ktoś inny.
Jest to oczywista próba zwekslowania sprawy na tory "konfliktu międzywyznaniowego" i ustawienia PPPP w roli nieszczęsnej ofiary. Dla mnie jest oczywiste, że cały protest nie jest przeciwko prawosławiu czy prawosławnym, a przeciwko "marketowi na kościach". Gdyby PPPP działkę sprzedała i inwestorem byłby nowy, świecki właściciel, protest byłby w mojej opinii równie silny jak teraz. Z kolei gdyby np. prawosławni zechcieli stawiać tam cerkiew, to przynajmniej grekokatolicy nie protestowaliby (nie wiem, jak mieszkańcy ul. Walecznych; pewnie zależałoby to od rozmiarów wycinki drzewostanu przy budowie cerkwi, kwestii ew. użytkowania dzwonów itp. - ale to oczywiście tylko moja spekulacja).
Natomiast działka, o którą toczy się bój, to tylko niewielka część całego istniejącego tu kiedyś cmentarza.
Niewielka jak niewielka. O ile dobrze usłyszałem, cały cmentarz (już prawosławny) po dokupieniu ziemi na początku XX w. miał na dzisiejsze miary (wyliczenia ks. A.Ł.) jakieś 2,5 ha. Działka nr 40 to mniej więcej połowa tego obszaru. Połowa! Poza tym trudno dziś powiedzieć, ile na tej nowszej części, gdzie potem powstała "osada dziecięca" i były baraki, przez te kilkanaście (najwyżej) lat pochowano ludzi. Tak czy inaczej, była to część nowsza cmentarza, natomiast to, co zostało, jest częścią starszą. Eo ipso raczej bardziej, niż mniej godną zachowania. Nawet w obecnym stanie, gdy nie na powierzchni ziemi nie widać nagrobków.
Zwrócił też uwagę, że nikt nigdy nie protestował słysząc, że budynek lubelskiego Ratusza stoi na terenie dawnego cmentarza, ani gdy znaleziono pochówki na terenie, na którym KUL stawia swój nowy gmach.
Ratusz, jak wiadomo, zbudowano w XIX wieku, zatem uwaga ta była cokolwiek... Nawiasem: w XVIII wieku powszechne było rozbieranie starych, średniowiecznych murów obronnych (w ten właśnie sposób Lublinowi prawie nic z nich nie zostało: Brama Krakowska, baszta półokrągła... a reszta całkowicie przekształcona, jak Brama Grodzka), bo uznawano je za przeszkodę w rozwoju miast. Nie znaczy to, że i dziś należałoby to czynić.
Co do KUL-u: tu ks. Łoś (w artykule o tym nie ma) poczynił przejrzystą aluzję pod moim - jak to odczytuję - adresem, mówiąc iż uczestnicy protestu jakoś nie protestowali przeciw budowie nowego gmachu przy Al. Racławickich 14, być może dlatego, że niektórzy są pracownikami KUL. Pozwoliłem sobie odnieść się do tej uwagi - stwierdzając po pierwsze, że na KUL-u jestem adiunktem, a nie rektorem, i nie mam najmniejszego wpływu na decyzje inwestycyjne, a po drugie: protest Parafii Greckokatolickiej (nie mój osobisty: w tej sprawie działam wyłącznie jako upoważniony przez proboszcza przedstawiciel Parafii, choć oczywiście w pełni się z protestem zgadzam i utożsamiam) przeciw marketowi oparty jest na tytule moralnym i prawnym (por. ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych, art. 6 ust. 2 i 3) wywiedzionym z faktu, że cmentarz, zwany historycznie i tradycyjnie "unickim" (greckokatolickim), nie był co prawda wyłącznie takim (założyli go łacinnicy, w 1875 r. przejęli prawosławni), ale był użytkowany przez kilka dziesięcioleci przez XIX-wieczną parafię greckokatolicką (najpierw wspólnie z łacinnikami, po 1866 r. już na zasadzie wyłączności) i byli tam chowani nasi współwyznawcy. Gdyby to był cmentarz "czysto prawosławny" - Parafia nasza do żadnych protestów nie wtrącałaby się, uznając rzecz za wewnętrzną sprawę Kościoła prawosławnego. Przy okazji: KUL jest własnością Kościoła rzymskokatolickiego, więc analogicznie sprawa pochówków odkrytych przy budowie nowego gmachu, pochówków też niewątpliwie rzymskokatolickich, jest wewnętrzną sprawą tego właśnie Kościoła (z zachowaniem, oczywiście, przepisów prawa polskiego) i nic do niej prawosławnym czy grekokatolikom.
Skrytykował też postawę przeciwników budowy sklepu na dawnym cmentarzu. – Dotychczas nikt nie przejawiał zainteresowania losem tego terenu – mówił ks. Andrzej Łoś, proboszcz parafii prawosławnej. – Dość kuriozalnie brzmią deklaracje osób, które znalazły tu potem swoich bliskich.
Zacznijmy od "kuriozalnych deklaracji". Padł na sali (z ust świeckiego prawosławnego) zarzut, że p. Dorota Olech i jej obecna na sali matka wymyśliły sobie krewnych na cmentarzu. Otóż sprawa "marketu na kościach" wybuchła w styczniu 2011 r., natomiast już 21 maja 2010 r. "Kurier Lubelski" (w "Magazynie") zamieścił obszerną rozmowę z p. D. Olech, gdzie mowa jest m.in. o przodkach pochowanych na tym cmentarzu. Sugestia, że owi przodkowie to wymysł, sprokurowany ad hoc, by zwalczać market czy Kościół prawosławny, nie wytrzymuje konfrontacji z faktami.
A co do "dotychczas nikt" etc. Cóż, dokumentacja zabiegów naszej Parafii sprzed 10 lat (!) była już na tym blogu opublikowana od 25 lutego br. Zresztą rzecz jest dość powszechnie znana.
A skoro już o "kuriozach" mowa... 24 czerwca UBIEGŁEGO roku mogliśmy przeczytać w artykule p. Ewy Pajuro:
Proboszcz prawosławnej parafii, do której należy teren, tłumaczy jednak, że pochówki zostały już upamiętnione.
- Ogrodziliśmy miejsce, w którym byli chowani ludzie - wyjaśnia ks. Andrzej Łoś.
Elementarna logika wskazuje, że skoro miejsce pochówków zostało ogrodzone, to teren poza ogrodzeniem nie jest (nie był) miejscem, "w którym byli chowani ludzie".
Teraz zaś u tejże p. Pajuro czytamy:
Parafia jednak nie rezygnuje ze swych zamierzeń. Pod koniec lutego poprosiła Sanepid o pozwolenie na ekshumację ludzkich szczątków z terenu cmentarza.
Tzn. szczątki jednak się odnalazły? Czy może planowana ekshumacja dotyczyć ma tylko części ogrodzonej, która według zamierzeń PPPP ma pozostać zapleczem dla PDPS? A może to pani Pajuro coś pokręciła?
Tak czy inaczej, market miał być budowany na obszarze poza ogrodzeniem PDPS, czyli tam, gdzie według artykuły z 24.VI.2011 szczątków miało nie być. To po co ekshumacja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz